RLPS EL-BIS: Nowy stary mistrz
Ostatnia, finałowa kolejka dziesiątego sezonu RLPS odbyła się w hali sportowej OSiR-u przy ulicy Łąkowej. Spotkało się tam osiem najlepszych zespołów, walczących o ostateczne pozycje kończącego się sezonu.
W pierwszym spotkaniu dnia starły się drużyny Totka i Kreatorów. Stawką tego pojedynku było 7 miejsce w lidze. Widocznie nie było to bardzo elektryzujące kibiców spotkanie, ponieważ na trybunach zasiadło zaledwie kilku widzów. W pierwszej partii gra była wyrównana tylko do stanu 4:4. Kolejne akcje padły jednak łupem Kreatorów i po kilku minutach wynik brzmiał 12:4. Taka różnica utrzymywała się prawie do samej końcówki seta, w której Totek podjął jeszcze walkę i zminimalizował przewagę rywali do 3 punktów (19:16). Ostatecznie zwycięstwo przypadło Kreatorom (25:21), które dodało im dużej pewności siebie. Mogło to okazać się jednak dla nich zgubne, bo tym razem to skoncentrowani gracze Totka odskoczyli na początku drugiego seta przeciwnikom (7:4). Kolejne akcje były już bardzo wyrównane i po zaciętej końcówce Kreatorzy wygrali 25:23.
Totek ani myślał poddać się w tym meczu i w trzeciej odsłonie znowu zaatakował od samego początku. W połowie seta prowadził już 16:8 i tym razem nie oddał zwycięstwa (25:20). Porażka w trzeciej partii podziałała na Kreatorów bardzo mobilizująco, którzy w czwartym secie wręcz zdemolowali rywala (25:10). Tak więc zwycięstwem 3-1 zapewnili sobie 7 miejsce w tym sezonie. Nienajlepszy mecz, a zwłaszcza jego ostatnia partia bardzo przygnębiła graczy Totka, którzy liczyli na trochę lepszy występ w ostatnim meczu. „Rywale zagrali dzisiaj dużo lepiej od nas. Doceniamy klasę przeciwnika, ale liczyliśmy na bardziej korzystny rezultat. Należy już teraz zacząć myśleć o następnym sezonie i jak najlepiej się do niego przygotować. Na koniec chciałbym pogratulować przeciwnikom 7 miejsca.” – mówił po spotkaniu Mariusz Twaróg z Totka. W podobnym tonie wypowiadał się także rozgrywający pokonanych, Eugeniusz Cieślik: „Liczyliśmy na wygraną. Niestety stanęliśmy w polu. Dodatkowo zaczęliśmy popełniać błędy, rywal to wykorzystał i zasłużenie wygrał mecz.” Zadowolony był za to kapitan Kreatorów, Dariusz Kosmala: „Grało nam się dzisiaj dobrze. Zrobiliśmy mniej błędów niż w meczach rundy zasadniczej. Potrafiliśmy się skoncentrować mimo braków kadrowych, więc tym bardziej cieszymy się z wygranej. Nasi przeciwnicy również zagrali dobry mecz. Bardzo często podbijali nasze mocne ataki i starali się kontrować. Sezon uważamy za udany, jednak w przyszłym liczymy na lepsze miejsce. Życzymy wszystkim drużynom, aby nadal propagowały piłkę siatkową w Raciborzu.”
