Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Czego uczyć dzieci

04.09.2007 00:00
Nowy rok szkolny rozpoczął się w atmosferze jałowych dyskusji nad listą lektur szkolnych i spóźnionych dywagacji nad problemem umundurowania dziatwy, która sama zdecyduje, czy uczyni zadość ambicjom byłego ministra edukacji czy też nie. Wiadomo bowiem, że kto mundurka nie założy, ten może dostać co najwyżej moralnego klapsa od belfra, ale, broń Boże, nie może być za to szykanowany, karany itd.

Jeśli więc od władz centralnych nie można się doczekać czegoś sensownego w dziele kształcenia młodych pokoleń, to może ciężar ten przerzucić na samorządy – gminy i powiat. Tu nasi zacni włodarze, z powiatowymi na czele (wszak sami do nauki mają pęd, bo na nasz koszt kupili sobie laptopy i będą teraz zgłębiać tajniki obsługi poczty mailowej i przeglądarek internetowych) mają sporo do zrobienia. W powiecie stopa bezrobocia równa jest zeru (na papierku kilka procent, ale to osoby trwale bezrobotne – czujące genetyczne obrzydzenie do pracy), pracodawcy stąpają w miejscu, bo siły roboczej jak na lekarstwo, a młodzi, zamiast budować dobrobyt w rodzinnych stronach, wolą smażyć frytki na Wyspach Brytyjskich i to kosztem swojego wykształcenia. Ślązacy spod Raciborza, robotni i niegłupi, lubują się w niemieckich i austriackich budowach bądź holenderskich szklarniach, gdzie bez większej refleksji, ale za twarde euro, przerzucają w te i wewte cebulki tulipanów.

Zresztą nie ma się co dziwić, skoro nikt ich biznesu nie uczył, a z domu wynieśli mentalność – jak ja to nazywam – kolejarską. Praca na kolei, choć marna, była kiedyś pewna jak piramidy egipskie. Kto zaczynał tu pracę, ten tu też szczęśliwie doczekiwał emeryturki. Przedsiębiorczości nikt nam nie wpajał.

A szkoda, bo w przeciwieństwie do dynamicznie rozwijających się regionów w Polsce, liczba nowych firm w powiecie raciborskim nie rośnie! Odważę się więc postawić diagnozę, że jeśli tego nie zmienimy, to Racibórz nie będzie miał fundamentów pod rozwój gospodarczy. Będziemy topić się w coraz większym marazmie, a co cztery lata plejady lokalnych geniuszy pchających się do polityki będą nam podsuwać te same stare zupy „zapudrowane” pieprzem, by nie wyczuć zepsucia. Będą pisać w ulotkach „rozwój przedsiębiorczości”. Bez refleksji, bez pomysłu, tak dla bajeru.

Jak więc pobudzić w młodych ducha przedsiębiorczości? Trzeba stworzyć w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych nowatorski nowoczesny program zajęć z podstaw biznesu. Nauczyć w ramach dodatkowych lekcji zasad prowadzenia firmy, oswoić z VAT-em, PIT-em i rachunkowością. Uświadomić co to jest know-how. Prezentować ludzi sukcesu. Pokazać młodym, że olej, który mają w głowie mogą sami przerobić na pieniądze, uczciwie, z poczuciem satysfakcji. Przecież dzięki dofinansowanym przez miasto lekcjom pływania w klasach III, setki małych raciborzan pływa niewspółmiernie lepiej niż rówieśnicy w kraju. Mogą też lepiej stawiać kroki w biznesie.

Byłbym populistą, gdybym kazał radnym dać na te lekcje biznesu diety. Ale mogę wskazać w samorządowych budżetach, przede wszystkim Raciborza, pieniądze wydawane dziś na znacznie mniej sensowne cele.

Grzegorz Wawoczny redaktor naczelny „Nowin Raciborskich”

  • Numer: 36 (803)
  • Data wydania: 04.09.07