Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Sekretna bombela

05.06.2007 00:00
Raciborska bombela procesyjna wróciła z pracowni konserwatorskiej. To jeden z ciekawszych i najbardziej tajemniczych zabytków naszego Muzeum.

Bombela była eksponowana w Muzeum w latach 80. i 90. XX w. Potem trafiła do magazynu z powodu stale pogarszającego się stanu zachowania. Z końcem minionego roku została przekazana do krakowskiej Pracowni Konserwacji Tkanin, gdzie zajęła się nią Barbara Kalfas – jedna z najlepszych polskich specjalistek od renowacji. Wróciła stamtąd z początkiem maja. Dziś bezcenny zabytek zdobi salę koncertową Muzeum przy ul. Gimnazjalnej.

– Nie mamy pewności, że bombela to właściwe określenia. Skłaniałbym się do nazwy „umbrela”, czyli parasol, najprawdopodobniej procesyjny, być może wykorzystywany do osłony monstrancji – mówi historyk dr Norbert Mika. Podobne do Miki wątpliwości ma Barbara Kalfas. Kiedy w maju omawiała proces renowacji eksponatu, przy nazwie „bombela” postawiła znak zapytania. W słownikach języka polskiego i wyrazów obcych nie ma tego słowa. Na próżno też szukać go na polskich stronach w Internecie.

Niewiadome nie dotyczą jednak tylko nazwy. Tajemnicą pozostaje, skąd zabytek pochodzi, jak pierwotnie wyglądał i czy – tak jak dziś – wieńczył go krucyfiks?

– Kiedy w 1983 r. na powrót otwarto dla zwiedzających podominikański kościół św. Ducha, bombela znalazła się na wystawie wraz z innymi zabytkami procesyjnymi – wspomina Marian Zawisła, kierownik Działu Sztuki Muzeum. Nie eksponowano jej jednak tak jak dziś z krzyżem. – Leżała w magazynie nakryta jakimś płótnem. Daliśmy ją na wystawę ze świecznikami – dodaje Zawisła.

Ale gdy znalazły się pieniądze na konserwację, z lektury zapisów inwentaryzacyjnych wynikło, że bombela stanowi komplet z krucyfiksem. – Mieliśmy krzyż pasujący do niej rozmiarowo. Uznaliśmy, że o niego właśnie chodzi, ale nie ma 100 proc. gwarancji, że to autentyczny komplet – słyszmy od Zawisły.

W 1983 r. umieszczono przy niej kartkę z informacją, że pochodzi z klasztoru dominikanów w Raciborzu. Żadnych potwierdzających tego dokumentów jednak nie ma. – Nie pamiętam dokładnie, ale mówił tak któryś z historyków – wspomina kierownik Działu Sztuki.

– Bombela to obiekt zabytkowy, który w Muzeum w Raciborzu znajduje się od czasów funkcjonowania przedwojennego Heimatmuseum. Jest wpisany do inwentarza Działu Sztuki pod nr MRS – 122 – napisało Muzeum w swoim komunikacie.

Zdaniem Norberta Miki wątek dominikański to tylko jedna z hipotez, choć warta zbadania, bo bracia kaznodzieje, którzy mieli przy kościele św. Jakuba swój klasztor, urządzali liczne procesje. Raciborzanie pielgrzymowali do kaplicy św. Tomasza z Canterbury na zamku oraz kościoła św. Jana Chrzciciela na Ostrogu, we wspomnienie św. Marcelego – patrona miasta oraz Tomasza Becketa, św. Jana Chrzciciela oraz w Dni Krzyżowe. Procesje ku czci Marcelego odbywały się jeszcze w XIX w., ale zamiast do zamku szły z kościoła św. Jakuba do świątyni farnej.

Dominikanów wygnano z klasztoru w 1810 r. Kasata objęła także raciborskie konwenty franciszkanów, bożogrobców i dominikanek. Wystrój świątyń i paramenty kościelne stały się nagle zbędne. Część przejęły okoliczne parafie, resztę rzeczy sprzedano bądź po prostu wyrzucono. Kiedy w 1927 r. otwierano Muzeum w Raciborzu, trafiło tu szereg eksponatów zalegających na plebaniach czy strychach kościołów. Nikt nie wiedział, gdzie pierwotnie się znajdowały, bo nie prowadzono żadnych szczegółowych inwentarzy. Po prostu księża uznali, że muzeum będzie dla nich najlepszym miejscem, skoro w codziennej posłudze były już nieprzydatne.

– Bombola raczej nie służyła niczemu innemu, jak osłonie Najświętszego Sakramentu – komentuje dr Mika. Problem jednak w tym, że podobnych eksponatów zachowało się niewiele, a jeśli ten rzeczywiście pochodzi z Raciborza, to musiał być przeznaczony dla szczególnej monstrancji. Takowy zabytek znajdował się do 1945 r. w Raciborzu. Chodzi o słynną kustodię z kościoła farnego, pod koniec wojny zagrabioną przez Rosjan (dziś ponoć ukrywana jest w zbiorach Ermitaża w Sankt Petersburgu). Powstała w 1495 r. Do dziś nie udało się zidentyfikować pracowni złotniczej, w której została wykonana.

– Sądzę, że bombola jest niekompletna. Najprawdopodobniej był do niej płaszcz lub sukienka, która narzucona z góry maskowała konstrukcję podtrzymującą baldachim – uważa Marian Zawisła.

Zachowały się natomiast wotywne plakietki z trybowanej blachy. Pochodzą z XVII/XVIII w. Podczas konserwacji odczytano nazwiska fundatorów: Irzyka Fulneczka, Hazy Fulneczkównej, Christiana Haslocka oraz Anny Marii Haslockin. Na jednej z nich jest data 1680.

– To na pewno zamożne osoby będące w prawie miejskim, czyli mieszczanie, być może ci, którzy sfinansowali wykonanie bomboli – komentuje Norbert Mika.

Grzegorz Wawoczny

  • Numer: 23 (790)
  • Data wydania: 05.06.07