Brudny proceder
W XVII i XVIII w. dochodziło do częstych wojen między raciborskimi piekarzami. Po jednej stronie barykady broniący swych przywilejów mistrzowie cechowi, po drugiej partacze z Ostroga, którzy zdobywali rynki zbytu, bo piekli tanio.
Chleb, ser i sól
Piekarnictwo na Ostrogu w dobrach zamkowych ma długą tradycję. Ks. Augustyn Weltzel, powołując się na stare urbarze, opisuje powinności pańszczyźniane tutejszego chłopstwa. Mieli oni obowiązek plewienia w ogrodach, koszenia oraz zbierania na polach i łąkach zbóż i traw, „za co otrzymywali piwo, mięso, groch, chleb, ser i sól”. Oznacza to, że na zamku, już w XII/XIII wieku, pieczono chleb nie tylko dla potrzeb książęcego dworu i ludności podzamcza.
Z datowanego na 1609 rok opisu zamku dowiadujemy się, że w sąsiedztwie części mieszkalnej, tam gdzie dziś znajduje się warzelnia zbudowanego w połowie XIX wieku browaru książęcego, „mieści się sklepiona kuchnia, obok izba stołowników i przedsionek, pod nią są stajnie, także w trzeciej stronie jest sklepiona piekarnia i przedsionek i obok dwie stajnie, pod nią izba stołowników i wielka świetlica”. Poświadczają to znaleziska archeologiczne. Podczas badań w 1965 roku, w wykopie na dziedzińcu zamku znaleziono łopatę do wsadzania chleba do pieca.
Bezczelni partacze
Piekarnictwo w dobrach zamkowych stało się powodem ostrego konfliktu, do jakiego doszło w Raciborzu na przełomie XVII i XVIII wieku. Największy kłopot sprawiali mistrzom raciborskim piekarze-partacze z dóbr zamkowych w Ostrogu, którzy dostarczali raciborzanom tańszy chleb. Ich wypieki miały niższą cenę, bo nie były obłożone daninami na rzecz miasta.
Skupieni w cechu piekarze, nazywający swych konkurentów mącicielami, musieli zaś płacić rocznie spore czynsze i mocno się denerwowali widząc raciborzan podążających pod zamek, gdzie owi mąciciele rozkładali swoje stragany. Byli nieraz na tyle bezczelni, że stawali z wypiekami tuż pod bramą odrzańską, nie przestępując jednak jej progów, bo w obrębie murów chlebem handlować mogli tylko mistrzowie cechowi. Z czasem nic już sobie nie robili z przywilejów raciborskich piekarzy i wkraczali wprost na ulice Raciborza.
Tego było już za dużo. Wybuchł ostry konflikt. W maju 1654 r. starosta ziemski wydał partaczom zakaz dostarczania chleba dla mieszczan. Na niewiele się to zdało, bo piekarze z Ostroga, przy zapewne cichej aprobacie zarządzającego majątkiem komory raciborskiej cesarskiego radcy i starosty Jerzego von Oppersdorffa, nadal sprzedawali chleb raciborzanom. W 1665 r. bezskuteczny dotąd zakaz został powtórzony i obwarowany sankcją. Za jego złamanie winny mąciciel miał zapłacić sto dukatów.
Wendeta cechu
Widmo kary nie na długo powstrzymało ostrogskich piekarzy od kontynuowania procederu. W 1703 r. mistrzowie raciborscy postanowili więc wziąć sprawy w swoje ręce. Wkroczyli siłą do dóbr zamkowych, zabrali stamtąd wypieczony świeżo chleb, zakwas oraz zgromadzoną mąkę, po czym zburzyli mącicielom piece. Oppersdorff zażądał od magistratu zadośćuczynienia. Rajcy ujęli się jednak za raciborskimi piekarzami, a cała sprawa z czasem rozeszła się po kościach.
