Wierzchem w Lany Poniedziałek
W Wielkanocny Poniedziałek, 28 marca, odbędzie się tradycyjna procesja konna. Dawniej mogli w niej uczestniczyć jedynie mężczyźni. Teraz może każdy.
Jeszcze na przestrzeni lat 60. i 70. było to nie do pomyślenia. Swego czasu znalazły się nawet trzy odważne panie, które postanowiły dosiąść koni i wspólnie z mężczyznami uczestniczyć w procesji. Miały na to pozwolenie samego proboszcza. Niestety, niezadowoleni z tego mężczyźni zapędzili je do gospodarstwa i zamknęli za nimi bramę. Podobnie reagowali, gdy tego dnia chiał przyłączyć się do nich ktoś spoza parafii.
Dziś w procesji uczestniczą wszyscy, którzy przyjeżdżają na koniach. Trudno ustalić, gdzie szukać początków tego zwyczaju. Podobno takie obrzędy odbywały się już w średniowieczu. Procesja konna ma znaczenie religijne, związana jest z modlitwą o urodzaj. Kiedyś ludzie wychodzili w Poniedziałek Wielkanocny w pole szukać Jezusa Zmartwychwstałego, nazywało się to „chodzenim za Bogiem” - mówi ks. Damian Rangosz proboszcz parafii w Pietrowicach Wielkich. Nigdy nie przypuszczałem, że jako ksiądz będę musiał jeździć konno. Coraz bardziej mi się to podoba - dodaje żartobliwie. Proboszczem jest tu od sierpnia 2004 r. Przyznaje, że zanim trafił do tej parafii, nigdy wcześniej nie dosiadał konia.
Natomiast u Jana Heruda udział w procesji jest rodzinną tradycją, przekazywaną z dziada pradziada. Sam uczestniczył w niej 20 razy. Jego ojciec - przez pół wieku. Po raz pierwszy wziął udział w procesji na koniu dziadka, gdy temu lata już na to nie pozwoliły. Obecnie Jan Herud posiada konia o imieniu Biri. Hoduje go tylko na tę okazję, dla kultywowania zwyczaju. Ma 8-letniego syna. On za kilka lat też pojedzie obok swego taty.
Na procesję czekamy cały rok. Jest to dla nas duża atrakcja. Można się wtedy tym koniem pochwalić. Samochód może mieć teraz każdy. Byli mieszkańcy Pietrowic Wielkich przyjeżdżają tu specjalnie na ten dzień nawet z Niemiec - opowiada Jan Herud. Z opowiadań starszych zna historię o przegonionych z orszaku kobietach. Sam nie ma nic przeciwko ich uczestnictwu. Trzeba iść z postępem - zapewnia mężczyzna. Przyznaje jednak, że w jego rodzinie kobiety w procesji udziału nie biorą, choć nikt im tego nie zabrania. O jej przebiegu wiem tylko z relacji synów i męża. W domu widzę, jak się do niej przygotowują. Cały tydzień pucują, szykują. Poniedziałek rano jest pełno pracy - opowiada Maria Herud. Najważniejsze, żeby koń się błyszczał. Trzeba go wyczyścić i wyszczotkować. Jak się to zrobi dobrze i koń jest zdrowy, to nie trzeba żadnych nabłyszczaczy. Niektórzy, dla uzyskania specjalnego efektu stosują na końskiej sierści lakier do włosów - wyjaśnia Jan Herud.
Konie z wyczesanymi grzywami i jeźdźcy w odświętnych strojach wyruszają w pola. Wcześniej jednak biorą udział w nabożeństwie, odprawianym w intencji dobrych plonów. Modlą się też w trakcie przemarszu. Jeden z rolników odprawia po morawsku różaniec, jest to bowiem język, którym w dalszym ciągu posługują się rdzenni mieszkańcy tych terenów. Dwaj inni, zasłużeni dla lokalnej społeczności, wiozą przepasany stułą krzyż i figurkę Chrystusa Zmartwychwstałego. Na zakończenie odbywa się wyścig, w którym uczestniczą młodzi jeźdźcy. Nagrodą jest tu satysfakcja ze zwycięstwa i posiadania wspaniałego rumaka.
