Ojciec Marceli od strażaków
Kiedy trzeba, franciszkanin Marceli Dębski zakonny habit zmienia na strażacki mundur.
Nikogo z miejscowych już nie dziwi widok duchownego, uczestniczącego w akcji gaszenia pożaru. Jest on bowiem nie tylko duszpasterzem strażaków powiatu raciborskiego, lecz także czynnym członkiem OSP Krzyżanowice.
Ojciec Marceli pochodzi ze Schodniej koło Ozimka. Strażakiem został jeszcze jako młody chłopak. Mój tato był leśnikiem i razem z nim jeździłem do lasu. Często dochodziło tam do pożarów. Kiedyś wziąłem udział w akcji gaszenia i tak mi się spodobało, że wstąpiłem do straży na ochotnika – wspomina franciszkanin. O swojej pasji nie zapomniał także po tym, jak został zakonnikiem. Wszędzie, gdzie przebywał jako duchowny, współpracował z miejscową strażą pożarną. Tak też się stało po tym, jak w 1994 r. został oddelegowany do klasztoru w Krzyżanowicach. – podkreśla o. Marceli. On sam przynależy do klasztoru franciszkanów w Raciborzu. Jest również ojcem duchownym dekanatu tworkowskiego. W Krzyżanowicach zajmuje pokój w klasztorze, mieszczącym się w tzw. „Pałacu Różanym”. Z tego też powodu miejscowi nazywają go zomeckim farorzem (zomek, czyli zamek).
Od początku pobytu w Krzyżanowicach brał czynny udział w akcjach OSP Krzyżanowice oraz strażackich uroczystościach. Ochotnicy z całej gminy uznali go za swego kapelana. Był to jednak nieformalny tytuł. Dlatego też w 1997 r. Zarząd Gminny ZOSP w Krzyżanowicach oficjalnie wystąpił do opolskiej kurii diecezjalnej o mianowanie o. Marcelego kapelanem honorowym strażaków OSP gminy Krzyżanowice. Franciszkanin, wspólnie z o. Adrianem i naczelnikiem OSP Pietrowice Wielkie Erykiem Manderlą zainicjował tradycję strażackich pielgrzymek na Górę św. Anny, na którą ochotnicy i zawodowcy w tym roku wyruszyli po raz dziesiąty. Zaczęto zapraszać mnie na uroczystości w całym powiecie i tytułować kapelanem strażaków Raciborszczyzny – mówi franciszkanin. We wrześniu 2005 r. ordynariusz opolski, abp Alfons Nossol, „mając na uwadze duchowe dobro pracowników służb ratowniczych”, oficjalnie mianował ojca duszpasterzem strażaków powiatu raciborskiego.
O strażaku w habicie krążą już anegdoty, jak choćby ta, kiedy to na dźwięk syreny wybiegł z konfesjonału w trakcie spowiedzi. Sam również wspomina zabawne sytuacje. Wybuchł pożar na polach. Usłyszałem alarm i szybko przebrałem się w mundur. Nie było czasu do stracenia. Z butami w ręce biegłem do bramy. Widziała to siostra przełożona i mówiła później: „Nasz paterek na boso do pożaru leciał – śmieje się o. Marceli. Wspomina też, jak na początku, gdy uczestniczył w akcjach, ludzie ze zdziwieniem i niedowierzaniem wskazywali na niego: „patrz, to ten farorz zomecki!”. Przyznaje jednak, że pomimo zabawnych sytuacji, bycie strażakiem to trudne zajęcie. Celem jest ratowanie innych. Ta świadomość przewyższa lęk o siebie, o własne zdrowie i życie, w myśl hasła „Bogu na chwałę, bliźniemu na ratunek” – podkreśla zakonnik. W czasie jednej z akcji doszło do tragedii. Zmarł jeden z ochotników. O. Marceli zdążył udzielić mu sakramentu namaszczenia chorych. Strażacy cenią swojego duszpasterza nie tylko za czynną pomoc w akcjach, lecz także za duchowe wsparcie, jakiego im udziela. To dla nas bardzo ważne - zapewnia asp. szatb. Stefan Kaptur z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Raciborzu. Możemy liczyć na jego wsparcie także w czasie nieszczęścia, w sytuacjach beznadziejnych, gdzie pomóc może już tylko duchowny – przyznaje Jerzy Tlon, naczelnik OSP Krzyżanowice. Dodaje nam otuchy – mówi Grzegorz Gruszka z OSP Nowa Wioska.
Ochotnicy z Krzyżanowic, wdzięczni o. Marcelemu za posługę, postanowili odpowiednio uczcić 50. urodziny swojego duszpasterza. Z tej okazji, 24 czerwca, zorganizowali dla niego przyjęcie w remizie, poprzedzone uroczystą mszą św. Uczestniczyli w nim przedstawiciele jednostek całej Raciborszczyzny, w tym także komendy powiatowej, władz samorządowych, przyjaciele zakonnika oraz miejscowa społeczność. Od młodzieńców i Zarządu OSP z Krzyżanowic franciszkanin otrzymał w prezencie ornat z wyhaftowanym św. Florianem. Panie z miejscowego Koła Gospodyń Wiejskich zadbały o kulinarne specjały. Bardzo go lubimy, jest dla nas kimś wyjątkowym – zapewnia strażak Janusz Tlon, syn naczelnika.
(Adk)
Najnowsze komentarze