W szpitalu spokojnie
Nastroje strajkujących w szpitalach lekarzy są coraz bardziej bojowe. Oliwy do ognia dolewają publiczne, nieprzychylne im wypowiedzi rządzących. Pomimo tego w raciborskim szpitalu, strajk przebiega spokojnie. Podobnie, jak w całej Polsce, nie wiadomo, kiedy się zakończy.
– Nikt chyba nie wierzył w to, że dojdzie do działań, planowanych na 21 maja, choć poprzedziły je wielomiesięczne przygotowania i dwie akcje ostrzegawcze. Wysyłaliśmy do rządzących nasze apele i postulaty, ale spotykało się to jedynie z lekceważeniem – mówi Piotr Szczerbicki, ortopeda z raciborskiego szpitala rejonowego i przewodniczący Oddziału Terenowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Strajk bezterminowy w szpitalach rozpoczął się 21 maja. Zamknięte zostały przyszpitalne przychodnie. Lecznica działa jak podczas ostrego dyżuru. Przyjmowani są jedynie chorzy w sytuacji zagrożenia życia. Na czas nieokreślony zostały odłożone planowane zabiegi operacyjne. – Szpital w zasadzie pracuje normalnie. Na niektórych oddziałach jest komplet pacjentów, którzy mają zapewnioną opiekę medyczną. Wykonywane są operacje u tych osób, które zostały przyjęte do szpitala przed strajkiem, tak, by nie przerywać ich leczenia – mówi Ryszard Rudnik, dyrektor raciborskiego szpitala. Zapewnia, że codziennie spotyka się z komitetem strajkowym i monitoruje sytuację. – Wszyscy mamy świadomość, że musi zmienić się sposób finansowania służby zdrowia. W tym roku będą zawierane nowe umowy na kontraktowane świadczenia medyczne na kolejne trzy lata. Zasady nie zostały jeszcze ustalone. Być może, dzięki temu strajkowi, kontrakty będą korzystniejsze – przypuszcza dyrektor Rudnik. Przyznaje, że codziennie też stara się namówić lekarzy do tego, by podjęli pracę w przychodniach, bo, jak przyznaje, ich zamknięcie stanowi kłopot przede wszystkim dla pacjentów.
– Forma strajku została uzgodniona już wcześniej w całym kraju i nie zamierzamy się z tego wyłamywać – mówi Piotr Szczerbicki, przewodniczący komitetu strajkowego w raciborskim szpitalu. Przyznaje, że w razie niepowodzenia akcji zdesperowani lekarze mogą podjąć jeszcze bardziej radykalne kroki, czyli zwolnić się z pracy. – To pierwszy tak radykalny strajk. Robimy to nie tylko dla dobra środowiska medycznego, lecz także pacjentów – podkreśla Szczerbicki. Protestujący domagają się wyższych wynagrodzeń, dla lekarza bez specjalizacji 5 tys. zł, dla specjalisty 7,5 tys. zł brutto. Obecnie ich podstawowe pensje są dużo niższe. Lekarz bez specjalizacji zarabia nawet niecały 1 tys. zł na rękę. Strajkujący nie kryją, że w sumie ich wynagrodzenia są wyższe, jednak dzieje się to kosztem pracy nawet ponad 300 godz. miesięcznie. Żądają także reformy finansowania całej służby zdrowia
Dyrektor szpitala przyznaje, że ludzie do strajku lekarzy podchodzą raczej spokojnie i wyrozumiale. – Ewentualne skargi, jakie do mnie docierają, utrzymują się na podobnym poziomie, jak podczas normalnych dni pracy – twierdzi. Podobne obserwacje ma przewodniczący strajkujących lekarzy.
Rozczarowania sytuacją nie kryje Anna Wieczorek z Kuźni Raciborskiej, która przyjechała z wnuczką na umówioną wizytę w poradni pulmonologicznej. – Wiedziałam o strajku, ale jeszcze w dniu, w którym się rozpoczynał pielęgniarka powiedziała, że lekarz przyjmie wnuczkę, więc przyjechałam na umówiony termin. Niestety, poradnia jest zamknięta. Trudno, wracamy do domu – mówi kobieta. Jest jedną z nielicznych osób, które tego dnia można spotkać na korytarzu przed rejestracją.
Pacjentów za to nie brakuje na szpitalnych oddziałach. – Nie odczułem, by odbywał się tu jakikolwiek strajk. Mam normalną opiekę medyczną – zapewnia Tadeusz Grabowski z Kuźni Raciborskiej, leżący od kilku dni na ortopedii z urazem nogi. W pełni popiera żądania lekarzy. – Dopiero będąc w szpitalu widać, jak ciężko pracują i ile poświęcają na to czasu – dodaje mężczyzna.
Na sali obok Oswald Polak z Raciborza czeka na operację, która miała odbyć się już kilka dni temu. – Z powodu strajku termin został przesunięty. Mogłem być już w domu, ale cóż... Lekarzom trzeba przyznać, że dbają o pacjenta, nie dają odczuć, że strajkują. Należy im się taka zapłata, o jaką się starają – mówi pacjent.
Weronika Siedlaczek
Niech lepiej zarabiają, ale powinni się jakoś porozumieć w tej sprawie a nie strajkować. Złości mnie to. Mam skierowanie do poradni, ale nie mogę się do niej dostać z powodu strajku. Nie wiadomo, kiedy będzie wyznaczony następny termin. Poradnie powinny być czynne.
Dariusz Górski
Popieram lekarzy, mają rację. Ich zarobki są nieadekwatne do wykształcenia i wykonywanego zawodu. Przecież oni nie produkują śrubek, ale leczą ludzi, są odpowiedzialni za ich zdrowie i życie i za to, co robią, należy im się szacunek. Muszą mieć odpowiednie warunki do pracy.
Dorota Artymiak
Jestem za tym, by lekarze zarabiali lepiej, bo sama pracuję w służbie zdrowia. Jednocześnie rozumiem rozgoryczenie pacjentów. Moje dziecko pół roku czekało na operację w krakowskim szpitalu, ale z powodu strajku termin został przesunięty i nikt nie wie, na kiedy.
Aleksandra Dik
Najnowsze komentarze