Przez urzędników straciliśmy 1,4 miliona zł
Uzasadnienie do wyroku katowickiego Sądu Apelacyjnego w sprawie sporu miasto Racibórz kontra Auchan nie pozostawia wątpliwości. Powodem utraty przez magistrat prawie milion stu tysięcy złotych wadium był błąd popełniony przez urzędników. Miasto, z pieniędzy podatników, musi jeszcze zapłacić Francuzom zaległe odsetki oraz pokryć koszty procesu, łącznie prawie 400 tys. zł. Gdyby w ratuszu lepiej czytano przepisy mielibyśmy do wydania 1,5 mln zł. To więcej niż rocznie ratusz wydaje na oświetlenie ulic, placów i mostów lub utrzymanie SP 13.
Przypomnijmy, że w sierpniu 2004 r. odbył się pierwszy przetarg na sprzedaż Kamienioka. Do licytacji stanęło Auchan. Francuzi wpłacili 1,098 mln zł wadium, a potem zaoferowali za działkę 12 mln zł. Magistrat dał im 60 dni na przystąpienie do spisania aktu notarialnego. Auchan jednak zdecydowało, że parceli nie kupi, bo wyszło na jaw, że Kamieniok był jeszcze wtedy formalnie składowiskiem odpadów, a ziemia jest tu skażona. O sprawie było wówczas głośno w mediach.
Urząd Miasta zatrzymał niecałe 1,1 mln zł wadium i ogłosił kolejny przetarg. Tym razem wygrała go poznańska firma Schiever, która zbudowała dla Auchan hipermarket. Ówczesny prezydent Jan Osuchowski zapowiadał, że odłożone na specjalne konto wadium przekaże powiatowi na budowę szpitala. Francuzi upomnieli się co prawda o zwrot pieniędzy, ale prezydent stanął na stanowisku, że skoro nie podpisali aktu notarialnego to kasa przepadła. Z decyzją o rozdysponowaniu 1,1 mln zł Osuchowski jednak się wstrzymał do czasu przedawnienia roszczeń Auchan. I kiedy wydawało się, że kwota ostatecznie przypadnie miastu, Francuzi wnieśli pozew do Sądu Okręgowego. Tu sprawę przegrali. Sąd uznał, że oferta miasta była uczciwa, poparta odpowiednimi ekspertyzami, a Auchan doskonale wiedziało, co kupuje.
Auchan jednak nie ustąpiło i złożyło apelację do Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Ten, ku wielkiemu zdumieniu obecnego prezydenta Mirosława Lenka, przyznał rację Francuzom. Nie badał jednak kwestii, czy oferta miasta była uczciwa. Zbadał za to kwestię zwrotu wadium od strony formalnej. Tu wyszło, że urzędnicy popełnili błąd. Po rozstrzygnięciu przetargu dano Francuzom 60 dni na spisanie aktu notarialnego. Tymczasem, jak wskazał sąd, przepis mówi wyraźnie, że „organizator przetargu jest obowiązany zawiadomić osobę ustaloną jako nabywca nieruchomości o miejscu i terminie zawarcia umowy, najpóźniej w ciągu 21 dni od dnia rozstrzygnięcia”. Magistrat tego nie uczynił. A skoro nie wyznaczył terminu i miejsca podpisania aktu, to – jak czytamy w uzasadnieniu do wyroku – „brak jest podstawy do przyjęcia, że powódka [Auchan] bez usprawiedliwienia nie stawiła się w miejscu i terminie podanym w zawiadomieniu”.
W komisji przetargowej zasiadali naczelnik Wydziału Gospodarki Nieruchomościami Elżbieta Sokołowska i radca prawny Urzędu Miasta. Żadna z tych osób nie zwróciła uwagi na zapisy obowiązującego prawa. Brak również do niego odniesień w przyjętym zaledwie dwa miesiące przed przetargiem zarządu prezydenta w sprawie regulaminu organizowania przetargów.
Prezydent Mirosław Lenk, ryzykując utratę kolejnych 60 tys. zł, zdecydował się wnieść kasację od niekorzystnego wyroku do Sądu Najwyższego. Jest dobrej myśli, wspartej ponoć na opinii wybitnych znawców, z którymi konsultowali się prawnicy ratusza. Wadium, należne odsetki i koszty procesu musiał jednak już zwrócić, bo wyroki sądów apelacyjnych są prawomocne. Winnych nie szukano.
Grzegorz Wawoczny
Najnowsze komentarze