Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Wójt chce uderzyć po kieszeni

04.07.2006 00:00
Pałac w Rzuchowie miał być luksusowym hotelem, a stał się zastawem pod wielomilionowy kredyt.
Już pod koniec lat 90. prasa donosiła o popadającym w ruinę zabytkowym pałacu w Rzuchowie. Kilka lat wcześniej znajdował się tu dom dziecka. Budynek wymagał remontu. Nie był jednak w tak fatalnym stanie, jak obecnie, po kilku latach od kupienia go przez Zdzisława O., przedsiębiorcę z Żor. Ponieważ pałac figuruje na liście zabytków, na właścicielu spoczywa obowiązek zabezpieczenia budynku i terenu przed niszczeniem. Idealnie byłoby, gdyby zabytek odremontował. Jednak, jak pokazała rzeczywistość, posiadłość w Rzuchowie posłużyła przedsiębiorcy jako zastaw pod wielomilionowy kredyt, którego nie spłacił.
 
Obraz nędzy i rozpaczy
 
Nowy właściciel przyleciał tu helikopterem. Udawał, że jest bogaty. Nawet zaczął tam jakieś prace, ale tylko bardziej tym pałac zrujnował – mówi Franciszek Szkatuła, sołtys Rzuchowa. Ludzi strasznie denerwuje to, że pałacyk został doprowadzony do takiej ruiny, która teraz stanowi dla wszystkich zagrożenie. Teren jest niezabezpieczony, wokół pełno dziur, zapadni. Najbardziej boją się o dzieci, które mogą się tu zapędzić i zrobić sobie krzywdę. Poza tym zbiera się tu różny podejrzany element – opowiada sołtys. Żałuje, że mieszkańcy gminy nie mają z tego pożytku. Wspomina, że po domu dziecka pozostały w pełni wyposażona kuchnia, wyremontowane łazienki. Teraz pałac straszy powybijanymi oknami, w środku ze ścian powyrywano całą instalację elektryczną, a kafelki w łazienkach zostały wytłuczone. Reszty dopełnili wandale i złodzieje, którzy zniszczyli i rozkradli, co tylko się dało.
 
Centrum biznesowe
 
Obecny właściciel nabył nieruchomość w 2000 r. w drodze przetargu, ogłoszonego przez raciborskie Starostwo Powiatowe w imieniu wojewody (dochód wpłynął do Skarbu Państwa). Stanęło do niego kilka osób. Zwycięzca musiał spełnić odpowiednie warunki, czyli zaproponować za obiekt najwyższą cenę oraz zagwarantować doprowadzenie zabytku do stanu dawnej świetności. Na dowód tego, iż jest w stanie to zrobić, miał wykazać, że dysponuje kwotą 2 mln zł na przeprowadzenie remontu. Obecny właściciel spełniał te kryteria. Przedstawił promesę bankową na 2 mln zł oraz koncepcję zagospodarowania posiadłości, zatwierdzoną przez konserwatora zabytków – mówi Zbigniew Rydzek, kierownik Referatu Gospodarki Nieruchomościami raciborskiego starostwa. Zgodnie z ofertą, jaką przedstawił Zdzisław O., miało tam powstać centrum biznesowe z hotelem o wysokim standardzie. Prace miały zostać wykonane do końca 2001r. 
 
Nieruchomość wyceniona została przez rzeczoznawcę majątkowego na 984 tys. zł. Zdzisław O. kupił ją za 820 tys. zł. Dał więcej niż inni. Jeden z pozostałych oferentów odwołał się od wyniku przetargu. Wojewoda jednak stwierdził, że wszystko odbyło się prawidłowo. Po wizji centrum biznesowego pozostały jedynie niekompletne projekty, zdewastowany pałac i... hipoteka kaucyjna do kwoty 3 mln zł na rzecz warszawskiego banku z tytułu udzielenia kredytu w obcej walucie oraz postępowanie egzekucyjne na wniosek wierzyciela.
 
