Unia wielu dyscyplin
W restauracji „Raciborska” 60-lecie „Unii” Racibórz świętowali obok piłkarzy zapaśnicy i ciężarowcy.
Pierwszym medalistą centralnej imprezy był w „Unii” Erwin Wranik. Urodzony w 1935 roku raciborzanin trafił do zapasów za sprawą założyciela klubu Ernesta Starzyńskiego. W 1955 roku zdobył brązowy medal na MP w Krakowie w stylu klasycznym, a w 1960 roku wywalczył złoto MP w Poznaniu – w stylu wolnym. Było całkiem inaczej niż teraz. Pracowaliśmy na trzy zmiany, później trenowaliśmy. Z biegiem lat utworzyła się ścisła kadra, zaczęły obozy i sekcja się rozwinęła. Walczyliśmy w I lidze – wspomna Wranik. Był też ratownikiem na basenie w Studium Nauczycielskim. Po ukończeniu 30 lat zrezygnował z zapasów. W 1989 roku wyjechał do Niemiec na stałe. Co roku tu przyjeżdżam. Mam 2 córki. Jedna pływała w „Victorii” z sukcesami, na 400 m dowolnym – mówi Erwin Wranik. Nauczył pływania wiele dzieci.
Karol Gabryś przeprowadził się do Raciborza z Czechosłowacji. Osiągnięć szczególnych nie miałem, w drugiej lidze walczyłem, na MP byłem siódmy – przypomina sobie Gabryś. Lepsze wyniki osiągał jeszcze za granicą – w stylu wolnym był w Czechosłowacji trzeci, a w podnoszeniu ciężarów piąty. Do „Unii” przyszedł w 1958 roku. Zaprzyjaźniliśmy się z panem Buglą. Obok zapasów trenowałem też podnoszenie ciężarów – mówi obecny emeryt mieszkający w Niemczech, koło Kolonii, gdzie ma swój domek. Wzruszyło go serdeczne
Braci Tanżynów było pięciu: Rudolf, Paweł, Eugeniusz, Jan i Andrzej – wszyscy odnosili sukcesy. Jan od 1964 do 1972 roku walczył w „Unii”. Zdobył w niej wielokrotnie Mistrzostwo Polski juniorów i seniorów. Trenowali mnie Zarzycki i Holona. 35 lat temu wyjechałem do Niemiec, gdzie 7 lat występowałem w I lidze – wylicza zapaśnik. Teraz pracuje przy renowacji zabytków.
Braci Tanżynów było pięciu: Rudolf, Paweł, Eugeniusz, Jan i Andrzej – wszyscy odnosili sukcesy. Jan od 1964 do 1972 roku walczył w „Unii”. Zdobył w niej wielokrotnie Mistrzostwo Polski juniorów i seniorów. Trenowali mnie Zarzycki i Holona. 35 lat temu wyjechałem do Niemiec, gdzie 7 lat występowałem w I lidze – wylicza zapaśnik. Teraz pracuje przy renowacji zabytków.
Jego brat Paweł w „Unii” był 20 lat. W 1960 roku – MP juniorów, a w 1966 MP seniorów. Później poluzowałem ze względu na zdrowie. Krzyż nie wytrzymywał, łapałem kontuzje. Mieszkam w Leverkusen. Tam też zajmowałem się zapasami, ale miałem wypadek w pracy i musiałem skończyć – mówi Tanżyna.
Przedstawicielem młodszego pokolenia był na jubileuszu Eugeniusz Riedel. Walczył w wadze 84 kg. W wieku 22 lat wyjechał „na Zachód” i został trenerem w klubie Singen (IV liga). Walczą tam raciborzanie: Marek Cwalina, Grzegorz Kostka i Paweł Hader.
Witold Ostrowic - Ciężarowiec "Unii"
Należałem do sekcji podnoszenia ciężarów w latach 1981–1990. Od samego początku było bardzo ciekawie. Pamiętam, że na treneingi, podczas stanu wojennego, trzeba było chodzić z przepustkami. Były wymagane, by swobodnie się poruszać po mieście. Odniosłem parę sukcesów, m.in. złoty medal na Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży, a także dwa brązowe na kolejnych edycjach tej imprezy. W województwie katowickim byliśmy wtedy czołowym zespołem, we wszystkich kategoriach. Przez trzy lata należałem do kadry narodowej juniorów i zwiedziłem kawał świata. Później przyszła nauka, ale liceum godziłem z treningami i na ten okres przypadły moje największe osiągnięcia. Rozpoczęcie studiów medycznych było początkiem końca kariery sportowej. Jeszcze przez 2 lata studiów reprezentowałem Śląsk Wrocław punktując dla Katowic i zdobywając brązowy medal MP w Suwałkach w 1989 roku. Do dziś uprawiam sport, biegam i w kosza gram. W wyczynie trzeba iść na całość. Zastanawiałem się poważnie co wybrać. Spotkałem się ze słynnym trenerem Zygmuntem Smalcerzem w stolicy. Zachęcał bym studiował na AWF w Warszawie, dawał świetne warunki. Nie zdecydowałem się i nie żałuję. Moim pierwszym trenerem był Werner Musioł, który mnie uczył abecadła ciężarowców, następnie szkolili mnie nieodżałowany Marian Teodorowicz, który zmarł po ciężkiej chorobie w wieku 44 lat. Do końca mojej raciborskiej kariery trenował mnie Fryderyk Schneider.
Należałem do sekcji podnoszenia ciężarów w latach 1981–1990. Od samego początku było bardzo ciekawie. Pamiętam, że na treneingi, podczas stanu wojennego, trzeba było chodzić z przepustkami. Były wymagane, by swobodnie się poruszać po mieście. Odniosłem parę sukcesów, m.in. złoty medal na Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży, a także dwa brązowe na kolejnych edycjach tej imprezy. W województwie katowickim byliśmy wtedy czołowym zespołem, we wszystkich kategoriach. Przez trzy lata należałem do kadry narodowej juniorów i zwiedziłem kawał świata. Później przyszła nauka, ale liceum godziłem z treningami i na ten okres przypadły moje największe osiągnięcia. Rozpoczęcie studiów medycznych było początkiem końca kariery sportowej. Jeszcze przez 2 lata studiów reprezentowałem Śląsk Wrocław punktując dla Katowic i zdobywając brązowy medal MP w Suwałkach w 1989 roku. Do dziś uprawiam sport, biegam i w kosza gram. W wyczynie trzeba iść na całość. Zastanawiałem się poważnie co wybrać. Spotkałem się ze słynnym trenerem Zygmuntem Smalcerzem w stolicy. Zachęcał bym studiował na AWF w Warszawie, dawał świetne warunki. Nie zdecydowałem się i nie żałuję. Moim pierwszym trenerem był Werner Musioł, który mnie uczył abecadła ciężarowców, następnie szkolili mnie nieodżałowany Marian Teodorowicz, który zmarł po ciężkiej chorobie w wieku 44 lat. Do końca mojej raciborskiej kariery trenował mnie Fryderyk Schneider.
(ma.w)
Najnowsze komentarze