Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Nocna jazda

26.07.2005 00:00
Kilka minut po godzinie 22.00 policyjnym radiowozem przemierzamy ulice Raciborza. Jest sobota, 16 lipca, środek weekendu, domowych imprez, zabawy i beztroski. Dla starszego posterunkowego Piotra Kitowskiego i starszego posterunkowego Bogusława Witkowskiego zaczęła się ośmiogodzinna służba. Tej nocy mieli sporo pracy. W większości były to interwencje podczas awantur, wywołanych przez osoby nietrzeźwe. Uczestniczyli także w ratowaniu ludzkiego zdrowia i życia. Razem z policjantami w patrolu jeździł nasz dziennikarz. Opisujemy tylko kilka z wybranych zdarzeń.
23.10, ul. Ogrodowa - Na ratunek
 
Pod blokiem jest już straż pożarna. Do okna na pierwszym piętrze dostawiona jest drabina. Pod drzwiami do mieszkania stoi roztrzęsiona kobieta. Martwi się o chorą dorosłą córkę. Nie może dostać się do jej mieszkania. Jest przekonana, że córce coś się stało. Martwi się o to czy zdążyła wziąć lekarstwa. Strażacy weszli do mieszkania przez okno. Otwierają drzwi. Na kanapie leży nieprzytomna kobieta. Strażacy szybko podają jej tlen. Policjanci wzywają pogotowie. Kobieta zostaje zabrana przez karetkę.
 
23.50, ul. Spółdzielcza - Wesoła Ela
 
Przejeżdżamy ul. Głubczycką. Mirosław Wolszczak wskazuje na jedną z kamienic. Ciekawe, czy dziś też tu będziemy interweniować - zastanawia się. Dojeżdżamy do ul. Spółdzielczej. Mężczyzna już na nas czeka. Ma pokrwawioną koszulę. Chwiejnym krokiem prowadzi nas do mieszkania swego niepełnosprawnego kolegi. Mówi, że ktoś go pobił. Kolega leży na łóżku. W pokoju obok siedzą dwie kobiety i mężczyzna. Mówią, że nic się nie stało. Policjanci próbują ustalić o co chodzi. Sprawdzają dane przebywających w mieszkaniu osób. Policjant pyta się jednej z kobiet o imię. Ela. Straciłaś przyjaciela - odpowiada mu i wybucha śmiechem. Zresztą wesoła jest cała trójka. Powodów do radości byłoby pewnie kilka promili.
 
00.10, 17 lipca, ul. Głubczycka - Gumiś na fazie
 
 Na klatce schodowej pełno młodych ludzi. Impreza. Nie, nikt niczego nie zgłaszał. Idziemy piętro wyżej. Tam roztrzęsiona i zapłakana pani Wanda skarży się na sąsiadów z niższego piętra. Z pokoju wychodzi jej syn. Uspokaja ją. Wychodzi na klatkę schodową. Matka za nim. Ciągle krzyczy i płacze. Chłopak dołącza do reszty bawiących się osób. Jeszcze przed chwilą pani Wanda była razem z nimi. Chodzisz z moim synem, bo w Holandii pracuje! - kobieta wykrzykuje do długowłosej blondynki.  Jak mogłaś powiedzieć, że chciałam cię zrzucić ze schodów! - odkrzykuje jej tamta. Między nimi stoi jeden z policjantów. Próbuje je uspokoić. Na klatce zbiera się coraz więcej osób, które kłócą się między sobą. Kto powiedział, że wywaliłem drzwi!? -  pyta ni z tego ni z owego zadziornie podniesionym głosem chłopak w białej koszulce, czapce z daszkiem i z puszką piwa w ręce. Jego znajomi wołają na niego Gumiś. Zachowuje się agresywnie. Próbuje sprowokować policjantów. Ci każą wszystkim opuścić budynek. Na parterze Gumiś próbuje sił po raz ostatni. Z całej siły rzuca na ziemię puszkę z piwem. Na policjantach nie robi to wrażenia.
 
Po Gumisia i kilku znajomych podjeżdża samochód. Reszta idzie na piechotę. Na ulicę wybiega pani Wanda i każe synowi wrócić do domu. On nie zwraca na nią uwagi. W kamienicy zapanował spokój. Jeszcze tu wrócimy - mówi Wolszczak.   
#nowastrona#
1.20, ul. Eichendorffa - Koledzy Gumisia
 
