Wtorek, 24 grudnia 2024

imieniny: Adama, Ewy, Zenobiusza

RSS

Kampania ruszyła

11.09.2007 00:00
21 października idziemy do urn wyborczych, a posłowie z naszego okręgu postanowili nam odświeżyć pamięć o swoim istnieniu. Pokazują się często publicznie, licząc na głosy. Czy Racibórz ma szansę na dwóch parlamentarzystów w nowej kadencji?

Im bliżej zapowiadanych wyborów, tym wyborcy coraz częściej mają okazję zobaczyć posłów ze swojego regionu. Mamy początek wyścigu o głosy.

Publicznie zaczął się pokazywać nawet poseł Andrzej Markowiak z Platformy Obywatelskiej. To przeszedł w korowodzie dożynkowym w Krowiarkach, to przeciął wstęgę w nowej hali w Rudniku. Jego aktywność nie pozostała bez echa, bo wielu obserwatorów nie było dotąd w stanie odpowiedzieć na pytanie, co się z nim w ogóle dzieje. Od ubiegłorocznych wyborów prezydenckich, które przegrał z kretesem (nie wszedł nawet do II tury) i zamieszania w lokalnej Platformie Obywatelskiej (wielu młodych działaczy zbojkotowało Markowiaka i odeszło z partii) trudno było ustalić, czym się zajmuje. Z oświadczenia majątkowego wynika tylko, że żyje z diety i uposażenia poselskiego (łącznie 174 tys. zł za 2006 r.).

Statystyka sejmowa przekonuje ponadto, że poseł Markowiak, choć zawodowy, zbytnio w parlamencie się nie wysila. Jest wyraźnie mniej pracowity od swojego kolegi posła Henryka Siedlaczka, z którym zresztą się poróżnił na tle pojmowania misji poselskiej. Markowiak uznaje, że jest głównie od stanowienia dobrego prawa, a Siedlaczek, przeciwnie, twierdzi, że musi reprezentować interesy każdego swojego wyborcy, choćby z małej podraciborskiej mieściny. Markowiak miał jednak jeden spektakularny akcent swojego posłowania, kiedy to w czerwcu tego roku z trybuny sejmowej ostro zaprotestował przeciwko wprowadzaniu na Wiejską psa marszałka Dorna: – „Mówię o tym bo uważam, że są jeszcze w Polsce granice przyzwoitości, których przekraczać nie wolno, że są wartości, których nie należy szargać. Milczenie wobec skundlenia obyczajów w sanktuarium Władzy Ustawodawczej oznacza zgodę i przyzwolenie. Ja na to zgody dać nie mogę! – grzmiał z mównicy.

Poseł Henryk Siedlaczek niezależnie od kampanii bywa, gdzie tylko może, w remizach OSP, na sesjach rad, w szkołach, u gospodyń wiejskich, wędkarzy, piłkarzy, leśników i myśliwych, podczas dożynek i wszelkich wiejskich imprez kulturalnych. Zasypuje ministrów pytaniami i interpretacjami. – Dba o elektorat i czasami coś załatwi - mówią jego znajomi, podkreślając, że Henryk potrafi nawet zadzwonić obrażony, że go gdzieś nie zaproszono. Siedlaczek osobiście angażował się m.in. w akcję przejmowania przez parafie gruntów, które bezprawnie odbierano im po wojnie. Wiele z nich odzyskało ziemię. Jest aktywny wśród środowisk górniczych. Pochodzi z Marklowic i jak tylko może kokietuje tamtejszy elektorat.

Z nieoficjalnych wiadomości wynika, że poseł Markowiak, nie mający najlepszych notowań w śląskiej PO, stara się być jak najbliżej Donalda Tuska, by z jego poparciem uzyskać I miejsce na liście PO w naszym okręgu. Inaczej nikt mu nie daje szans na kolejny mandat, tym bardziej w starciu o głosy w Raciborskiem z Siedlaczkiem. Listy PO w okręgu rybnickim mają być zresztą tak mocne, że o dwóch posłów z Raciborszczyzny będzie niezwykle trudno, a przejdzie ten, któremu pomogą wójtowie i burmistrzowie wraz z mniejszością niemiecką.

Nie wiadomo też, kto z raciborzan będzie na listach PiS-u oraz Lewicy i Demokratów. Słychać głosy, że partie nie pozwolą już na tak wielką dominację PO w naszym powiecie. Na razie o swojej obecności przypomniał wiceminister zdrowia Bolesław Piecha z Rybnika, specjalista od interwencji w sprawie dróg. Ostatnio doniósł  nawet do prokuratury na Zarząd Dróg Wojewódzki z Katowic, że ten przeciąga remont mostu na Uldze. Piecha uznał, iż to przestępstwo, a wielu mieszkańców wzięło donos za przykład typowej kampanijnej aktywności. 

Grzegorz Wawoczny

  • Numer: 37 (804)
  • Data wydania: 11.09.07