Park zimowy
Wracając jednak do wspomnianego planu. Jak najbardziej słusznie założono w nim, że Sandberg może być wykorzystany na tory saneczkowe. Zamiaru co prawda nie zrealizowano, ale prosta i dobra myśl rodem z PRL-u utkwiła mi w pamięci i co rusz przypominam sobie o niej, kiedy słyszę o opadach śniegu. A te mają w tym roku wystąpić już w połowie października. W ogóle ma w tym roku nieźle posypać.
Przyznam, że z mieszanymi uczuciami podchodzę dziś do dalszego przekształcenia Obory w arboretum. Podzielam fascynacje przyrodnicze, widzę konieczność ochrony gatunkowej, ale jakoś jedna perełka w postaci Łężczoka całkowicie mi wystarcza. Zadaję sobie cały czas pytanie, czy iść dalej tropem poprzednich władz miasta i łożyć w Oborze na kolekcje roślin i edukacyjne tablice, czy też postawić na coś całkowicie nowego, coś dla ludzi? Na przykład park zimowy.
Władze mamy obłudne, bo chciałyby mieć Puszczę Kampinoską i to pod nosem hipermarketu z dużym parkingiem. Na dodatek formuła arboretum jest wygodna, bo zwalnia od myślenia i roboty. Wystarczy ustawić znaki zakazu dla rowerzystów, zbudować okazałą bramę, wydzielić kolejne strefy ochrony, od czasu do czasu odnowić woliery w minizoo, no i koniecznie lansować tezę, że arboretum będzie turystycznym hitem. Okazuje się jednak, że ludzie nie chodzą do Obory kontemplować niezwykłości fauny i flory, ale zwyczajnie pospacerować, zabawić dzieci, zjeść loda i napić się piwa.
Jestem przekonany, że większy byłby z Obory pożytek jako miejsca rozbudowanej rodzinnej rekreacji niż pączkowania unikalnych gatunków. Przeciętny raciborzanin chciałby tu bowiem drugiej niecki kąpieliska, porządnej ścieżki do biegania (obecnie przy zoo wysypano kamienie, po których nie da się biegać), sprawnych urządzeń gimnastycznych, dużego placu zabaw, gastronomii w plenerze, a zimą pięknego toru saneczkowego. I tu wracam do Sandbergu. Skoro nie dało się w PRL-u na Ostrogu, to może teraz władze skuszą się, by istniejący w Oborze tor saneczkowy poddać renowacji, może i oświetlić, dorobić nowe zjazdy dla dzieci.
Niewiele miast ma takie Obory, które mogłyby ku uciesze ludzi tętnić życiem. Gdyby Obora była w Rybniku, pewnie powstałby tam już park zimowy z prawdziwego zdarzenia, gdzie spotykalibyśmy znajomych z Raciborza. My mamy w Oborze niepowtarzalne wartości przyrody i godzinę drogi na najbliższy stok narciarski w czeskim Krawarzu. Może jednak obecnym władzom uda się rozsądnie połączyć misję arboretum z potrzebami mieszkańców.
Grzegorz Wawoczny - redaktor naczelny „Nowin Raciborskich”
Najnowsze komentarze