Papierowy ping-pong
 
Kredyt zaufania przedsiębiorca otrzymał także w gminie. Ustawowo został zwolniony z podatku od nieruchomości. Stracił go po tym, jak się okazało, że biznesmen nie ma zamiaru inwestować w Rzuchowie. Do wywiązania się ze zobowiązań nie zmusiły Zdzisława O. ponaglenia Urzędu Gminy oraz kontrole Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Z korespondencji prowadzonej między nim, gminą a WKZ nic nie wynikło oprócz rosnącego stosu makulatury. W końcu, pod koniec lipca ubiegłego roku, WKZ pisemnie potwierdził, że stan budynku znacznie się pogorszył od czasu przejęcia go przez Zdzisława O., zaś wydany „nakaz zabezpieczenia obiektu oraz terenu przypałacowego został wielokrotnie zignorowany przez obecnego właściciela”. Dobrze o tym wiedzieliśmy, ale była nam potrzebna oficjalna opinia, by na tej podstawie naliczyć podatek od nieruchomości, z którego Zdzisław O. został zwolniony pod warunkiem dbania o zabytek – mówi Józef Stukator, wójt gminy Kornowac. Przyznaje, że nie walczy o odzyskanie zabytku, ponieważ na jego oddłużenie i remont potrzeba już wielu milionów złotych. Gminę na to nie stać.
 
Decyzja podatkowa została wydana przez kornowacki urząd na resztę miesięcy 2005 r. Zdzisław O. odwołał się od niej do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. To jednak podtrzymało w mocy decyzję gminy. Właściciel się jednak do niej nie dostosował. Pomimo tego, w lutym, gmina wydała kolejną decyzję podatkową na rok 2006. Właściciel ponownie się od niej odwołał. W połowie maja gmina otrzymała pismo, że tym razem jednak SKO ją uchyliło i sprawę przekazało do ponownego rozpatrzenia. Zdzisław O. skierował ją bowiem do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
 #nowastrona#
Tłumaczenia właściciela
 
„Zaskarżana przeze mnie niniejsza decyzja jest kolejną decyzją w sprawie określenia mojego rzekomego zobowiązania podatkowego. (...) Wójt gminy Kornowac nie miał podstaw do uznania, że nie spełniam warunków wynikających z ustawy do korzystania ze zwolnienia z podatku od nieruchomości. Po raz kolejny stwierdzam, że nie jest moją winą, że podjęcie jakichkolwiek prac remontowych i konserwatorskich, zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa wymaga zgody Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, a co za tym idzie, przejścia długiej i skomplikowanej procedury urzędowej. Przyznaję z wielkim żalem, iż przez pewien okres czasu, w związku z trudną sytuacją finansową, zmuszony byłem do wyjazdu za granicę w celach zarobkowych. Niemniej jednak przez cały czas na terenie nieruchomości wykonywane są prace nie wymagające zgody konserwatora zabytków” – pisze w swoim odwołaniu Zdzisław O. To już są szczyty wszystkiego. Konserwator nakazuje właścicielowi wykonanie prac, a on tłumaczy się, że ich nie może przeprowadzić, bo konserwator mu na to nie pozwala. Paranoja! - wójt bezradnie rozkłada ręce.
 
Dość zwodzenia
 
Udało nam się skontaktować ze Zdzisławem O. Ten jednak nie chciał z nami rozmawiać. Zdzisław O. nie zrealizował żadnych ze zleconych przez nas prac, m.in. zabezpieczenia terenu i budynku przed dostępem osób postronnych. Za każdym razem, gdy się do niego zwracamy, deklaruje, że chce dbać o zabytek, jednak są to tylko puste słowa. Za długo nas zwodził. Konsekwencje muszą zostać wyciągnięte – twierdzi Justyna Harazim, inspektor Urzędu Ochrony Zabytków, zajmująca się tą sprawą. Na razie nie może zdradzić, o jakie konsekwencje chodzi, zapewnia jednak, że będą one surowe.
 
Ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami:
Art. 108. 1. Kto niszczy lub uszkadza zabytek, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Art. 110. 1. Kto będąc właścicielem lub posiadaczem zabytku nie zabezpieczył go w należyty sposób przed uszkodzeniem, zniszczeniem, zaginięciem lub kradzieżą, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
 
Aleksandra Dik
  • Numer: 27 (742)
  • Data wydania: 04.07.06