Wtorek, 24 grudnia 2024

imieniny: Adama, Ewy, Zenobiusza

RSS

Polacy na Zachód Wschód do Polski

09.10.2007 00:00
Pracowników szukają już u nas nie tylko Holendrzy i Niemcy, ale i polskie stocznie, zakłady Cegielskiego oraz Czesi z Bolacic. Rafamet z Kuźni wybiera się rekrutować ludzi na Ukrainie. Powód? Bezrobocie w Raciborskiem wyparowało.

Swoje oferty przysłały do Raciborza Stocznia Gdańska i Szczecińska oraz poznańskie zakłady Cegielskiego. Oferują dobre wynagrodzenie (szczegóły dopiero podczas rozmów) oraz kwaterunek. Chętnych w Raciborskiem nie ma, bo i mało kto z dobrym fachem w ręku szuka u nas pracy.

– Stopa bezrobocia spadła we wrześniu do 6,9 proc. To stan naturalny, co oznacza, że nie pracują tylko ci, którzy nie chcą bądź nie mają żadnych kwalifikacji – komentuje Edmund Stefaniak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Raciborzu. 30 września w PUP-ie było zarejestrowanych 2306 osób (a w lutym 2006 aż 4815). Większość to kobiety (1570), długotrwale bezrobotni, osoby bez żadnego fachu bądź niepełnosprawni. Młodych jak na lekarstwo. Popularne niedawno staże można dostać od ręki, ale chętnych brak, bo kto dziś bierze robotę za 500 zł brutto.

Jeszcze dwa lata temu pracownicy urzędów pracy byli świadkami dramatów pracowników. Teraz pochylają się bezradnie nad losem pracodawców. Ci w Raciborskiem nie mogą znaleźć budowlańców, spawaczy, tokarzy, kierowców, generalnie zawodów dla szeroko pojętego przemysłu. Duża liczba marketów sprawia, że migracja pracowników jest duża, a powodem są najczęściej podwyżki pensji. Pensje netto w handlu przekraczają już 1000 zł netto.

– Nie widać, by z powodu otwarcia rynku w Holandii naszym działa się jakaś krzywda. Nadal tam jeżdżą, choć pracodawcy nie są już skłonni pokrywać kosztów kwaterunku – dodaje Stefaniak. Budowlańcy z Raciborskiego siedzą w Austrii i Niemczech. Ci, którzy chcą być bliżej domu wolą pracę w Czechach, najczęściej w zagłębiu ostrawskim. Ostatnio do Raciborza przyjechali przedstawiciele fabryki lin z Bolacic, tuż przy polskiej granicy w gminie Krzyżanowice. Zaoferowali, w przeliczeniu, 2000 zł netto + pakiet socjalny. – To daje wyobrażenie o jakich kwotach trzeba mówić, by znaleźć dziś pracownika – dodaje Stefaniak.

Rafamet z Kuźni liczy, że powiedzie mu się rekrutacja około 20 osób na Ukrainie. Firma załatwia obecnie zaświadczenie z PUP Racibórz, dzięki któremu Ukraińcy dostaną bez problemów wizy. Spółdzielnia krawiecka z Pietrowic na już potrzebuje 20 szwaczek. Każdego spawacza przyjmie Rafako. Pracowników do produkcji potrzebuje Mieszko. W przyszłym roku swoje centrum logistyczne w Studziennej chce rozbudować DHL. Wiosną ludzi będą szukać dwie nowe galerie handlowe. Perspektywy rysują się więc wyśmienite. Problem tylko w tym, że nie ma komu pracować.

G.Wawoczny


Dziwny jest ten świat…

32-letni górnik z Wojnowic - Fabian Orlik, podobnie jak liczne grono jego rodaków – pracuje na czeskiej kopalni.

Okazuje się, że dużo Polaków z tej branży wybrało ofertę czeskich kopalń węgla kamiennego. Fabian Orlik – mąż i ojciec 2 dzieci jest jednym z nich. Pochodzi z rodziny o tradycjach górniczych. Na kopalni pracowali m.in. jego ojciec i wujek. On jako górnik pracuje już 13 lat. Początkowo, od
1994 r. na polskiej kopalni „Pniówek” w Jastrzębiu Zdroju. Dwa lata później przeszedł na czeską stronę, do kopalni „Franciszek” w  miejscowości Horni Sucha. Następnie, od 1998r, pracował w kopalni CSM „Sever”. Obecnie, od sierpnia 2006 r. zjeżdża w podziemia CSA „Armady” w Orlovej oddalonej od jego domu
o 48 km. Dojazd zajmuje mu ok. godziny. Mimo to praca tam przynosi mu większe korzyści niż w naszych rodzimych kopalniach.

