Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Do odważnych świat należy

08.05.2007 00:00
Dredy i kolczyki wyróżniają ich z tłumu. Swoim wyglądem często wzbudzają sensację wśród otoczenia.

Dredziarze

Grzegorz i Krzysztof są studentami III roku historii w PWSZ.

– Od kiedy nosicie dredy i co Was do ich zrobienia natchnęło?
Grzegorz: Dredy zrobiłem sobie jakiś 4,5 roku temu. Od dawna nosiłem długie włosy i w końcu postanowiłem coś z nimi zrobić, nie chciałem ich obcinać, a zrobienie dredów było moim marzeniem od kiedy pamiętam, więc postanowiłem sobie je zrobić. Stwierdziłem, że mogą ciekawie na mojej głowie wyglądać. A jakby coś nie wyszło, to zawsze mogę je obciąć, bo przecież w życiu należy próbować różnych ciekawych rzeczy.
Krzysiek: Ja zrobiłem dredy 5 lat temu, dokładnie po maturze. Uważam, że w życiu każdego mężczyzny przychodzi taki czas, w którym musi coś w sobie zmienić, więc ja postanowiłem z moich długich włosów, które i tak już mi się znudziły zrobić sobie dredy. I podobnie jak kolega Grzesiek nie wzorowałem się na żadnych idolach ze świata show-biznesu, tylko doznałem filozoficznego objawienia, które utwierdziło moją myśl.
– Gdzie, jak i kto wam je robił?
Krzysiek: Dredy robił mi jeden z najsławniejszych ludzi z okolic Raciborza, specjalizujący się w tego rodzaju fryzurach – chłopak o ksywie „Kalafior”. Robił mi je początkowo w parku, a później u mnie w domu.
Grzesiek: Mnie robiła znajoma, idąc do niej myślałem, że jest profesjonalistką w tym co ma zamiar zrobić na mojej głowie, ale jak się okazało robiła to drugi raz w życiu. Trochę mnie to przeraziło i rzeczywiście początkowo nie byłem w pełni zadowolony z ich wykonania, ale z dnia na dzień coraz bardziej zaczęły mi się podobać. A dziewczyna, mimo tak małego doświadczenia, naprawdę starannie to zrobiła, no i się przyzwyczaiłem do mojego nowego wyglądu.
– Ile kosztuje i ile czasu zajmuje zrobienie sobie takiej fryzury?
Grzesiek:
Znajoma zrobiła mi je szydełkiem, nie chciała za to kasy, ale dałem jej 50 zł, bo w końcu dużo czasu na to poświęciła. Robiła je po dwie godziny przez 4 dni. Zajęło to tyle czasu, ponieważ bardzo bolała skóra głowy. Po ich zrobieniu przez tydzień nie moglem normalnie spać, aż się skóra przyzwyczaiła i wszystko powróciło do normy.
Krzysiek: Zrobienie moich dredów powierzyłem specjaliście „Kalafiorowi”, o którym już wcześniej mówiłem, kosztowało mnie to 150 zł, cena jest zależna od długości włosów. Moja zmiana fryzury trwała 9,5 godz. w ciągu jednego dnia. Każdy dred okropnie bolał, ponieważ wykonawca wyznaje zasadę, że jak nie zaboli, to nie jest dobrze zrobiony. Do ich tworzenia posłużyło mu również szydełko.
– Jak o nie dbacie?
Grzesiek: Ja o nie szczególnie nie dbam, początkowo myłem je szarym mydłem, ponieważ wszystkie szampony generalnie pomagają w rozczesywaniu włosów, a ja potrzebowałem dokładnie odwrotny skutek. A po dłuższym czasie ich noszenia myję je raz w tygodniu zwykłym szamponem, po czym suszą się przez pół dnia. Raz na jakiś czas kolega mi je poprawia, czyli dokręca za pomocą szydełka.
Krzysiek: Ja na początku dużo czasu im poświęcałem, bo jak się na początku o nie dba, to dłużej trzymają; samo dokręcanie zajmowało mi jakieś 4 godziny. Potem to już doszedłem do wprawy i zajmuje mi to około godziny raz na jakiś czas. Tak jak kolega, myję je raz w tygodniu zwykłym szamponem, chyba że są mocno zakurzone, czy jakoś szczególnie brudne.
– Jak zareagowało Wasze najbliższe otoczenie na tak radykalną zmianę wyglądu?
Grzesiek:
Na początku moja mama się burzyła, była niezadowolona, ale nie robiła mi jakichś awantur z tego powodu, a teraz już się pogodziła i nawet jej się spodobało. Natomiast dziadek nie mógł się z tym pogodzić w zasadzie do końca życia. Podobną reakcję mieli nauczyciele, ewidentnie im się to nie podobało, nazywali mnie „klaunem” albo „brudasem”.
Krzysiek: Moi bliscy na początku przeżyli szok, przez długi czas słyszałem pytania: Co zrobiłeś? Jak ty wyglądasz? Ale z czasem się pogodzili i teraz nie chcą, żebym je ściął.
– A z jakimi reakcjami spotykacie się na co dzień, na ulicy?
Grzesiek:
Reakcje są różne, głównie ludzie starsi nieprzychylnie na nas patrzą, boją się nas. Jakiś czas temu w Katowicach spotkała mnie bardzo niemiła niespodzianka. Grupa skinów zaczęła za mną biec, chcieli mnie zbić, ale na szczęście uciekłem im. Ale poza tym incydentem nic niemiłego mnie jak do tej pory nie spotkało.
Krzysiek: Społeczeństwo różnie reaguje, głównie babcie i małe dzieci nieufnie do nas podchodzą. Ale wcześniej ludzie z dredami wzbudzali więcej emocji na ulicach niż teraz. A wynika to z tego, że teraz więcej ludzi decyduje się na ten krok.
Grzegorz i Krzysiek: Na zakończenie chcemy jeszcze dodać, że nasze dredy są w pełni naturalne, ponieważ nie znosimy sztuczności.

