Apetyt na rower
Cenna pamiątka, po jednym ze wspaniałych raciborskich duszpasterzy, przechodziła z rąk do rąk. Rower najpierw posiadał sąsiad księdza Gadego, później ksiądz Szywalski, a dziś cieszy się nim ksiądz Wycisk.
Były proboszcz parafii św. Józefa w Raciborzu–Ocicach, Bernard Gade, zapisał się w pamięci ludzi jako wytrawny rowerzysta. Ascetyczna postać w kapeluszu, na czarnym rowerze niemieckiej marki Adler, w skwarze, deszczu, wichurze a nawet gołoledzi znana była na całej Raciborszczyźnie. – Jestem przekonany, że ksiądz wjechał do nieba na rowerze – zapewnia ksiądz Henryk Wycisk, wielki miłośnik kolarstwa i były proboszcz parafii, w której duszpasterzował prałat Gade.
Historia roweru
Legendarny rower ksiądz Bernard Gade odziedziczył w 1945 r. po bracie Maksymilianie. Jeździł na nim aż do momentu, gdy stracił wzrok. – Pamiętam, że ostatni raz wspólnie jechaliśmy na odpust do Studziennej – wspomina ksiądz Wycisk. Jeszcze za życia ocicki kapłan przekazał go sąsiadowi, a w przeddzień jego śmierci w 1995 r. jednoślad przeszedł w ręce księdza Szywalskiego ze Studziennej. Wielki przyjaciel prałata jeździł na rowerze 12 lat. Aż do dnia nieszczęśliwego wypadku, gdy na rower najechał samochód, krzywiąc ramę. Zrujnowany „kręgosłup” pojazdu wymieniono wtedy na inny marki Möve. Na szczęście nie wyrzucono starego. Na w połowie oryginalnym rowerze prałat Jan Szywalski pokonał jeszcze 2500 km. Gdy odwiedził w Bolesławiu pokój, w którym zgromadzone zostały meble i rzeczy codziennego użytku księdza Gade, zdecydował, że rower również powinien tam stanąć. Wszystkie pamiątki są, jak powtarza ksiądz Wycisk, własnością parafii św. Józefa w Ocicach, jednak ze względu na brak miejsca na tamtejszej plebanii, przechowywane są w Bolesławiu.
Znów oryginał
W Ocicach znalazł się blacharz–mechanik, który podjął się wyprostowania zniszczonej ramy. Na oryginalnym rowerze proboszcz odbył, 19 maja, drugą diecezjalną pielgrzymkę na Górę Św. Anny. Droga, którą z Raciborza pokonuje w 2,5 godziny, na legendarnym rowerze zajęła mu aż cztery. Było nieco ciężko, ale jak mówi, rower ma dobre przełożenie, jest dobrze wyremontowany i chociaż jest „przyciężkawy”, jeździ się na nim dobrze. – Choć prowadziłem rower ok. 500 m, ostatni najbardziej stromy podjazd pokonałem „na pedałach”. Jestem przekonany, że jechaliśmy z księdzem Gade we dwójkę – mówi ze wzruszeniem ksiądz Wycisk. – Na górze był podziw dla pojazdu, wywiady, flesze aparatów i radość, że ksiądz Gade z pewnością „z góry” ją z nami dzielił – dodaje ks. Wycisk.
Basia Staniczek
Najnowsze komentarze