Czesi proponują na tyle atrakcyjne warunki, że praca u nich staje się dla Polaków bardziej opłacalna niż w kraju. – Razem ze mną w „Armadzie” pracuje dużo rodaków z różnych stron Polski. Główny dyrektor jest Czechem, jednak już dozór kierowniczy sprawuje kadra z Polski – mówi Fabian Orlik. Działalność na kopalni prowadzona jest dziennie na trzy zmiany po 8 godzin, w systemie: 5 dni pracy i dzień wolnego.

32-latek nie żałuje podjętej decyzji: – W Czechach bardziej dbają o pracowników. Jest zdecydowanie lepsza opieka zdrowotna. Górnicy przed zjazdem w dół otrzymują prowiant. Mogą liczyć na różne zupy, kanapki, owoce, a nawet multiwitaminy. W Polsce pracownicy kopalni o żywność muszą zadbać sami. W czeskich kopalniach nie ma także problemów z dostępem do środków czystości – past, mydeł, ręczników. U nas różnie z tym bywa. Zdarza się, że jeden ręcznik musi wystarczyć górnikowi na pół roku. Warto dodać, że w „Armadzie” praniem górniczej odzieży zajmują się zatrudnione  w tym celu kobiety. W Polsce tym zadaniem obciążone są najczęściej żony górników. Czeskie kopalnie nie mają również problemów z wywiązywaniem się z terminu płatności – relacjonuje Fabian Orlik – Czechy nie praktykują wypłat tzw. „13”, z okazji „Barbórki”, ani nie przyznają deputatu na węgiel, jednak miesięczne zarobki brak tych przywilejów skutecznie rekompensują – dodaje.

A.W.


Andrzej Grudniok – prezes firmy KADRY POLSKIE Sp. z o.o.

Polska od pewnego czasu boryka się z problemem migracji zarobkowej. Konsekwencją tego zjawiska jest odczuwalny brak fachowców na rynku pracy. Jedną z możliwości złagodzenia tego zjawiska jest sprowadzanie wykwalifikowanych pracowników zza wschodniej granicy. Agencje Pracy Tymczasowej oferują możliwość sprowadzenia fachowców na brakujące stanowiska z Europy Wschodniej. Firma KADRY POLSKIE wspiera polskich przedsiębiorców i oferuje im możliwość sprowadzenia pracowników z potrzebnymi kwalifikacjami m.in. z Ukrainy, Chin czy Indii. Jest to bardzo korzystne rozwiązanie dla pracodawców z co najmniej kilku powodów. Bogate doświadczenie w rekrutacji pracowników gwarantuje wyszukanie fachowej siły roboczej. Dodatkowo współpraca z APT odciąża pracodawców, proponując im pomoc w załatwieniu niezbędnych formalności. Dużym atutem jest również to, że zatrudnienie fachowców z zagranicy na podstawie potrzebnych pozwoleń / wiz gwarantuje stabilność zatrudnienia.

B.S.


 
Siergey Shuban, 22-letni student z Ukrainy przyjechał do Polski na pięciomiesięczną praktykę. Większość czasu spędzi w Szkółce Kontenerowej w Nędzy, na podstawie odbytego tu stażu napisze pracę magisterską na temat technologii hodowania leśnych sadzonek.

W planie praktyki jest również pobyt w jednym z leśnictw Nadleśnictwa Rudy Raciborskie. Na Ukrainie Siergey studiuje na ostatnim roku gospodarstwa leśnego na Narodowym Agrarnym Uniwersytecie w Kijowie. Bardzo sobie chwali pobyt w Polsce. – Podoba mi się tu. Polacy są bardzo gościnni, spotkałem tu wielu dobrych ludzi. W szkółce pracuje wielu znakomitych specjalistów, którzy dobrze się znają na swojej pracy i chętnie się dzielą swoją wiedzą. Mimo iż są bardzo zapracowani, znajdują dla mnie czas, aby wszystko mi dokładnie wytłumaczyć – opowiada Siergey Shuban.

