Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Zbójeckie prawo do zmiany

28.08.2007 00:00
Od dawna mówiłem, że przy sprzedaży mieszkań komunalnych urzędnicy łamią prawo. Miasto może za to słono zapłacić – mówi wiceprzewodniczący Rady Miasta Artur Jarosz (na zdjęciu).

Wszystko za sprawą gliwickiej kancelarii adwokackiej, która wezwała magistrat do usunięcia naruszenia prawa. W uchwale dotyczącej sprzedaży mieszkań komunalnych na rzecz ich najemców zapisano bowiem, że warunkiem skorzystania z bonifikaty (wynosi obecnie 83 proc. od wyceny rzeczoznawcy) jest zrzeczenie się przez nich kaucji, które przed 1994 r. wpłacili jako gwarancje należytego utrzymania lokalu. Taką praktykę za niezgodną z prawem uznał Rzecznik Praw Obywatelskich a potwierdził to swoim wyrokiem sąd administracyjny. Zapisu nie zakwestionował jednak wojewoda, który sprawuje nadzór nad prawodawstwem w samorządach. Uchwała, choć naruszająca prawo, nadal więc obowiązuje, ale już na kolejnej sesji radni mają ją zmienić.

Prawie wszyscy najemcy, którzy wykupywali mieszkania (w latach 2003–2006 doszło do 847 transakcji), nie chcąc zadzierać z Urzędem Miasta rezygnowali z kaucji, która po rewaloryzacji może wynieść nawet kilka tysięcy złotych (w każdym konkretnym przypadku wymaga przeliczenia). Bez rezygnacji nie mieli bowiem szans na sfinalizowanie transakcji. Pokazała to sprawa Tadeusza W. Odmówił on podpisania zrzeczenia się kaucji, a magistrat odmówił przystąpienia do aktu notarialnego. Tuż przed minięciem terminu ważności wyceny, W. jednak ustąpił i mieszkanie kupił.

Zainteresowanie gliwickiej kancelarii Raciborzem nie jest przypadkowe. Współpracuje z nią Artur Jarosz ze Stowarzyszenia „Wspólnota mieszkaniowa” I oddział Racibórz, radny, wiceprzewodniczący Rady Miasta. To Jarosz w lutym tego roku nagłośnił przypadek Tadeusza W. i cały czas zabiega, by ratusz zaprzestał łamania prawa. Teraz jest zadowolony, że ktoś w końcu zmusił urzędników do zmiany swojego postępowania i idzie dalej. Zredagował ulotkę do członków wspólnot, w której instruuje ludzi, jak odzyskać pieniądze. – Po zmianie uchwały w urzędzie na pewno będą przekonywać, by dobrowolnie, na mocy porozumienia, zrzec się kaucji. Gminy sądzą bowiem, że skoro dają duże bonifikaty, to kaucji nie powinny zwracać – mówi Jarosz i przestrzega, by tego nie robić. – Dają zniżki przy wykupie, bo chcą się pozbyć mieszkań, do których muszą dokładać. Nie ma w Radzie Miasta politycznej zgody na urealnienie czynszów, więc skądś trzeba dopłacać do remontów i bieżącego utrzymania. Jeśli najemca wykupi lokal, to wszystkie koszty są na jego głowie. Nie ma to żadnego związku z kaucją – dodaje.

Jak jednak mogą odzyskać zwaloryzowaną kaucję ci, którzy wykupili już mieszkania w ostatnich latach, i ci, którzy dopiero zamierzają to uczynić? Sprawa najważniejsza: przed jakimikolwiek krokami musimy znaleźć dowód wpłaty kaucji. Jeśli go znajdziemy, przed nami długa droga do pieniędzy. Miasto samo od siebie ich nie wypłaci.

– Po zmianie uchwały kaucja będzie zwracana tylko na wniosek stron – mówi prezydent Mirosław Lenk. Pozostaje problem ustalenia jej wysokości. Najczęściej dochodzi do jej przeliczenia na liczbę średnich pensji z okresu wpłaty i odniesienia jej do obecnych średnich wynagrodzeń. Jak dowiedzieliśmy się, w magistracie istnieje obawa, że w niektórych przypadkach kaucje mogą być wyższe niż wartość mieszkania po wliczeniu bonifikaty. W spornych sprawach co do ich wysokości może dojść do szeregu procesów cywilnych, ale, jak dodaje prezydent, magistrat nie wyklucza przedprocesowej ugody, ale tylko co do nowych wniosków o wykup.

Ci, którzy już wykupili mieszkanie, a chcą teraz kaucję odzyskać, tym pozostaje tylko droga sądowa. – Starych spraw uchwała nie reguluje. Tam były zawarte porozumienia – twierdzi prezydent. Problem w tym, że uchwała naruszał prawo, a czy owe rzekome porozumienia są ważne, o tym najprawdopodobniej będą decydować sądy i to nie tylko w przypadku Raciborza, ale szeregu innych miast, gdzie obowiązują podobne wadliwe zapisy.

Można skorzystać z pośrednictwa kancelarii adwokackich, które załatwiają już takie sprawy, żądając na początek niewielkich opłat (po ewentualnej wygranej trzeba im wypłacić część zasądzonej kwoty).

Trudno dziś oszacować skalę roszczeń, jakie mogą być skierowane do gminy. Jeśli kilka osób odniesie sukces i odzyska po kilka tysięcy złotych, ich tropem pójdą następni. Miasto może to kosztować od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych rocznie.

Grzegorz Wawoczny

  • Numer: 35 (802)
  • Data wydania: 28.08.07