Niedziela, 1 września 2024

imieniny: Bronisławy, Idziego, Bronisza

RSS

Jest kasa, jest efekt

26.06.2007 00:00
Jak są pieniądze, to i impreza wypali. Tegoroczne Dni Raciborza pokazały, że nie ma się co cackać z wrześniowym maratonem mało interesujących wydarzeń kulturalnych (z reguły nie dla przeciętnego mieszkańca), tylko trzeba zaprosić kilka dobrych zespołów i dać się ludziom pobawić w plenerze. Przy piwie, wacie cukrowej, dmuchanych zamkach itp.

Sukces – jak zwykle – ma wielu ojców, a klęska jednego jelenia. Pierwszy ojciec sukcesu – prezydent Lenk, może w końcu strzepać popiół z głowy po wpadce z sylwestrem 2006/2007. Przypomnę, że w ostatniej chwili koncert przeniesiono z pl. Długosza do sali RCK przy ul. Chopina, gdzie nikt oczywiście nie przyszedł, a miasto zapłaciło za granie do pustych krzeseł. Wypada mieć nadzieję, że prezydent nie obniży lotów, a kolejne Dni Raciborza, w tym przyszłoroczne obchody 900–lecia miasta, będą jeszcze lepsze.

Samozachwytu nie kryją kolejni ojcowie, czyli organizatorzy z Raciborskiego Centrum Kultury. Trzeba przyznać, że postarali się (szczególnie Michał), by imprezę nagłośnić i to przy pomocy niezłych plakatów i ulotek. Dobór repertuaru też dobry. RCK wyszedł z ulubionych sal kameralnych na świeże powietrze i jak widać, wychodzi mu to na zdrowie. Ale powiedzmy sobie szczerze: mając taki budżet (100 tys. zł), nie trzeba się zbytnio wysilać, by znaleźć kilka gwiazd i agencję, która obsłuży scenę. Miasto dało kasę i zaufało RCK. Równie dobrze mogło ogłosić przetarg, a doświadczony impresariat zafundowałby nam nie gorszą imprezę. Ale skoro RCK dał radę, to trzeba wierzyć, że tak dobrze będzie już zawsze.

W przypadku speców od kultury z ul. Chopina ważny jest nie tylko zachwyt, ale i rachunek sumienia. Powinni uklęknąć w konfesjonale i szczerze wyznać, dlaczego przez lata namiętnie bili pokłony nie zwykłym zjadaczom chleba żądnym rozrywki, lecz koneserom – znawcom jazzu, poezji, piosenki aktorskiej itd. No i powiedzieć otwarcie: wielka czerwcowa impreza w plenerze to nie był nasz pomysł. Byliśmy tylko wykonawcami. Ale będziemy już kreować podobne pomysły.

Teraz o tym, co było złe. Bądźmy szczerzy. Pl. Długosza był może dobry na masówki w PRL–u, ale nie na koncerty. Jaką radochę z Arki Noego ma dziecko, które zamiast swoich małych idoli widzi – za przeproszeniem – tyłki stojących przed nim ludzi, nieraz z papierosem czy puszką piwa w ręku? Co to za frajda dla ojców, którzy muszą cierpliwie znosić ciężar swoich pociech na spoconych ramionach, byle tylko kątem oka ogarnęły to, co się dzieje na scenie?

Pamiętam, jak właśnie w PRL–u szereg koncertów, pokazów rodeo itp. odbywało się na stadionie na Ostrogu. Waliły tam tłumy. Każdy wszystko widział i wygodnie siedział. Dookoła korony rozstawiano różnego rodzaju „budy” i kramy. Toalety są tam porządne, a nie jakieś cuchnące toj–toje. No i każdy może się gardłować, ile chce. Nikomu to nie będzie przeszkadzać. Miejsc parkingowych też dość.

Może więc – Panie Prezydencie – warto zastanowić się nad tym, jak ożywić to smutne dziś miejsce przy parku nad Odrą.

Grzegorz Wawoczny redaktor naczelny Nowin Raciborskich

  • Numer: 26 (793)
  • Data wydania: 26.06.07