Leśnictwo to rodzinna tradycja Shubanów. Siergey ukończył wcześniej z wyróżnieniem technikum o profilu leśniczym. Jest laureatem olimpiady w tej dziedzinie, a także stypendystą nagrody prezydenta. Wyróżniającemu się studentowi wyjazd do najnowocześniejszej w Europie szkółki kontenerowej zaproponował Wiktor Melchiorowicz, profesor katedry leśnych kultur. Siergey Shuban przebywa w Polsce od 1 października. Obserwuje i dokumentuje dokładnie każdy etap rozwoju sadzonki, od nasionka aż do gotowej rośliny. Odbywana przez niego praktyka podzielona jest na dwie części – dwa miesiące w tym roku i trzy miesiące wiosną przyszłego roku.  Po obronie pracy magisterskiej Siergey chciałby pracować w leśnictwie, a jednocześnie kontynuować naukę na uczelni. Szczególnie zamierza się skupić nad hodowaniem sosny zwyczajnej na kamiennych gruntach. Na pytanie, czy wiąże swoją przyszłość z Polską, Siergey odpowiada jednoznacznie. – Bardzo mi się podoba w Polsce i to jak funkcjonuje tutejsza szkółka leśna, ale wolałbym pracować u siebie, na Ukrainie.

Samuel Śliwa, kierownik Szkółki Kontenerowej w Nędzy chwali studenta. – Chłopak jest bardzo ambitny. Na Ukrainie w tej chwili robią to, co my 10-15 lat temu. U nich dopiero powstają szkółki kontenerowe. Być może w przyszłości Siergey zostanie szefem jednej z nich – zastanawia się Samuel Śliwa.

(e.Ż)


Magdalena Skalmierska, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach

Kontrole legalności zatrudnienia cudzoziemców prowadzimy dopiero od lipca 2007 r. Jak dotąd nie odnotowaliśmy wielu przypadków pracy bez zezwolenie. Nie ma ich wcale tak dużo, jak się powszechnie wydaje. Jeżeli chodzi o obywateli Ukrainy obowiązuje znowelizowane rozporządzenie, dzięki któremu mogą oni pracować w Polsce bez zezwolenia do trzech miesięcy w ciągu pół roku. Warunkiem jest posiadanie przez nich oświadczenia polskiego pracodawcy o zatrudnieniu ich. Takie oświadczenie musi być zarejestrowane w powiatowym urzędzie pracy, właściwym dla miejsca działalności pracodawcy. W przypadku cudzoziemców z innych państw obowiązuje procedura składająca się z trzech etapów. Napierw pracodawca musi otrzymać przyżeczenie zezwolenia na pracę na terenie Polski, następnie konieczne jest uzyskanie przez obcokrajowca dokumentów legalizacyjnych, np. wizę, zezwolenie na zamieszkanie i w końcu uzyskanie zezwolenie na wykonywanie pracy.

Adk


Mjr Cezary Zaborski, zespół prasowy Śląskiego Oddziału Straży Granicznej w Raciborzu

Straż graniczna nie ma uprawnień do kontroli legalności zatrudnienia cudzoziemców. Zgodnie z przepisami takie działania przeprowadzić może Izba Celna lub Państwowa Inspekcja Pracy. Jest natomiast uprawniona do kontroli legalności pobytu obcokrajowców na terytorium Polski oraz egzekwowania przeznich przepisów ustawy o cudzoziemcach. W przypadku ujawnienia przez służbę celną lub inspekcję pracy nielegalnie pracujących cudzoziemców, organy te powiadamiają nas albo policję i podejmowane są dalsze czynności. Każda z instytucji prowadzi wówczas działania w zależności od posiadanych uprawnień.

Zatrzymania przez Straż Graniczną nielegalnie pracującego cudzoziemca następuje na wniosek Izby Celnej lub Państwowej Inspekcji Pracy. Na tej podstawie w 2007 r. funkcjonariusze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej na terenie woj. śląskiego i opolskiego zatrzymali łącznie 32 obywateli Ukrainy, z czego 28 osób pracowało nielegalnie w dużych zakładach przemysłowych, zajmując się np. budownictwem, ślusarstwem czy tokarstwem. Najwięcej, 23 cudzoziemców ujęliśmy na terenie kombinatu koksowniczo-chemicznego w Radlinie. Dla porównania w 2006 r. za nielegalną pracę funkcjonariusze ŚOSG zatrzymali 6 obywateli Ukrainy, z których 4 było zatrudnionych jako pracownicy leśni, 1 nielegalnie handlował, a 1 wykonywał prace budowlane.

Wszyscy zatrzymani obywatele Ukrainy na terytorium Polski wjechali legalnie w celach turystycznych. Podejmując pracę zarobkową bez zezwolenia, naruszyli przepisy ustawy o cudzoziemcach. Zgodnie z nią otrzymali decyzje zobowiązujące ich do opuszczenia terytorium Polski. Na terenie działania ŚOSG najczęściej nielegalne zatrudnienie stwierdzane jest w aglomeracji śląskiej. Po wprowadzeniu ułatwień m.in. dla obywateli Ukrainy w zakresie podejmowania pracy większość kontrolowanych Ukraińców pracuje już legalnie.

Adk

  • Numer: 41 (808)
  • Data wydania: 09.10.07