Sobota, 27 lipca 2024

imieniny: Natalii, Aureliusza, Jerzego

RSS

Życie pachnące drewnem

30.01.2007 00:00
Paweł Steuer pozostał wierny swemu wewnętrznemu głosowi.

Pietrowice Wielkie Pana Pawła trudno zastać w domu. Całe dnie spędza w warsztacie, gdzie, jak mówi, oddaje się swojemu hobby.

Będąc młodym chłopakiem, uczył się stolarskiego fachu, lecz wojna na tyle pokrzyżowała plany, że  35 lat przepracował w kietrzańskiej fabryce dywanów. Zainteresowanie sztuką i rzemiosłem tliło się w jego duszy nadal i gdy tylko nadarzały się delegacyjne wyjazdy do Szkoły Rzemiosł Artystycznych w Cieplicach lub Świdnicy, podziwiał, podpatrywał i uczył się by po latach spróbować w tej dziedzinie własnych sił.

Każdego dnia po „fajrancie” szedł do stolarni, gdzie wykonywał początkowo okna, drzwi i domowe meble  – Zapach drewna fascynował i towarzyszył mi przez całe życie. Długo interesowałem się rzeźbą, aż któregoś dnia postanowiłem wziąć dłuto do ręki – mówi 79-letni Paweł Steuer. Pierwsze próby rzeźbienia podjął na emeryturze, wykonując drewniany talerz. Dziś samo wspomnienie nie do końca udanego dzieła, z którego jeszcze po latach jest bardzo dumny, wywołuje uśmiech i zadumę na jego twarzy. – To nie było wcale takie proste, ten talerz robiłem przez pół roku. – Potem posypały się zamówienia na jubileuszowe i okazyjne upominki z wypalonymi gratulacjami i  życzeniami dla proboszczów, związków i wiejskich kół. Wyroby pana Pawła można było swego czasu zakupić również w raciborskim Rzemieślniku.

Ambicja nie pozwalała mu poprzestać na talerzach i już wkrótce dłubał na wzór zakupionej figurki swą własną. Dziś wykonanie 33 cm rzeźby trwa 1 dzień. Pan Paweł najpierw rysuje na klocku kontury postaci, zaznacza ręce, heblarką docina kończyny, by następnie dłutem zagłębić się w szczegóły.

Najchętniej pracuje z drzewem lipowym, które nie może być zbyt twarde. Na zamówienia górników wykonuje figurki św. Barbary, dla pszczelarzy – św. Ambrożego, dla strażaków – św. Floriana, dla myśliwych – św. Huberta. Największa rzeźba, która wyszła spod jego dłuta to 70 cm latarnik.  Przyznaje, że choć myślał o porzuceniu hobby, to nie potrafi zrezygnować z miłości do dłuta. – Każdego dnia po śniadaniu wychodzę do stolarni i rzeźbię – kończy swą opowieść. 

B.S.

  • Numer: 5 (771)
  • Data wydania: 30.01.07