Konflikt wybuchł ponownie w sierpniu 1717 r., po tym jak mąciciele z Ostroga znów pojawili się w Raciborzu ze swoim towarem. Od pięciu lat nowym właścicielem posiadłości zamkowych był Karol Henryk Sobeck, hrabia von Rauten. Starym zwyczajem piekarze postawili na rozwiązania siłowe. Złapali tych „brudnych konkurentów” przy bramie odrzańskiej i zabrali im wypieki. Wtargnęli potem na zamek i zabrali pewnej Żydówce wszystek chleb, naczynia i zakwas. Odpowiedzialny za gospodarkę zamku niejaki Christoph Czech wniósł ostry sprzeciw do burmistrza Raciborza.
#nowastrona#
Zakwas od Żydówki
#nowastrona#
Zakwas od Żydówki
Wydarzenie to opisał w styczniu 1892 roku w Nowinach Raciborskich nieznany autor, powołujący się na ustalenia ks. Augustyna Weltzla. Już od siebie zapewne podkreślił udział Żydów w tym „mącicielskim procederze”. „A że żydowską modą piekli i sprzedawali taniej, więc też ludzie z miasta biegli na Bosach i tam się w chleb zaopatrywali”. Raciborscy piekarze zabrali z Ostroga drzewo, mąkę, zboża i ciasta oraz zniszczyli piece. „Pewnej żydówce zabrano nawet kwas z odzieży z powodu czego niewiasta owa straszny podniosła lament” – pisała gazeta.
10 września 1717 roku „wielu mistrzów piekarskich” udało się na zamek do grafa Sobecka, by udowodnić, iż ich tylko przywilejem jest sprzedawanie chleba w obrębie murów miejskich. Wzięli ze sobą potwierdzone przez cesarza przywileje. Tym razem jednak to wobec piekarzy zastosowano rozwiązanie siłowe. Sobeck kazał uwięzić w wieży dwóch mistrzów, jak się okazało akurat tych, którzy nie brali udziału w sierpniowej rejteradzie, a „resztę kijami przepędził”.
Uczciwa konkurencja
Magistrat wystosował skargę, kolejny raz ujął się za miejskimi rzemieślnikami w sporze z mącicielami, ale graf pozostał niewzruszony. Oświadczył, że „jest panem na Bosaczu, a do Wiednia jest daleko”. Dodał, iż „złodziei” z wieży nie wypuści dopóki nie otrzyma zadośćuczynienia. W końcu jednak, po wpłaceniu przez cech kary, uwolnił aresztantów i zwrócił się do kamery cesarskiej z zapytaniem, czy jego piekarze mogą sprzedawać chleb w Raciborzu. Urzędnicy monarchy, zasięgnąwszy informacji w magistracie, przygotowali odpowiedź. W 1718 r. poinformowali Sobecka i magistrat, że pożądana byłaby wolna konkurencja, ale z zachowaniem równych obciążeń.
W 1732 r. cesarz potwierdził przywileje raciborskich piekarzy i prawa partaczy z Ostroga. W 1740 roku zobowiązano zarządców zamku do pilnowania, by w ich dobrach nie narodził się kolejny „brudny” proceder mącicielstwa. Tak więc piekarze ostrogscy uzyskali dostęp do raciborskiego rynku, ale za cenę obciążeń fiskalnych.
Tekst stanowi fragment nowej książki Grzegorza Wawocznego pt. „Kuchnia Raciborska”, w której obszerny rozdział zajmują historie myśliwskie. Na blisko 500 stronach w książce opisano także dzieje raciborskiego: gorzelnictwa, rzeźnictwa, piekarstwa, piernikarstwa, cukiernictwa, młynarstwa, bartnictwa i pasiecznictwa, myślistwa oraz kuchni miejskiej i wiejskiej. Autor naszkicował historię raciborskiego karczmarstwa i restauratorstwa oraz zaopatrzenia w wodę. Opisał wielkie miejscowe uczty, kulinarne upodobania raciborskiej szlachty i tajniki ziołolecznictwa. Mowa o słynnych niegdyś raciborskich producentach warzyw. Wiele miejsca poświęcił produkcji tytoniowych używek Domsa i Reinersa. Szkicom historycznym towarzyszą oryginalne receptury i współczesne raciborskie przepisy podane przez gospodynie wiejskie z okolicznych wsi. Całość wzbogacają liczne archiwalne i niepublikowane fotografie, etykiety, opakowania i przedwojenne reklamy.
G. Wawoczny
Najnowsze komentarze