Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Najpierw naprawa, potem zwrot pieniędzy

27.02.2007 00:00
Klient warsztatu blacharskiego skarży się na źle wykonaną usługę. Niezadowolony klient narzeka na przedsiębiorcę i domaga się zwrotu pieniędzy za źle wykonaną usługę. 

Pan Waldemar pod koniec 2005 roku oddał swój samochód do blacharza w Kuźni Raciborskiej. Trzeba było wymienić w nim skorodowany próg i klapę z bagażnika. Wiązało się to również z przełożeniem tylnej szyby. Zapłacił za to 900 zł.  

Usterka za usterką 

Klient twierdzi, że już przy odbiorze samochodu pojawił się pierwszy problem. – Klapa z bagażnika ciężko się zamykała. Zwróciłem na to blacharzowi uwagę, ale powiedział, że to normalne, ponieważ klapa była wymieniana i części muszą się dopasować – mówi pan Waldemar. Jednak okazało się, że po jakimś czasie zamek uległ uszkodzeniu. Oprócz tego nie działały światła cofania i oświetlenie tablicy rejestracyjnej.

Kolejną niespodziankę odkrył na wiosnę, gdy chciał wymienić opony. – Okazało się, że próg był cały skorodowany do tego stopnia, że lewarek aż się w nim zatopił. A miał być przecież wymieniony! – denerwuje się klient. Zauważył też, że podczas otwierania klapy bagażnika odpadają z niego kawałki farby. – Przyjrzałem się temu bliżej i dostrzegłem, że lakier kruszy się w obrębie maskownicy, na której mocowana jest tablica rejestracyjna. Farba odpadała stamtąd całymi płatami – wspomina pan Waldemar.  Drzwi bagażnika zostały bowiem, zgodnie z umową, wymienione, ale najwidoczniej źle nałożono farbę. – Chyba nawet nie oczyścił klapy przed pomalowaniem – przypuszcza klient. Jednak to nie koniec usterek, za które obwinia blacharza. – Szyba w tylnej klapie została źle zamontowana. Uszczelki przyklejone były taśmą klejącą. Zdziwiłem się, jak to zobaczyłem, ale blacharz powiedział, że taśmę mam odkleić po kilku dniach. Tak też zrobiłem. Jak padał deszcz, to woda ciekła mi do samochodu! Gdy zdjąłem gumę, która miała być uszczelką, zobaczyłem, że szyba w ogóle wklejona jest bardzo niedbale – mówi, pokazując szczeliny, przez które do samochodu w dalszym ciągu przedostaje się woda.

Czuje się oszukany

Pan Waldemar domaga się teraz od blacharza zwrotu pieniędzy. Nie chce czekać, aż ten usunie usterki. Raz już miał okazję to uczynić. – Na wiosnę odstawiłem samochód do poprawki. Przy odbiorze blacharz powiedział, że nie miał czasu wszystkiego zrobić, więc wymienił tylko próg. Obiecał, że resztę wykona w późniejszym terminie – twierdzi pan Waldemar. Jakież było jego zdziwienie i zdenerwowanie, gdy podczas kolejnej próby wymiany opon lewarek ponownie ugrzązł w przeżartym korozją progu. Wtedy doszedł do wniosku, że nie ma sensu ponownie domagać się naprawy w tym samym warsztacie.  Przyznaje, że przedsiębiorca chciał mu zwrócić 170 zł, ale ten żąda oddania mu kwoty, która wystarczy na wykonanie tej usługi w innym warsztacie. Próbuje wyegzekwować ją do chwili obecnej. – Czuję się bezradny i oszukany – żali się klient. Twierdzi, że w tej sprawie wielokrotnie przychodził do warsztatu, by skontaktować się z przedsiębiorcą. Nigdy jednak nie mógł go zastać. Nie było go także w domu, gdzie próbował go znaleźć. – Raz nawet rozmawiałem z jego żoną, ale najwidoczniej nic to nie dało. Po prostu lekceważy mnie – żali się klient.

Blacharz ma dość

– Mam już go dość! Nachodzi moją rodzinę, gdy nie ma mnie w domu i straszy mi bliskich. Raz z krzykiem przyszedł po pieniądze do moich ponad 80–letnich dziadków. Innym razem zaczepił na ulicy moją żonę – denerwuje się pan Roman, blacharz, na którego skarży się pan Waldemar. – Od początku chciałem naprawić mu wszystkie usterki w ramach reklamacji. Przecież może się zdarzyć, że coś zostanie zrobione nie tak, jak trzeba. Ale on od razu domagał się pieniędzy – twierdzi blacharz. Zapewnia, że zamek uszkodził się nie z jego winy, lecz z powodu eksploatacji, bo samochód do najnowszych nie należy. – Dla świętego spokoju kupiłem nowy i miałem mu go zamontować, ale do tej pory się po to nie zgłosił. A co do braku uszczelki wokół szyby, to klient sam ją wyrwał. Nawet o tym opowiadał, bo widział gdzieś passaty bez uszczelek i też tak chciał. Tyle, że to były nowsze modele – mówi przedsiębiorca. Żałuje, że w ogóle zajął się felernym samochodem. Teraz  natarczywy klient psuje mu nie tylko nerwy, ale i opinię, na którą pracował przez wiele lat.

Klient z przedsiębiorcą nie potrafią dojść do porozumienia. Blacharz chciałby o sprawie jak najszybciej zapomnieć. Niezadowolony klient pamiętać będzie o niej  długo. zapomnieć nie pozwoli rachunek, który prędzej czy później będzie musiał zapłacić za ponowną naprawę samochodu.

A. Dik

  • Numer: 9 (775)
  • Data wydania: 27.02.07