Wtorek, 24 grudnia 2024

imieniny: Adama, Ewy, Zenobiusza

RSS

Zrobieni w kanał

25.09.2007 00:00
Cierpimy przez czyjeś niedbalstwo! Urzędnicy, zamiast pomóc, odsyłają nas z kwitkiem – żali się Alfons Fiegiel z Raciborza.

Od wielu lat sen z powiek spędza mu rów K2 biegnący nieopodal jego domu. Problem w tym, że rów jest już tak zarośniety i zamulony, że przy większych opadach woda się z niego wylewa i podtapia mu gospodarstwo. – Zalewa mi łąkę, ogród, grządki z warzywami. Nie mam skąd siana dla zwierząt brać. Najgorzej było pod koniec sierpnia, podczas oberwania chmury. Woda dostała się do piwnicy, podtopiła budynki gospodarcze, zniszczyła trzymane tam zboże, sprzęty i opał. Gdyby nie pomoc sąsiadów, to nie wiem, co by się działo – skarży się pan Alfons.

Żal do urzędników

Ma żal do urzędników za ich opieszałość. – Żona dzwoniła do urzędu, żeby przyszlli i wreszcie coś z tym zrobili. Łączyli ją ciągle z innymi osobami, aż w końcu ktoś jej poinformowali że nawet, jak przyjdą do nas i zrobią z tego protokół, to wsadzą go do segregatora i odłożą na półkę. Mnie zaś powiedzieli, żebym nawet nie liczył na odszkodowanie, bo nie ma ogłoszonej klęski powodziowej i nie ma na to pieniędzy! Za kogo oni nas mają?! Przecież płacimy podatki, jak wszyscy inni, a jesteśmy traktowani jak obywatele drugiej kategorii! – mówi zdenerwowany Alfons Fiegiel. Twierdzi, że przybyli kilka dni później miejscy urzędnicy początkowo nie chcieli wierzyć w rozmiar podtopień. – Dobrze, że zrobiłem zdjęcia. Dopiero, jak im je pokazałem, zaczęli traktować nas poważniej – dodaje rozgoryczony. Przyznaje, że urzędnicy przyszli na wizję lokalną tuż po zgłoszeniu, jeszcze w sierpniu. – Ale termin na odpowiedź wyznaczyli na 30 września. Do tego czasu już drugi raz mnie podtopiło – mówi.

Nie ma odpowiedzialnego

Przyczyną tych problemów jest rów K2 odprowadzający wodę deszczową z gminy Rudnik, przez raciborską dzielnicę Miedonia, do Odry. Niestety, jak wskazuje pan Adolf, na odcinku po stronie Raciborza, biegnącym nieopodal jego domu, nie był czyszczony ani w żaden sposób pielęgnowany od lat. – Kiedyś miał 2 metry głębokości. Teraz raptem metr, dodatkowo jest zarośnięty i zaśmiecony. To z tego powodu woda się wylewa, bo nie ma którędy spłynąć. Ktoś to zaniedbał i teraz nikt się do tego rowu nie chce przyznać! – mówi raciborzanin.

Jego słowa potwierdza mieszkający po sąsiedzku Marian Plura. Jego gospodarstwo również znajduje się niedaleko rowu, choć już na terenie gminy Rudnik. – Jakiś czas temu gmina czyściła ten rów. Dopóki nie zabiorą się do tego po raciborskiej stronie, woda będzie się cofać i dalej wylewać – mówi pan Marian. Obydwaj wskazują, że efektem takiego stanu rzeczy jest nie tylko woda wylewająca się z rowu, ale także spływająca w jego stronę polami – Po ulewnych deszczach nie ma odpływu. Woda, zamiast gromadzić się w rowie, spływa razem z mułem przez pola i podtapia mi dom z drugiej strony – twierdzi Alfons Fiegiel. – Chcę wiedzieć, kto jest za to odpowiedzialny. Niech ktoś w końcu zrobi z tym porządek! – denerwuje się mężczyzna.
 
Czyj rów?

– Należy do nas ok. 300 m rowu i starmy się dbać o ten odcinek. Niestety, jesteśmy bezradni wobec problemu podtopień, ponieważ za każdym razem do rowu spływa nie tylko woda, ale muł i szlam. Kłopoty pojawiły się po zmianach w uprawie roli i zagospodarowaniu terenu. Kiedyś istniały naturalne zbiorniki, było więcej łąk i sadów. Zanieczyszczenia zatrzymywały się na trawie, do rowu spływała sama woda – mówi Alojzy Pieruszka, wójt gminy Rudnik.

W Raciborzu sprawa nie była już taka łatwa. Odpowiedzi na pytanie o to, kto jest odpwiedzialny za raciborski fragment rowu, czyli 1995 m., najpierw szukaliśmy w Wydziale Gospdarki Miejskiej, którego przedstawiciele przybyli na wizję lokalną do pana Alfonsa. Tu dowiedzieliśmy się, że sprawa została przekazana do Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa. – Znamy problem. Kłopot w tym, że nie wiadomo, kto ma się tym zająć. Na mocy ministerialnego rozporządzenia z 2003 r. rów, jako urządzenie melioracyjne, zostało przekazane Śląskiemu Zarządowi Melioracji i Urządzeń Wodnych w Katowicach. Zgodnie z przepisami właścicielem odcinka jest więc marszałek. Nikt jednak nie zgłosił się po odbiór dokumentacji – wyjaśnia Zdzisława Sośnierz, naczeliczka Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa raciborskiego magistratu. Twierdzi, że niejednokrotnie zwracała się do zarządu wojewódzkiego o uregulowanie sprawy. Zapewnia, że zrobi to ponownie. – Na razie zobligowaliśmy Miejską Spółkę Wodną do ujęcia rowu w planie prac na 2008 r.  Niestey, koszty są spore. Jednorazowe wyczyszczenie odcinak to
ok. 20 tys. zł – przyznaje naczelnik.
 
Spory dylemat

– Przez nas administrowane jest tylko 1230 m rowu na odcinku ujściowym, biegnącym z dala od ludzkich gospodarstw. Nie  możemy zająć się częścią należącą do miasta, bo nie mamy do tego podstaw prawnych. To powinno należeć do obowiązków Miejskiej Spółki Wodnej – mówi natomiast Gerard Solich, kierownik terenowego biura ŚZMiUW w Raciborzu. – To prawda, województwo przejęło kilka lat temu jeden z rowów, ale był to tzw. potok brzeźnicki, należący do gminy Rudnik – dodaje kierownik.

– Mamy spory dylemat – przyznaje Kazimierz Wołek, kierownik Rejonowego Związku Spółek Wodnych w Raciborzu – Choć zgodnie z przepisami powinno nim zajmować się województwo, w dalszym ciągu mamy go w ewidencji. To prawda, od kilku lat nic nie było przy nim robione i jest mocno zamulony – mówi kieronik. Jak twierdzi, RZSW ma na utrzymaniu w samym tylko Raciborzu ponad 70 km rowów. Problemem jest brak pieniędzy na bieżące prace. – Jeżeli będziemy mieli środki, to udrożnimy ten odcinek na własny koszt – zapewnia Kaziemirz Wołek. Ma też nadzieję, że do końca roku sytuacja się wyjaśni i rów w końcu znajdzie swojego właściciela.

Aleksandra Dik

  • Numer: 39 (806)
  • Data wydania: 25.09.07