Mamy miejsce pracy
Do gospodarstwa Anny i Aleksego Ćmok prowadzi w Bieńkowicach długa polna droga. Z dala od centrum wsi rozpoczęli w 2004 r. budowę największej w okolicy chlewni. Zaryzykowali, bo chcą zarabiać na chleb i wychowywać dzieci w Polsce.
Początkowo prowadzili niewielkie, wielokierunkowe gospodarstwo rodziców. Chwilę mieszkali w Raciborzu. Gdy stali się właścicielami 5 ha ziemi, postanowili ponownie zająć się gospodarstwem. Mieli jednak świadomość, że tradycyjne nie zagwarantuje im oczekiwanego standardu życia. Młodzi i pełni zapału postawili na produkcję trzody chlewnej i w latach 2004–2007 przy pomocy znajomych wybudowali chlewnię. By hodowla była opłacalna i by jak najszybciej spłacić zaciągnięty kredyt, zdecydowali się na produkcję na wielką skalę.
Obecnie mają sto świń, a w roku 2008 zamierzają zakupić kolejne sto loch. – Mamy hybrydowe lochy zarodowe Näima. Są to sprowadzone z Francji lochy wolne od chorób, wydajne i wysokoplenne – tłumaczy Anna Ćmok. – Było wśród naszych doradców wielu sceptyków, że to dziwna, nie zysta rasa. Naszym zdaniem jest jedną z najlepszych. Prosięta rosną w oczach – opowiada Aleksy Ćmok. Uważa, że Polakom jeszcze daleko do wyhodowania równie dobrego materiału genetycznego jaki posiadają Francuzi czy Duńczycy.
Do prowadzenia produkcji tego gatunku przekonały ich liczne, potwierdzone zalety loch: duża liczba prosiąt, wysoka mleczność, opiekuńczość, mocne nogi, łatwość zaproszeń, wysoka mięsność i smakowitość mięsa. Dzięki stałemu nadzorowi lekarza weterynarii, którym z wykszatałcenia i doświadczenia jest Anna, problemy zdrowotne świń nie stanowią jako takich niespodzianek. Wymogiem jest by gospodarstwo prowadzone było według ściśle określonych zasad hodowania świń. Nowoczesna i w pełni wyposażona porodówka zapewnia lochom i prosiętom komfortowe warunki. Co trzy tygodnie będzie się w niej rodziło ok. 120 prosiąt. Na ich odbiór już ustawiają się kolejki. Przedstawiciele firm, z którymi współpracują stale monitorują hodowlę i służą radą.
Choć dni wolne zdarzają się na gospodarstwie rzadko, to praca ze zwierzętami przynosi Annie i Aleksemu satysfakcję. Z dala od zgiełku ulicy obcują wyłącznie z naturą i czują się szczęśliwi. – Nasze osiągnięcia zależą od własnej, ciężkiej pracy, ale tutaj znaleźliśmy nasz azyl i sposób na życie – mówią Anna i Aleksy Ćmok. Funkcjonowanie nowoczesnych chlewni podpatrywali nie raz za granicą. Tę w Bieńkowicach wybudowali według własnego projektu.
Basia Staniczek
Najnowsze komentarze