Sobota, 27 lipca 2024

imieniny: Natalii, Aureliusza, Jerzego

RSS

Włożył kij w mrowisko

06.02.2007 00:00
Felieton Roberta Myśliwego poruszył czytelników portalu nowiny.pl. Pod kontrowersyjnym tekstem pojawiło się szereg komentarzy. Sprzeciwiam się szkole, która promuje tylko najlepszych – tłumaczy autor. Nie wszyscy sądzą tak samo.

Poprosiliśmy Roberta Myśliwego, nauczyciela młodego pokolenia belfrów w
I LO, o napisanie felietonu w związku z najnowszym rankingiem „Rzeczpospolitej” i „Perspektyw”. W gronie najlepszych polskich szkół, ocenianych wedle liczby laureatów i finalistów olimpiad przedmiotowych, nie ma ani jednej placówki z Raciborza, choć są, i to wysoko, z Wodzisławia i Rybnika. Z grona najlepszych wypadło I LO im. Jana Kasprowicza, które dotychczas mogło szczycić się szeregiem olimpijczyków.

– Rankingi szkół to sposób na kreowanie zafałszowanej rzeczywistości. Taki zbiorowy, instytucjonalny wyścig szczurów, nierzadko za wszelką cenę i po trupach. Oto ideał nowoczesnego wychowania. Zapytajmy, co w życiu przeciętnego ucznia lub wybitnego profesora zmienia wysokie miejsce w plebiscycie lub przyznanie innego wyróżnienia? Odpowiem: nic. Nawet nagrody i dyplomy w złotych ramkach z logo Szkoły z klasą, Interklasą czy bleble–klasą niekoniecznie dodają uroku szkolnym korytarzom. Łechcą jedynie dyrektorską próżność, która aż się rwie, by kolejny raz wypiąć pierś do odznaczeń. A pedagodzy? Cóż, jak co dzień, niosą w tornistrach do pracy przysłowiowy kaganek, odliczając skrycie dni do kolejnej wypłaty – napisał R. Myśliwy.

Oto wypowiedzi internautów:

Czołowy obserwator:
To Szanowny Pan niech zorganizuje konkurs na szkołę najlepiej rozwiązującą problemy środowiskowe, wychowującą ludzi dobrych i wrażliwych. Albo inaczej. Niech Pan poukłada kryteria, tak by I LO im. Jana Kasprowicza było wśród laureatów. Czas otrzeć łzy i do pracy. Szanowny Pan ma niechęć do swego dyrektora?

hm:
Proszę nie deprecjonować zasług olimpijczyków. Najczęściej są to osoby o szerokich zainteresowaniach, które mają jednak „konika”, pasję, którą rozwijają. To szczęście dla szkoły, gdy taka perełka znajdzie się wśród uczniów. Obowiązkiem nauczycieli jest te perełki wyłowić. Może zacznie Pan w końcu łowić te perełki, których Pan nie zauważa? Kiedyś w
I LO tych olimpijczyków było sporo. I byli dumą nie tylko dyrektora, ale i nauczyciela, który ich prowadził. A Pan tych zdolnych i ambitnych porównuje do szczurów? Indeks przed maturą to nic? Jeśli dobrze rozumiem, to jednak żadne osiągnięcie dla Pana, a może nawet ujma dla młodego człowieka, bo miał siły i ochotę mozolnie wertować akademickie podręczniki i był na tyle nierozsądny, że je zrozumiał i był na tyle nierozważny, że wygrał olimpiadę (…)

nauczycielka:
Cóż, nie darzę szczególnym sentymentem autora felietonu ze względu na jego przynależność do PO, z którą mało się identyfikuję, ale w tym, co pisze jest wiele racji. Np. szkoły zawodowe, mimo  że nie będą miały olimpijczyków z takich przedmiotów jak polski, historia, czy matematyka, to mogą przecież lepiej niż inne kształcić świetnych stolarzy, szwaczki czy budowlańców. Nie mają jednak, ze względu na kryteria, szans w podobnych rankingach. Poza tym wiele konkursów organizuje się pod nauczycieli, by mogli sobie włożyć kolejne dyplomy do teczki awansu zawodowego. Przecież to żadna zasługa szkoły, że trafiły jej się w danym roku wybitne jednostki, a innym nie. Nie wiemy przecież, czy pozostała szara masa jest dobrze uczona w takiej wyróżnionej szkole.

Jan Kibic:
Ranking ten nic nie zmieni w życiu ucznia i profesora. Jednak jest pewnym wyznacznikiem dla osoby planującej dalszą edukację lub jej opiekuna. Zależność jest prosta. Jeśli są olimpijczycy, to jest kadra, która potrafi ich wychować. Kryteria tego rankingu z „Rzepy” były jasne. Nie sądzę, aby brak zakwalifikowania się na tę listę był jednoznaczny z określeniem I LO za beznadziejny. Jeśli jest jakiś konkurs na „czułą szkołę” to pewnie nasze szkoły się tam znajdą. Nie wątpię w kwalifikacje obecnych nauczycieli z liceum im. Jana Kasprowicza, jednak były kiedyś czasy, gdy o tej szkole więcej się mówiło pozytywnie.

Uczeń:
A ja mam takiego nauczyciela, który przez całe lekcje zajmuje się dwoma kolegami, którzy startowali w olimpiadzie, a pozostali mogą sobie robić, co chcą, albo musimy opracowywać jakiś temat sami z ksiązki. Większości to pasi, bo nic nie trzeba robić, ale są też tacy, którzy też zdają maturę z tego przedmiotu i są niezadowoleni.

absolwent:
No cóż, jeżeli Kasprowicz ma takich nauczycieli jak Myśliwy, to czeka go fatalna przyszłość; problem chyba jednak leży w tym, że łatwiej coś krytykować niż robić. Przypuszczam, że autor jest już tak doświadczonym pedagogiem, że może sobie pozwolić na taki komentarz i osądzanie sprawy. Byłem jednym z tych, którzy byli przygotowywani do konkursów przez śp. Profesora Motykę i mimo wszystko wspominam ten czas bardzo mile. Wcale nie „odpuszczaliśmy” nauki z innych przedmiotów, a wręcz byliśmy rozliczani z wyników przez naszego Opiekuna.

Katarzyna
Z tego co wiem, to w tzw. nowej maturze stawia się głównie wagę na rozumienie tekstu. Jestem przekonana, że moi poprzednicy mieliby duże kłopoty zdać dzisiejszy egzamin dojrzałosci.
Wszystkie opinie przeczytaj na forum nowiny.pl.

(w)

  • Numer: 6 (772)
  • Data wydania: 06.02.07