Po krótkiej przerwie na parkiecie pojawiły się zespoły Waltera „13” i CSK, które walczyły o 5 pozycję na zakończenie ligi. Oba zespoły dysponują podobnym potencjałem, więc bardzo trudno było wskazać faworyta tego pojedynku. Mecz zakończył się zwycięstwem Waltera „13” 3-2, choć wynik mógł być odwrotny. Pierwszy set to wyrównana walka do miejsca, które siatkarscy eksperci nazywają początkiem gry, czyli do okolic 20- tego punktu. Tam swoją wyższość pokazali jednak „Kierowcy” i pokonali rywali 25-19. Podobna sytuacja miała miejsce w drugiej odsłonie tego spotkania z tą różnicą, że to Walter „13” pokonał CSK 25-19. W tym momencie mieliśmy, jak to ocenił spiker zawodów, „absolutny remis”. Kolejny set to popis gry CSK i pewna wygrana do 16. Mogłoby się wydawać, że podbudowany taką wygraną zespół CSK spokojnie doprowadzi mecz do końca i wygra również kolejną partię. Wtedy jednak objawiła się gwiazda Bogdana Depty, który szalał w obronie. Podbijał piłki, które większość widziała już „w boisku” i to głównie dzięki niemu doszło do tie-braka. Piąty set to, od początku do końca, walka punkt za punkt. W końcówce obie drużyny miały piłki meczowe, ale to Walter „13” lepiej opanował nerwy i wygrał seta 16:14, a cały mecz 3-2. Dzięki temu zajął miejsce 5, natomiast CSK zostało sklasyfikowane na pozycji 6. „Bardzo cieszymy się z wygranej. Jest to nasz najlepszy wynik w historii, z każdym sezonem idziemy w górę. Mecz był bardzo wyrównany, ale to my zagraliśmy z większym zębem i dlatego wygraliśmy. Sukces ten zawdzięczamy naszej rozgrywającej Dorocie Kozdrze (jedyna kobieta w lidze), która doskonale potrafi związać i poukładać zespół.” – nie krył zadowolenia kapitan Waltera „13” Bolesław Papiernik.
Kolejny mecz to już walka o medale, a konkretnie o brązowy krążek. W wypełnionej prawie do ostatniego miejsca hali do pojedynku stanęła doświadczona drużyna Złotnika oraz młody zespół El-Bisu, dla którego już sam awans do finałowej „4” był największym sukcesem w historii. Spotkanie lepiej rozpoczęli zawodnicy EL-Bisu, którzy po kilku wyrównanych akcjach odskoczyli Złotnikowi na kilka punktów (15:8). Dobra gra w przyjęciu oraz w ataku spowodowały, że EL-Bis nie oddał tego prowadzenia i pewnie wygrał pierwszego seta 25:20. W drugim secie swoją grę uspokoili Złotnicy, co przy nadal dobrej grze El-Bisu spowodowało, że oglądaliśmy naprawdę emocjonującą walkę o każdą piłkę. Ostatecznie zwyciężyli Złotnicy 25:20. Kiedy wydawało się, że takiego samego widoku doświadczymy w następnych setach coś zacięło się w drużynie El-Bisu. Mimo nienajgorszego odbioru zupełnie przestał funkcjonować atak, który raz po raz rozbijał się o blok, w którym doskonale spisywał się Janusz Klejny. Jeśli już jakaś piłka minęła blok Złotnika, jego gracze wspaniale grali w obronie i podbijali ataki rywali. Trzecia partia zakończyła się wygraną Złotnika do 19. Czwarta, jak się potem okazało, ostatnia odsłona tego meczu to już koncertowa gra Złotnik i fatalna El-Bisu. Złotnik rozbił w niej El-Bis 25-15 i tym samym zapewnił sobie miejsce na podium. El-Bis musiał zadowolić się 4 lokatą. Po fantastycznych bojach w półfinałowych spotkaniach z Enterem, w meczu o 3 miejsce postawa El-Bisu była ogromnym rozczarowaniem. Bardzo szczęśliwy był po tym spotkaniu rozgrywający Złotnika Daniel Siedlok: „Obawialiśmy się tego meczu, bo El-Bis z roku na rok robi postępy. Dodatkowo półfinałowe spotkania z Enterem pokazały, że potrafią się sprężyć i doskonal zagrać. Mecz był jednak specyficzny, głównie ze względu na ogromną halę, w której bardzo rzadko mamy okazję grać. W pierwszych dwóch setach skupialiśmy się przede wszystkim na podbijaniu piłek i przebijaniu ich na drugą stronę. Dopiero III i IV set to kierunkowa zagrywka, dobry atak i blok na skrzydłach w naszym wykonaniu. Był to bardzo ważny mecz dla nas. Chcieliśmy się podnieść po ostatnich niepowodzeniach i to nam się udało. Gratulujemy jednak rywalowi postawy w całym sezonie. Jest to dla nas motywacja, żeby w przyszłym sezonie znowu powalczyć o jak najwyższą pozycję na koniec.” Bardzo niezadowoleni byli gracze El-Bisu. Jednak po chwili smutek ustępował radości z tego, że mimo wszystko był to ich najlepszy sezon w karierze. „Nie wiem co mam powiedzieć po takim spotkaniu. Po prostu brak słów. Mieliśmy w tym sezonie szansę nawet na finał, a skończyło się na najgorszym dla sportowca, czwartym miejscu. Mimo wszystko sezon uważamy za udany. Osiągnęliśmy najlepszy wynik w historii i z tego należy się teraz cieszyć.” – opowiadał po meczu libero El-Bisu Krzysztof Borkowski.
