Sobota, 27 lipca 2024

imieniny: Natalii, Aureliusza, Jerzego

RSS

Problemy służby zdrowia

24.07.2007 00:00
MAŁGORZATA LENART. Mniej więcej rok temu, wchodząc rano na oddział, w którym pracuję przeczytałam na rozwieszonym na szklanych drzwiach plakacie, że na Białorusi zarobki lekarzy i pielęgniarek, wielokrotnie przewyższają dochody ich polskich koleżanek i kolegów.

Oczywiście stało się to tematem przewodnim dnia. Komentarzy było dokładnie tyle, ile osób wypowiadających się na ten temat. Wszyscy zbulwersowani taką informacją poczuli gorycz i niesmak takiej sytuacji. No proszę!  W końcu Białoruś, kraj  mniejszy od Polski, nie będący częścią UE, pozostający w dyktatorskich rządach Aleksandra Łukaszenki, a tak docenia swoje służby medyczne. Zastanawiam się tylko, na ile to prawda? Czy tak jest rzeczywiście? Nie byłam, nie widziałam. Z doświadczenia natomiast wiem, że wszędzie "dobrze gdzie nas nie ma". A głosów o tym, że ,,wszędzie'' więcej zarabiają niż my wysłuchuję od lat. Tak jak słucham w TV, że polscy lekarze i pielęgniarki wyjeżdżają masowo do krajów UE, szczególnie do Anglii, Irlandii i tam - oczywiście - robią furorę swoimi zawodowymi kompetencjami. Mało kto zauważa jednak, że poprzedni rząd pod przywództwem premiera Leszka Millera całkowicie zaprzepaścił szansę godnego zaistnienia w UE zawodów polskiej pielęgniarki i położnej, ignorując ich kompetencje  i wykształcenie, degradując je w oczach unijnych koleżanek i sprowadzając do rangi co najwyżej pomocy pielęgniarskiej. Na takie zaniedbania nie pozwolił sobie żaden rząd krajów, które wraz z Polską weszły do Unii.  Zastanawiam się więc - ile naprawdę polskich pielęgniarek i położnych wyjechało i dzisiaj pracuje w swoich zawodach…?

Od roku przymierzano się do ogólnopolskiego strajku lekarzy, który był przewidywany na maj 2007r. Dzisiaj, po wielu tygodniach strajków w różnej formie - protestów, głodówek, odstąpienia lekarzy od prowadzenia rozmów z pozostałymi grupami zawodowymi ściśle przecież ze sobą powiązanymi, manipulacjach politycznych, próbach załatwiania sobie cudzymi rękami własnych interesów, najbardziej zaskakujących aktach poparcia manifestacji i "białego miasteczka" przed kancelarią Premiera Rządu RP i prowadzenia wielu rozmów, doszliśmy wreszcie do momentu zaprzestania głodówek, oraz likwidacji tegoż miasteczka. Efekt -  nie uzyskano niczego. 

Dzisiaj polska służba zdrowia jest równie schorowana jak jej pacjenci. Wieloletnie zaniedbania, nie dofinansowanie, złe zarządzanie, "szara strefa" - wiążące się z 50-oma latami socjalizmu i nieudolnością poprzednich rządów -  po roku 1989 - zrobiły swoje. Trudno się więc dziwić tej sytuacji.

Niektórzy jednak mówią, że pieniądze na służbę zdrowia są. I ja mam takie wrażenie! Tylko, trzeba sobie odpowiedzieć - gdzie? Jakie są realne płace  w służbie zdrowia? Od kogo bezpośrednio zależy ich wysokość? Jak wpływa na nie stan finansowy konkretnej placówki służby zdrowia? Na ile zasadnym jest postulat o "równaniu w górę wszystkim po równo"? Czy ma sens postulowanie tegoż zanim podejmie się szeroką merytoryczną dyskusję na temat finansowej kondycji NZOZ-ów, na temat regulacji finansowo - prawnych funkcjonowania gabinetów prywatnych, na temat łączenia miejsc pracy w publicznej i niepublicznej służbie zdrowia? Podobnych pytań i wątpliwości jest wiele.

Wiele też  pielęgniarek i położnych ledwie wiąże koniec z końcem. Aby to zmienić potrzebne są zmiany szeregu aktów prawnych, których nie da się załatwić jednym pociągnięciem pióra.

Doprawdy potrzeba tu Salomona, by rozwiązać te nawarstwione przez przeszło 60 lat po wojnie problemy. Bez wątpienia - personel medyczny za swą ciężką i odpowiedzialną pracę powinien zarabiać więcej. Dziś, w obliczu strajków, protestów jest jednak coś, co mnie osobiście cieszy.  Niby niczego konkretnego nie wywalczono, ale dla mnie istotny jest fakt, że obecny rząd nie wszedł w dyskusję i negocjacje tylko z jedną, uprzywilejowaną medyczną grupą zawodową spośród wielu należących do polskiej służby zdrowia. Tym bardziej, że co wnikliwsi łatwo odkryją, iż środowisko jednym głosem niestety nie mówi. Warto mocno zaakcentować też, że postulowana przez wielu prywatyzacja tego strategicznego sektora państwa nie jest żadnym panaceum na bolączki środowiska, zaś sprowadzona do "dzikiej" prywatyzacji może okazać się opłacalną dla bardzo wąskiej grupy i zgubą dla wielu tysięcy pracowników służby zdrowia oraz rzeszy pacjentów, czego - mam nadzieję - nie będziemy musieli już wkrótce  boleśnie odczuć na rodzimym gruncie.

Małgorzata Lenart
pielęgniarka, radna PiS

  • Numer: 30 (797)
  • Data wydania: 24.07.07