Sobota, 27 lipca 2024

imieniny: Natalii, Aureliusza, Jerzego

RSS

Na rynku wyczekiwanie

23.01.2007 00:00
Po latach stagnacji na raciborskim rynku mieszkań coś drgnęło. Ceny poszły do góry, a podaż nijak się ma do popytu.

– Mieszkanie w Raciborzu sprzedaje się dziś w 120 minut – twierdzi Wojciech Ruchała z biura obrotu nieruchomościami „Manager”. To obrazuje obecną sytuację. Na rynku widać głód mieszkań, a ofert żadnych. – Nie wiemy, co się dzieje. Na pewno brak nowych lokali, ale też rynek wtórny dziwnie się zachowuje. Odnoszę wrażenie, że część osób wstrzymuje się ze sprzedażą, czekają, na wyższe ceny – dodaje Ruchała. Więcej ofert pojawi się z momentem, gdy z dużych miast przyjdzie sygnał o ustabilizowaniu się szalejących teraz cen.

Jeszcze w tamtym roku średnia cena metra kw. mieszkania wynosiła 1000 zł. – Teraz tyle można już dostać za lokal na wyższych piętrach 10–piętrowców, zaniedbany, ze starymi oknami, w mało atrakcyjnej dzielnicy np. na Ostrogu – twierdzi Elżbieta Radomyska z biura „Rezydencja”. Ujawnia, że coraz więcej transakcji sięga kwoty 1500 zł za metr kw. Tyle można otrzymać za mieszkanie w śródmieściu, na niższych kondygnacjach, zadbane, z wymienionymi oknami. Choć daleko nam do szybujących w górę cen w Krakowie czy Wrocławiu, to Racibórz nie odstaje zbytnio od Rybnika, a na pewno wyprzedza Wodzisław.

Nasz lokalny rynek obrotu nieruchomościami jest słabo rozwinięty. Działają tu trzy biura, podczas gdy w Rybniku aż 27 i wszystkie sobie radzą. – W Raciborzu brakuje około 2 tys. mieszkań – uważa Wojciech Ziajka z „Nieruchomości Ziajka”. – Aż tyle to może za dużo, ale na pewno mieszkań jest o wiele za mało. Nic nie trafia do ogłoszeń. Wszystko schodzi od ręki, bo mamy listę klientów oczekujących na ofertę. Praktycznie wystarczy stanąć na Opawskiej i powiedzieć, że ma się mieszkanie. Chętni będą od razu – dodaje Wojciech Ruchała.

Zauważa, że gospodarka raciborska zaczyna się rozpędzać. Są oferty pracy, ale mało chętnych, bo pracodawcy płacą mniej niż na Zachodzie. Gdyby nagle jednak wszystkie wolne etaty zostały zapełnione, ludzie lepiej zarabiali, a głód mieszkań dalej narastał, to szybko rozwinąłby się rynek pierwotny, tzn. budowano by mieszkania na sprzedaż. A na razie, niestety, niewielu developerów się na to decyduje.

Ostatnio jedynie firma „Kampka” postawiła domki na Ocicach. Poszły od ręki za 185 tys. zł (120 m kw.). Ale już „Nowoczesna”, która ma gotowe projekty na budynki przy ul. Bukowej–Lipowe (zapowiada, że w tym roku zacznie je w końcu budować, wykonawcą ma być konsorcjum Telemar–Budinwest) nie może zamknąć listy chętnych. Cena za metr kw. budynku w stanie surowym wynosi blisko 2 tys. zł. – Chętni by się znaleźli, ale lokalna mentalność jest taka, że najpierw trzeba wybudować. Ludzie muszą to widzieć. Nikt nie kupuje w Raciborzu w ciemno, tak jak np. w Krakowie – uważa Elżbieta Radomyska.

– Sądzę, że ludzie w Raciborzu obserwują poziom cen. Na pewno poniżej 1000 zł nie da się już kupić. 1200 zł za metr kw. już przetestowano. To obecnie średnia cena. Teraz sprzedający sondują 1500 zł i kupujący coraz częściej akceptują taką stawkę. Nie wiem, gdzie jest cena zaporowa. Myślę, że lokale nadal będą drożeć, ale 2000 zł to chyba za dużo bacząc, że „Nowoczesna” nie może sprzedać mieszkań przy Bukowej–Lipowej – kończy Wojciech Ruchała.

Grzegorz Wawoczny

  • Numer: 4 (770)
  • Data wydania: 23.01.07