Roki jak Rocky
Życie w stolicy zawróciło mi początkowo w głowie, ale teraz myślę już tylko o sporcie – mówi pływak.
NR: Jesienią 2005 roku wyjechał Pan z Raciborza i przeniósł się do AZS AWF Warszawa.
Michał Rokicki (23 lata): W tym klubie jestem dokładnie od stycznia zeszłego roku. To w sumie klub jak każdy inny. Trochę męczące są treningi już parę minut po piątej rano, bo później basen jest zajęty.
– Jako kadrowicz nie odczuł Pan różnic w obciążeniach treningowych, ale życie w wielkim mieście pewnie kusiło swoimi atrakcjami...
– Początkowo niestety tak, ale szybko zrozumiałem, że kariera sportowa jest najważniejsza. Noc trzeba przespać, żeby wstać na poranny trening. Poza tym absencja treningowa oznacza kary finansowe.
– Start na MŚ był udany. Osiągnął Pan najlepsze w karierze wyniki.
– Dotąd mogłem się chwalić jedynie szóstym miejscem w sztafecie w ME w Budapeszcie. Jak widać tylko do sztafet się nadaję (śmiech). Uważam, że na 200 m kraulem pływam średnio, jednak zebrać czterech równych chłopaków do sztafety nie jest tak łatwo. Australijczycy mogą wystawić parę takich drużyn, a u nas są trudności z jedną.
– Wraca Pan myślami do Mistrzostw Świata w Australii?
– Trener nas przestrzegał, że pierwsze dni będą trudne i potwierdziło się. Finał sztafet traktowaliśmy z lekkim dystanem, ale później byliśmy szczęśliwi z rezultatu. Wygrać z Francją czy Chinami to wspaniałe uczucie.
– Spodziewał się Pan, że tak szybko wywalczy kwalifikację na IO?
– Ależ skąd! Odkąd jestem w kadrze przewinęło się przez nią wiele osób. Nie wytrzymywali stresu nieustannych kwalifikacji. Konkurencji przybywa, ale ciągle jestem od niej lepszy.
– Nie myślał Pan, żeby wyjechać za granicę tak jak np. Katarzyna Dulian?
– Teraz jest mi całkiem dobrze. Do igrzysk mam rozpisane wszystkie starty. Na razie jest dobrze. W Dębicy przegrałem tylko z „Korzeniem” i Stańczykiem. Przygotowuję się do zawodów Pucharu Świata.
–Mało brakowało a skończyłby Pan z pływaniem.
– To, że stało się inaczej zawdzięczam trenerowi Kunickiemu. Pomógł mi wrócić, gdy myślałem, że wszystko skończone, poświęcał prywatny czas. Nie zapomnę mu tego.
– Jak Pan spędza wolny czas w Raciborzu?
– Odpoczywam. Oglądam na okrągło MTV Base. Muzyka bardzo mi pomaga w treningach. Lubię np. Cypress Hill i DMX.
200 m kraulem to trudny dystans – mówi trener Marcin Kunicki. Jego zdaniem porównywalny do biegu na 400 metrów. – Pamiętam jak „Roki” po treningach, wyczerpany zasypiał w szatni. Obecnie prezentuje poziom jaki osiąga 3-4 zawodników w Polsce. Pamiętam jak wielu go skreśliło przed paroma laty. Zmarnowano by kolejny talent. Teraz Michał będzie pierwszym pływakiem, wychowankiem „Victorii”, który pojedzie na IO – podkreśla trener. – Następnym będzie mój maleńki syn Maksymilian w 2025 roku – dodaje ze śmiechem M. Kunicki.
Rozmawiał M. Weidner
Najnowsze komentarze