Największe emocje miały jednak dopiero nadejść. Przy pełnych trybunach i oszałamiającym dopingu kibiców do walki o złoto stanęli Lunatycy i Enter Instal – Mag. Pierwszy set finałowego spotkania był wyrównany zaledwie do połowy. Wtedy to Enter włączył „wyższy bieg” i odjechał Lunatykom na cztery punkty. Utrzymał to prowadzenie i pewnie wygrał tą partię 25:19. Wielu kibicom przypomniał się wtedy zeszłoroczny finał, w którym to Enter dosyć pewnie pokonał Lunatyków. W tym momencie jednak zaczęła się prawdziwa walka zarówno na trybunach pomiędzy dwoma głośno dopingującymi „obozami”, jak i na parkiecie. W tym ważnym meczu drużynę Lunatyków poprowadził ojciec najlepszego, jak się później okazało, zawodnika meczu finałowego (Jakub Michalak) pan Mieczysław Michalak. Potrafił on doskonale zmobilizować swój zespół i napełnić wiarą w zwycięstwo, co przyniosło pożądany skutek już w drugiej partii. Po fantastycznej wymianie ciosów Lunatycy wygrali z Enterem 27:25. Kolejna partia była niemal identyczna jak poprzednia. Walka o każdą piłkę do samego końca. Fenomenalna gra blokiem z obu stron oraz piekielnie silne i widowiskowe ataki znowu spowodowały, że losy tego seta rozstrzygnęły się w samej końcówce. Tym razem 25:23 dla Entera. Czwarta odsłona wielkiego finału to popis przede wszystkim w atakujących, których wyśmienicie obsługiwali rozgrywający zespołów: Paweł Król (Lunatycy) oraz Janusz Perek na zmianę z Mariuszem Lechowiczem (Enter). Punkty zdobywali głównie Jakub Michalak, Bartosz Franica oraz Marcin Ziemba po stronie Lunatyków, natomiast w drużynie Entera brylowali Szczepan Szczygielski oraz Michał Tokarski. Decydującym momentem tej partii był jednak błąd ustawienia w drużynie broniącego mistrzowskiego tytułu Entera. Przy stanie 20:19 dla Lunatyków gracze Entera źle się ustawili i zamiast remisu zrobiło się 21:19. Ta różnica utrzymała się do końca (25:23 dla Lunatyków) i o złocie miał zadecydować tie-break. Rozpoczął się on fantastycznie dla Lunatyków, którzy szybko objęli wysokie prowadzenie 7:2. Zadecydowały o tym świetna gra blokiem oraz niesamowita gra w obronie i wysoka skuteczność w ataku przede wszystkim Jakuba Michalaka. Później gra się wyrównała, ale Lunatycy konsekwentnie prowadzili dobrą grę i w końcówce wynik brzmiał 13:9 dla Lunatyków. Gdy wydawało się, że jest już „pozamiatane” obudził się Enter, który za sprawą ataków głównie Michała Tokarskiego doprowadził do remisu 14:14. Emocje sięgnęły w tym momencie zenitu. Kolejna nerwowa końcówka seta w tym spotkaniu. Wspaniałe akcje z obu stron. I nareszcie koniec...17:15 dla Lunatyków. Niesamowita radość kibiców i zawodników Lunatyków.
