Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Smak wesela na wsi

24.04.2007 00:00
W całych Bieńkowicach pachnie weselnym kołoczem.

W kuchni Marii Barciagi od rana tłok i gwar. Na stole, kuchennych meblach, piecu i wszędzie, gdzie tylko możliwe, leżą paczki maku, rodzynek, migdałów, kostki masła i wiele innych produktów do wyrobu ciasta. W fartuchach krzątają się siostry, sąsiadki i przyjaciółki. Zebrały się, bo w domu Barciagów piecze się kołocze. I to nie byle jakie, bo weselne.

Pierwszego dnia, wspominając własne śluby i przyjęcia, kobiety zagniatały posypkę, rozdrabniały 50 kg białego sera. – Wychodziłyśmy za mąż z siostrą Moniką tego samego dnia. Kołaczyków rozniosłyśmy o wiele więcej niż dziś pieczemy dla syna a orkiestrę miałyśmy z Raciborza – mówiła pani Marysia.

Drugiego dnia robota wrzała już od szóstej rano. Pod czujnym okiem Adama Wyleżoła w bieńkowickiej  piekarni panie wyrabiały i wałkowały ciasto, rozłożyły na okrągłe placki i zawinęły 50 kg białego sera, 10 kg maku i 15 kg jabłek. – Ciasto trzeba wyczuć w palcach, nie można kierować się przepisem, a trzeba doświadczeniem – mówiły między sobą.

Na wierzch kołoczy nakłada się posypkę. – Kucharki kładą ją różnie, według własnego doświadczenia. Najlepiej jest zakładać jedną warstwę posypki na drugą, wtedy się nie rozjedzie podczas pieczenia – dawał rady pan Adam. Do pieca na jednej blasze wchodziło trzynaście kołoczy, a każdy z nich miał dziesięć kawałków pysznej posypki.

Aromat pierwszych ciastek unosił się w piekarni po 45 minutach pieczenia. Ostatnie zostały wyjęte z pieca o godz.14.00.  Kołocze zostały przystrojone i zapakowane w paczuszki, którymi  pan młody częstował gości weselnych, sąsiadów i znajomych.     

Basia Staniczek

  • Numer: 17/18 (784/785)
  • Data wydania: 24.04.07