Sobota, 27 lipca 2024

imieniny: Natalii, Aureliusza, Jerzego

RSS

Mój brat jest zawodowcem

02.01.2007 00:00
Raciborzanin Ivo Kitzinger gra w koszykarskiej Ekstralidze i zbiera w niej świetne recenzje. Najważniejsze to nie zgasić pasji w dziecku. Takim „maniakiem” koszykówki był od początku Iwo. Opłaciło się.

O pochodzącym z Raciborza koszykarzu zrobiło się głośno na początku grudnia, gdy jego świetną grę w ligowym meczu opisały wszystkie dzienniki ogólnokrajowe. Dwa tygodnie później w TV 4 pokazano mecz z udziałem drużyny Iwo – „Polpharmy” i właśnie z nim przeprowadzono po spotkaniu jedyny wywiad. Skąd wziął się w ekstralidze raciborzanin?
– Razem z bratem spędziliśmy część dzieciństwa w USA. W Nowym Jorku, na Manhattanie mieszkali nasi dziadkowie i tam się wychowywaliśmy – mówi Michał Kitzinger, brat Iwo, występujący w zespole „Niech Będzie” w Amatorskiej Lidze Koszykówki w Raciborzu. To dziadek braci Kitzingerów zaszczepił w nich pasję przede wszystkim do koszykówki, ale także i do bejsbola. – Kiedy wróciliśmy do Polski, trafiliśmy do SP 13, pod opiekę nauczycieli wf – Doroty Kozdry i Andrzeja Lipca. Ja byłem wysoki, brat wyróżniał się w koszykówce, więc graliśmy w szkolnej reprezentacji. Zwyciężyła ona w rozgrywkach miejskich i awansowała do następnego etapu, który odbywał się w Rybniku – wspomina M. Kitzinger. Tam na jego brata zwrócił uwagę trener miejscowego MMKS i zaproponował zajęcia w klubie. – Nie było to takie łatwe, trzeba było jeździć na treningi, ale Iwo był uparty. Do tego stopnia, że nawet uciekał z domu, by pojechać na trening lub mecz – uśmiecha się jego starszy brat. Z rybnicką drużyną, na Mistrzostwach Polski, zespół Iwo nie wypadł najlepiej, ale on sam zdobył tytuł króla strzelców.

Gdy Kitzinger rozpoczął naukę w raciborskim II LO, wspólnie z rodzicami zaczął się zastanawiać nad przyszłością. Klub z Rybnika nie mógł mu zaoferować mieszkania, a dojazdy były uciążliwe. – Iwo postawił wszystko na jedną kartę i przeprowadził się do Wrocławia. To było wyzwanie. Młody chłopak w wielkim mieście. Trafił do drużyny juniorów „Śląska”. Tam poznał trenera Tomasza Jankowskiego, który wiele mu później pomógł – zaznacza M. Kitzinger. Ten szkoleniowiec „przekwalifikował” młodszego Kitzingera ze strzelca na obrońcę. – Dzięki temu potrafi powstrzymać teraz najlepszych przeciwników a  rzuca nawet po 20 punktów – podkreśla brat ligowca. Z Wrocławia Ivo poszedł do trzecioligowego Pruszkowa, z którym awansował dwie klasy wyżej. – Później zaryzykował przejście od razu do ekstraligi. Duży przeskok, ale brat się sprawdził – mówi o transferze i grze Iwo w „Unii” Tarnów brat koszykarza. Młodszy Kiztzinger drugi rok gra w najwyższej klasie, aktualnie w  barwach „Polpharmy”. Przez rok był podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski juniorów, a teraz jego nazwisko przewija się wśród kandydatów do kadry seniorów. – Brat nie lubi wokół siebie rozgłosu. Ma dystans do kariery. Twardo stąpa po ziemi, studiuje w stolicy w SWPS. To, że zagrał jeden czy dwa dobre mecze to jego zdaniem jeszcze za mało. Uważa, że po prostu mu się udało. W osiągnięciu tego co teraz ma pomogli mu wszyscy, od dziadków i rodziców po trenerów. Trzeba mieć tę werwę jak mój brat, by talent rozwijać. Praca, praca i jeszcze raz praca – podsumowuje Michał Kitzinger, dodając, że jest z młodszego brata dumny.

„NR” dziękują wujkowi koszykarza, Lechowi Baranowskiemu za pomoc w powstaniu tego artykułu.

Istnieją realne przesłanki na odrodzenie się koszykówki w Raciborzu. Być może męskiej i kobiecej. Tę pierwszą stara się spopularyzować Arkadiusz Nowacki, który od podstaw zbudował z przyjaciółmi Amatorską Ligę Koszykówki. – To dzięki nim tacy jak ja, którzy kochają tę dyscyplinę, ale nie udało im się zrobić kariery zawodniczej, mogą rywalizować w regularnych rozgrywkach – podkreśla Michał Kitzinger. Coraz głośniej mówi się o utworzeniu w mieście drużyny trzecioligowej, wpierw jednak trzeba zadbać o odpowiednią infrastrukturę. Na razie sędziowie ALK przywiązują sznurkiem siatki do koszów w Hali OSiR, a te liczą już sobie kilkadziesiąt lat. Wykonanie na nich efektownego wsadu może skończyć się dla zawodnika kalectwem. Arkadiusz Nowacki liczy, że w nowym roku uda się zrealizować przygraniczny projekt, dofinansowany przez Unię Europejską. – Chodzi o turniej z udziałem dwóch zespołów czeskich oraz naszych drużyn. Wtedy OSiR mógłby kupić nowoczesne kosze do gry – mówi A. Nowacki. Może na “chrzest” nowego wyposażenia hali zaprosić właśnie Iwo Kitzingera, co pomogłoby w promocji ALK?

ma.w

  • Numer: 1 (767)
  • Data wydania: 02.01.07