Sąsiadka powiadomiła policję, że w jednym z mieszkań słychać odgłosy łamanych mebli, kłótni i płacz dziecka. Podjeżdżamy pod klatkę. Wychodzą z niej znajomi z Głubczyckiej. Niczego nie słyszeli. Wsiadają do taksówki i odjeżdżają. Idziemy na tył bloku. Słychać odgłosy rzucania meblami, podniesiony męski głos. Dzwonimy na domofon. Mirosław Wolszczak przedstawia się, pyta, co się dzieje, czy może w czymś pomóc. W odpowiedzi słyszy kilka niecenzuralnych słów. Lokator nie chce otworzyć drzwi. Z klatki wychodzi mężczyzna w średnim wieku. Mówi, że jest ojcem awanturującego się chłopaka. Zapewnia policjantów, że nic się nie dzieje, wszysko jest pod kontrolą. Chłopak wrócił z grilla. Trochę wypił, siadł na szafce i ta się załamała. Stąd ten hałas – mówi mężczyzna. Zapewnia, że jak tylko coś się będzie działo, dziewczyna syna po niego zadzwoni i odjeżdża samochodem. Policjanci w dalszym ciągu stoją pod oknami. Słychać kłótnię i odgłos tłuczonych naczyń. Po chwili nastaje cisza.  
 
Tej nocy jeździliśmy od zdarzenia do zdarzenia. Na ul. Browarnej zakrwawiony mężczyzna płacze, mówi, że ktoś go pobił. Jest nietrzeźwy. Na ul. Wileńskiej ktoś leży pod klatką. Zaspany młody mężczyzna tłumaczy się, że kolega zapomniał go wziąć ze sobą do domu.  Na ul. Karola Miarki kobieta skarży się na stojącą na chodniku parę, że zakłócają spokój.
 
4.25, ul. Browarna - Nikt mnie nie pobił
 
Rodzinna awantura. Kobieta telefonicznie alarmuje, że mąż jej grozi. Gdy przyjeżdżamy pod wskazany adres, kobieta i dwaj mężczyźni stoją pod klatką. Ubrania panów są poszarpane. Jeden z mężczyzn trzyma w ręce resztki po czerwonym podkoszulku. Kobieta żali się, że mąż się nad nią znęca. Są po rozwodzie, on ma orzeczony nakaz eksmisji, a pomimo tego nie chce się wyprowadzić. Kobieta ma przyjaciela. Cała trójka jest pod wpływem alkoholu. Doszło między nimi do kłótni. Tak, pobiłem wszystkich. Ją pobiłem, jego pobiłem - wskazuje ręką. Ją też pobiłem...Nie, jej nie pobiłem - reflektuje się, gdy pokazuje na mnie. Po kobiecie nie widać, by miała jakiekolwiek obrażenia. Jej mąż wydaje się bardziej poturbowany. Policjanci uspokajają całą trójkę. Kobieta che iść na komendę i złożyć doniesienie o przestępstwie. Otrzymuje pouczenie, że może to zrobić dopiero, gdy wytrzeźwieje. Kobieta oburza się na policjantów, na chusteczce higienicznej zapisuje ich dane. Wreszcie każdy z nich  rozchodzi się w swoją stronę.
 
5.15, Sudół, ul. Hulczyńska - Wypadek samochodowy
 
Ford leży w rowie. Przód rozbity o betonowy słup. Wokoło pełno młodych ludzi. Między nimi biega zakrwawiony chłopak. Na trawie leży zakrwawiona dziewczyna. Ktoś przykrył ją już termoizalocyjnym kocem, wokół pełno pustych opakowań po opatrunkach z samochodowej apteczki. Przyjeżdża karetka. Ekipa ratunkowa kładzie dziewczynę na nosze. Nagle przewraca się jeden ze stojących na poboczu mężczyzn. Policjant w ostatniej chwili próbuje go złapać. Okazuje się, że on również jechał rozbitym samochodem. Pokazuje, że boli go noga i klatka piersiowa. Znajomi mówią, że ma problemy z sercem. Szybko nadjeżdża druga karetka. Wracaliśmy trzema samochodami z dyskoteki z Krzyżanowic. Tam spotkaliśmy się z dziewczynami z Jastrzębia. Wszyscy jesteśmy z Kędzierzyna-Koźla. U nas nie ma się gdzie zabawić - opowiadają dwaj młodzi mężczyźni. Nie wiedzą, jak doszło do wypadku. Wskazują, że samochodem najprawdopodobniej kierowała ranna dziewczyna. Zapewniają, że była trzeźwa.
 
Auto rozbiło się nieopodal remizy strażackiej. Po śladach widać, że kierowca nawet nie wszedł w zakręt. Po drugiej stronie ulicy stoją mieszkańcy z okolicznych domów. Słyszałam tylko huk. Tu co chwila do tego dochodzi. Jeżdżą za szybko. Raz to nawet samochód przekoziołkował aż za żywopłot! - denerwują się.
 
Posterunkowi sporządzają notatkę ze zdarzenia. Według późniejszych ustaleń drogówki samochodem kierował 20-letni mężczyzna. Był po spożyciu alkoholu. 
 
(A.Dik)
  • Numer: 30 (693)
  • Data wydania: 26.07.05