Oba zespoły podziękowały sobie za wspaniałą walkę i nowi mistrzowie mogli wrócić do swoich fanów, aby podziękować im za doping i razem świętować tytuł, który wrócił do drużyny po roku przerwy. Podczas wręczania medali oraz pucharów obie drużyny miały kolejne powody do zadowolenia. Najlepszym zawodnikiem meczu finałowego został Jakub Michalak z Lunatyków, natomiast najlepszym siatkarzem w przekroju całego sezonu ogłoszono Michała Tokarskiego z Entera. Radosny po zawodach był atakujący Lunatyków, Bartosz Franica: „Pierwszego seta zagraliśmy za bardzo spięci. Dopiero, gdy wygraliśmy drugiego seta to się trochę rozluźniliśmy. Powodem naszego zwycięstwa była przede wszystkim mała ilość własnych błędów oraz dobre przyjęcie. Dobre spotkanie rozegrał także Paweł Król, który dobrze pokierował naszą grą. Kluczowym momentem był też błąd ustawienia Entera, który bardzo nam pomógł w 4 secie.” W zupełnie innym nastroju był kapitan Entera Wiesław Szczygielski: „Mecz przegraliśmy na własne życzenie. Zaszwankowała przede wszystkim zagrywka, pozostałe elementy był poprawne. To, że nie wygraliśmy w tym sezonie zmobilizuje nas do walki o mistrzostwo w przyszłym roku. Cieszę się natomiast z tego, że w tych dzisiejszych spotkaniach z dobrej strony pokazali się zawodnicy, którzy są brani pod uwagę przy ustalaniu składu na przyszłotygodniowy mecz gwiazd RLPS z drużyną Rafako (II liga).” Po całej ceremonii udało mi się namówić do wypowiedzi jedynego trenera, który zasiadł w tym dniu na ławce rezerwowych, pana Mieczysława Michalaka (Lunatycy). Oto, co mówił o meczu swoich zawodników: „Był to najlepszy mecz w lidze od co najmniej dwóch lat. Najciekawsze spotkanie tego sezonu, popełniono w nim najmniej błędów. Poziom tego spotkania jak na ligę amatorską był naprawdę bardzo poprawny. A to, że wygrali Lunatycy to łut szczęścia, ponieważ, poza pierwszym setem, w każdym następnym wynik mógł być odwrotny. Cieszę się jednak z tego zwycięstwa, bo w końcówce sezonu zespół poszedł do przodu. Grali to co powinni. Oby więcej takich spotkań.” Na finale pojawił się również prezydent miasta Mirosław Lenk, którego również poprosiłem o komentarz. „Przede wszystkim żałuję, że sam nie mogę już grać w siatkówkę. Finał bardzo mi się podobał. Był to niezwykle zacięty mecz i do końca nie było wiadomo kto wygra. Zawsze wygrywa lepszy, ale dzisiaj oba zespoły były świetne. Bardzo serdecznie gratuluję Lunatykom mistrzostwa. Cieszę się, że liga jest tak urozmaicona wiekowo, że grają i młodzi ludzie, i starsi zawodnicy. Bardzo dobrze, że taka liga istnieje w Raciborzu i promuje siatkówkę w naszym mieście. Jestem zaskoczony taką ilością kibiców na meczu amatorskiej ligi.” – podsumował pan Mirosław Lenk.
O podsumowanie tego sezonu, jak i wszystkich 10 lat pokusił się także prezes RLPS Bolesław Papiernik: „Wszystkie dzisiejsze mecze były bardzo emocjonujące i wyrównane . Jednak takiego finału nie powstydziła by się niejedna liga. Był to mecz niesamowicie zacięty i widowiskowy, który przyciągnął na trybuny ogromną liczbę kibiców. Bardzo cieszy zainteresowanie naszą ligą sponsorów, mediów i prezydenta miasta. Chciałbym bardzo podziękować panu prezydentowi Mirosławowi Lenkowi, OSiR-owi za pomoc i za to, że możemy na nich liczyć oraz Nowinom Raciborskim za relacje z naszych rozgrywek. Mija właśnie 10 lat RLPS, z których jesteśmy bardzo zadowoleni. Mamy nadzieję, że kolejne będą równie udane. Cieszymy się także z tego, że dochodzi do nas tylu młodych ludzi. To bardzo budujące.”
Następny, jedenasty już, sezon RLPS rozpocznie się na przełomie września i października. Już dzisiaj wszystkich zapraszamy!!!
Wyniki:
Totek – Kreatorzy 1-3 (21-25; 23-25; 25-20; 10-25)
Walter „13” – CSK 3-2 (19-25; 25-19; 16-25; 25-23; 16-14)
El-Bis – Złotnik 1-3 (25-20; 20-25; 19-25; 15-25)
Enter – Lunatycy 2-3 (25-19; 25-27; 25-23; 25-23; 15-17)
Najnowsze komentarze