Procesja Konna w Piertowicach Wielkich dla chrześcijan jest przeżyciem religijnym. Mieszkańcom gminy daje poczucie tożsamości kulturowej, zaś dla innych może stanowić nie lada atrakcję. (A. Dik), (foto. S. Wielocha)
Dziś w procesji uczestniczą wszyscy, którzy przyjeżdżają na koniach. Trudno ustalić, gdzie szukać początków tego zwyczaju. Podobno takie obrzędy odbywały się już w średniowieczu. Procesja konna ma znaczenie religijne, związana jest z modlitwą o urodzaj. Kiedyś ludzie wychodzili w Poniedziałek Wielkanocny w pole szukać Jezusa Zmartwychwstałego, nazywało się to „chodzenim za Bogiem” - mówi ks. Damian Rangosz proboszcz parafii w Pietrowicach Wielkich. Nigdy nie przypuszczałem, że jako ksiądz będę musiał jeździć konno. Coraz bardziej mi się to podoba - dodaje żartobliwie. Proboszczem jest tu od sierpnia 2004 r. Przyznaje, że zanim trafił do tej parafii, nigdy wcześniej nie dosiadał konia.
Natomiast u Jana Heruda udział w procesji jest rodzinną tradycją, przekazywaną z dziada pradziada. Sam uczestniczył w niej 20 razy. Jego ojciec - przez pół wieku. Po raz pierwszy wziął udział w procesji na koniu dziadka, gdy temu lata już na to nie pozwoliły. Obecnie Jan Herud posiada konia o imieniu Biri. Hoduje go tylko na tę okazję, dla kultywowania zwyczaju. Ma 8-letniego syna. On za kilka lat też pojedzie obok swego taty.
Na procesję czekamy cały rok. Jest to dla nas duża atrakcja. Można się wtedy tym koniem pochwalić. Samochód może mieć teraz każdy. Byli mieszkańcy Pietrowic Wielkich przyjeżdżają tu specjalnie na ten dzień nawet z Niemiec - opowiada Jan Herud. Z opowiadań starszych zna historię o przegonionych z orszaku kobietach. Sam nie ma nic przeciwko ich uczestnictwu. Trzeba iść z postępem - zapewnia mężczyzna. Przyznaje jednak, że w jego rodzinie kobiety w procesji udziału nie biorą, choć nikt im tego nie zabrania. O jej przebiegu wiem tylko z relacji synów i męża. W domu widzę, jak się do niej przygotowują. Cały tydzień pucują, szykują. Poniedziałek rano jest pełno pracy - opowiada Maria Herud. Najważniejsze, żeby koń się błyszczał. Trzeba go wyczyścić i wyszczotkować. Jak się to zrobi dobrze i koń jest zdrowy, to nie trzeba żadnych nabłyszczaczy. Niektórzy, dla uzyskania specjalnego efektu stosują na końskiej sierści lakier do włosów - wyjaśnia Jan Herud.
Konie z wyczesanymi grzywami i jeźdźcy w odświętnych strojach wyruszają w pola. Wcześniej jednak biorą udział w nabożeństwie, odprawianym w intencji dobrych plonów. Modlą się też w trakcie przemarszu. Jeden z rolników odprawia po morawsku różaniec, jest to bowiem język, którym w dalszym ciągu posługują się rdzenni mieszkańcy tych terenów. Dwaj inni, zasłużeni dla lokalnej społeczności, wiozą przepasany stułą krzyż i figurkę Chrystusa Zmartwychwstałego. Na zakończenie odbywa się wyścig, w którym uczestniczą młodzi jeźdźcy. Nagrodą jest tu satysfakcja ze zwycięstwa i posiadania wspaniałego rumaka.
Procesja Konna w Piertowicach Wielkich dla chrześcijan jest przeżyciem religijnym. Mieszkańcom gminy daje poczucie tożsamości kulturowej, zaś dla innych może stanowić nie lada atrakcję. (A. Dik), (foto. S. Wielocha)
Najnowsze komentarze