Dziewczyny z kolczykami

Michalina 21 lat, studentka II roku socjologii w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Raciborzu.

– Kiedy i gdzie przekłuwałaś sobie uszy i nos?
– Wszystkie dziurki zrobiłam między 15 a 16 rokiem życia, uszy przekłuwałam w salonie kosmetycznym - specjalnie przeznaczonym do tego zabiegu pistoletem, koszt każdego przekłucia to ok. 25 zł. A w nosie przekłułam sama igłą odpowiedniej grubości. Łącznie mam 6 kolczyków, 4 w lewym uchu, 1 w prawym i 1 w nosie.
– Byłaś nieletnia jak przekłuwałaś uszy, czy musiałaś pokazać zgodę rodziców w salonie kosmetycznym?
– W żadnym salonie kosmetycznym bez zgody rodziców  lub prawnych opiekunów nie mogą przekłuć nieletniej osobie żadnej części ciała. Ale zgoda może być na piśmie, więc większość nastolatków podrabia podpisy rodziców, ja nie byłam lepsza i też tak zrobiłam.
– Jaka była reakcja rodziców na taką liczbę kolczyków?
–  W ogóle im się to nie podobało, kazali mi je zdjąć, ale ja postanowiłam w imię buntu jeszcze bardziej im dopiec i sama przekłułam sobie igłą nos. Upłynęło trochę czasu i sami się z tym pogodzili.
– A nauczyciele w szkole jak reagowali?
– W szkole, ku mojemu zdziwieniu, nauczyciele w ogóle nie zwracali uwagi, nie krytykowali mojego wyglądu, może trafiłam na szczególnie nowoczesnych i tolerancyjnych nauczycieli? Większą sensację wzbudzałam wśród rówieśników.
– Masz zamiar w przyszłości zdjąć kolczyki?
– Ewentualnie wtedy, gdy będzie tego wymagała praca, na przykład w jakichś urzędach  czy poważnych placówkach, instytucjach. Bo przecież w Polsce takie ozdoby są negatywnie odbierane zarówno przez pracowników jak i klientów. Ale i tak jestem zdania, że nasze pokolenie wprowadzi pewne zmiany w tej kwestii i nie będzie już nas szokować widok kobiety z kolczykiem w nosie pracującej na szczeblu administracyjnym.

Ania 23-letnia studentka II roku filologii czeskiej PWSZ w Raciborzu.

– Kiedy i gdzie robiłaś piercingi?
– To było bardzo dawno temu, szczerze mówiąc nie pamiętam, ale na pewno nie miałam jeszcze 18 lat kiedy przekłułam sobie uszy, a  kolczyk w wardze noszę od jakiegoś roku. Wszystkie dziury zrobiłam w salonach kosmetycznych.
– A ile płaciłaś za przekłucie?
– Ceny uzależnione są od miejsca, w jakim decydujemy się na takową ozdobę. A zatem jedna dziurka w uchu kosztowała mnie jakieś 24 zł, była przekłuwana specjalnym pistoletem i dostałam od razu kolczyk, który musiałam nosić przez jakiś czas. Ten kolczyk wykonany jest ze stali chirurgicznej, która ma chronić przekłute miejsce, by  nie dostały się w nie zarazki. Natomiast kolczyk w wardze kosztował mnie już więcej, przekłuwany był igłą z miejscowym znieczuleniem.
– Dlaczego zadecydowałaś się na tak liczne przekłucia?
– Ponieważ uważam, że piercing czy tatuaże to dobry sposób na ozdobę ciała.
– Podejmując tę decyzję na kimś się wzorowałaś?
– Nie, kolczyki zrobiłam z własnych chęci, nie inspirowałam się żadną gwiazdą.
– Będziesz jeszcze robić sobie gdzieś kolczyki?
– Tak, w najbliższym czasie chcę sobie zrobić kolczyk w języku i tak zwaną „sztangę” na uchu. Myślę, że już lada moment uda mi się to zrealizować.
– Osoby, które zwracają na Ciebie uwagę na ulicy częściej odbierają Twój wygląd pozytywnie, czy negatywnie?
– Zdarza mi się bardzo często wzbudzać sensacje u przechodniów, najczęściej wśród dzieci, bardzo często zaczepiają mnie i pytają czy boli?
– A boli?
– Tak, przez pierwsze 2 tygodnie bardzo bolało, szczególnie ten na wardze. Musiałam nawet przestrzegać pewnego rodzaju diety, nie mogłam jeść nabiału ani pić alkoholu. Jeśli bym tego nie przestrzegała, mogło by dojść do zakażenia przez powstałe bakterie.
– A zgodziłabyś się, gdyby Twoje dzieci poszły kiedyś w Twoje ślady?
– Tak, pozwolę im na to, ale muszą być w odpowiednim wieku, bo moja decyzja też była przemyślana.

Justyna Langer

  • Numer: 19 (786)
  • Data wydania: 08.05.07