Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Wpadł przez DNA

15.03.2005 00:00
W marcu w raciborskim budynku sądu ruszył proces przeciwko 29-latkowi z okolic Knurowa, któremu postawiono zarzut dokonania dwukrotnie napadu na miejscowy Kredyt Bank. W długim śledztwie prokuratura wykorzystała badania mikrośladów. Ich wynik to filar aktu oskarżenia. Czy sąd uzna to za wystarczający dowód winy?
Wynik tych badań to jeden z najważniejszych dowodów - mówi prokurator Janusz Smaga, szef raciborskich śledczych. Wykonał je Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie. Trafiły tam znalezione w śmietniku przy ul. Głowackiego rękawiczki i kominiarka sprawcy napadu. Biegli ujawnili na nich mikroślady człowieka. Te posłużyły do identyfikacji DNA a potem wytypowania sprawcy. Ale po kolei.

Do trzech razy sztuka
 
Pierwszy napad na Kredyt Bank miał miejsce 4 czerwca 2002 r. Racibórz zelektryzowała wiadomość, że dwóch zamaskowanych osobników wpadło na salę operacyjną, rzuciło petardę po czym zagroziło pistoletem kasjerce. Ta wydała im 56,2 tys. zł. Zaraz potem mężczyźni zbiegli. Uciekali przez park przy ul. Głowackiego. W pobliskim śmietniku porzucili kurtki, rękawiczki i kominiarki. Stąd jak gdyby nigdy nic poszli w nieznanym kierunku.
 Scenariusz powtórzył się 31 grudnia 2002 r. Znów do banku wpadło dwóch zamaskowanych bandytów. Tym razem jednak nie rzucili petardy. Wystarczył przedmiot przypominający pistolet. Przestraszona pracownica wydała ponad 27 tys. zł.
 
Do trzech razy sztuka - mówi przysłowie. Przestępcy skuszeni zapewne łatwym zyskiem z dwóch napadów postanowili, 18 marca 2003 r., dokonać trzeciego. Tym razem jednak zostali złapani. Na ławie oskarżonych zasiedli, mieszkający w okolicach Knurowa, Wojciech R. i Krzysztof S. Badania mikrośladów dowiodły, że ten drugi dokonał dwóch poprzednich napadów. Ten pierwszy był tylko na trzecim skoku.
 
Obaj zostali już osądzeni. R. dostał karę 3 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, Krzysztof S. posiedzi 10 lat. Musi zapłacić 6 tys. zł grzywny i naprawić bankowi szkodę. Mówiąc wprost: zwrócić ponad 83 tys. zł.

Jak nie R., to kto?
 
Wyniki badań wprawiły początkowo śledczych w zakłopotanie. Mieli nadzieję, że ekspertyzy potwierdzą udział zarówno S. jak i R. w dwóch poprzednich napadach. Tymczasem R. na pewno był tylko uczestnikiem trzeciego, nieudanego „skoku”. Sprawa nie była jednak beznadziejna, bo natrafiono na ślady drugiej, nieznanej osoby. Kim ona jest? - zadawano sobie pytanie.
 
Prowadzono dalej kosztowne i czasochłonne badania. Eksperci rzucili wreszcie prokuraturze kółko ratunkowe. Okazało się, że druga nieznana osoba jest spokrewniona z Krzysztofem S. To wystarczyło, by natychmiast skierować uwagę na jego brata, 29-letniego Michała, technika mechanika z zawodu, dziś rencisty, nigdy wcześniej nie karanego.
 
Pobrane od niego próbki pozwoliły porównać DNA z materiału pobranego z czapki i rękawiczek. Wynik nie pozostawiał wątpliwości. To ta sama osoba - mówi Janusz Smaga. To z kolei wystarczyło, by skierować do sądu akt oskarżenia. 2 i 4 marca wodzisławski wydział karny gliwickiego Sądu Okręgowego podczas posiedzenia w Raciborzu rozpoczął proces przeciwko Michałowi S.

Alibi Michała
 
Prokuratura ma nadzieję, że zgromadzone dowody wystarczą do skazania oskarżonego. Ten jednak broni się, przedstawiając alibi. W czerwcu 2002 r. w czasie napadu był rzekomo w towarzystwie jego dziewczyny. W grudniu przebywał w swoim mieszkaniu w Czuchowie, a potem odwoził sąsiadów.
 
Skąd jednak wzięły się jego ślady znalezione na odzieży znalezionej w śmietniku przy ul. Głowackiego? Te rzeczy zabrał z mieszkania mój brat i ich używał - wyjaśniał przed prokuratorem.
 
Linia obrona nie wprawiła jednak śledczych w zakłopotanie. Mocno obstają przy swoim, bo na czapce i kurtce nie było żadnych innych śladów, tylko te należące do Michała. Badania osmologiczne również potwierdziły, że odzież tę miał na sobie S.
 
A skoro tak, to niby po co jego brat brał te ciuchy? Czy tylko po to, by je wyrzucić do śmietnika przy ul. Głowackiego? To pytania stawiane dziś przez prokuratora.
 
Odpowiedź będzie musiał znaleźć sąd, który przesłucha świadków, w tym na okoliczność przytaczanego przez niego alibi. Prokurator żąda dla Michała S. sześciu lat pozbawienia wolności. Biegli psychiatrzy orzekli, iż miał zdolność rozpoznania swoich czynów.

G. Wawoczny
  • Numer: 11 (674)
  • Data wydania: 15.03.05