Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Animozje i wyciąganie dłoni

08.03.2005 00:00
„Nikt mnie nie powstrzyma, bo ja mam obowiązek ścigania tych ludzi, którzy się nie stosują do odprowadzania ścieków do kanalizacji sanitarnej” - zapowiedział 1 marca prezydent Jan Osuchowski podczas spot-kania z mieszkańcami Sudołu i prezentacji projektu pn.: „Kierunki rozwoju dzielnic Raciborza”.
Problem odprowadzania nieczystości i budowa kanalizacji sanitarnej były jednymi z głównych punktów tej dyskusji. Jesteśmy za kanalizacją. Ale chcemy wiedzieć, jak to będzie wyglądać, czy tak, jak na Studziennej? Żeby każdy wiedział, o czym rozmawiamy i żeby to zostało jasno powiedziane, a nie tak jak na Studziennej, po fakcie - wystąpił jeden z mieszkańców Sudołu. Obawy te podyktowane są problemami, jakie zaistniały na ul. Hulczyńskiej. Wielką przesadą jest, że na Studziennej nikt nie wiedział, co i za ile. Problem polega na definicji kwestii przyłącza - odpowiedział wiceprezydent Andrzej Bartela, przedstawiając w tej sprawie stanowisko raciborskiego magistratu. Zapewnił, że zanim rozpoczną się jakiekolwiek z tym związane prace, z mieszkańcami zostaną podpisane stosowne umowy.

Nieszczęśliwy kompromis
 
To spotkanie, odbywające się w Szkole Podstawowej nr 6 przebiegało w znacznie spokojniejszej atmosferze, niż wcześniejsze, z udziałem wiceprezydenta Mirosława Szypowieskiego, który tym razem nie był obecny. Powodem ku temu była wygrana przez mieszkańców dzielnicy batalia o pozostawienie w Sudole podstawówki. Zebrani zgłaszali więc inne, nurtujące ich problemy, takie jak m.in. tworzenie ścieżek rowerowych, remonty ulic, budowa chodnika czy zapewnienie dzieciom bezpieczeństwa w drodze do szkoły.
 
A co z tym przedszkolem? - w pewnym momencie spytał ktoś z sali. Studzienna, niestety nie będzie miała szkoły. Przedszkole to forma rekompensaty. Jest to może nieszczęśliwy kompromis, ale jest - odpowiedział na to Marek Kurpis, naczelnik wydziału Edukacji, Kultury i Sportu UM. Żebyście nie przedobrzyli, bo jak się kurator zdenerwuje, to okaże się, że nie będzie szkoły ani tu, ani tu - ostrzegł zebranych prezydent.
 
Animozje między wami są. To nie dotyczy dzieci. Jeżeli będzie jedna wspólna szkoła w Sudole i jedno wspólne przedszkole w Studziennej, to prędzej czy później się do siebie przyzwyczaicie. Mało tego, powinniście wyciągnąć rękę w ich stronę i powiedzieć: było, nie było, zapomnijmy o wszystkim i zacznijmy robić wspólne imprezy. Ten pierwszy gest w postaci przedszkola będzie dobrze odebrany - mówił dalej naczelnik Kurpis. Większość z zebranych wyraziła zrozumienie dla takiego podejścia do sprawy. I nawet gdy jedna z osób obecnych na spot-kaniu zaczęła tłumaczyć potrzebę pozostawienia przedszkola w Sudole, pozostali szybko udzielili jej za to reprymendy. Nie jest bowiem tajemnicą, że Sudół ze Studzienną nie darzą się sympatią już od dawna. Kwestia szkół niechęć tę jeszcze wzmocniła. Do mieszkańców Sudołu dotarły informacje, że sąsiedzi nie poślą dzieci do ich placówki. To z kolei może wiązać się z przyszłorocznym problemem z naborem. Na spotkaniu deklarowali chęć pogodzenia się ze Studzienną.

Winne media
 
Kolejne spotkanie, tym razem dotyczące Środmieścia, odbyło się dzień później, w sali gimnastycznej SP 18. Ponieważ ta dzielnica jest największa pod względem obszaru i liczby ludności, jej prezentacja podzielona została na kilka części. To spotkanie adresowane było do mieszkańców z rejonu parafii Matki Bożej. Jednak zainteresowanie nim okazało się wyjątkowo słabe. Mieszkańców było niewielu więcej niż urzędników.
 
Nieoczekiwanie, tuż po rozpoczęciu dyskusji, sporo emocji wywołała kwestia mediów, relacjonujących działania raciborskich władz miasta. Wywołał ją głos jednego z mieszkańców, który zadał pytanie o perspektywy zatrudnienia w Raciborzu dla młodzieży, studiującej na renomowanych uczelniach, w dużych miastach, np.: Wrocławiu czy Krakowie, która w dużej mierze tam też pozostaje. Zapytał też o możliwości rozwoju przedsiębiorczości w mieście. Rozumiem ten problem, bo sam mam dzieci, które studiują poza Raciborzem i zastanawiam się, czy tu wrócą - przyznał wiceprezydent Bartela. Zaczął jednak wskazywać, że sytuacja nie jest aż taka zła, ponieważ powstają nowe miejsca pracy w dużych przedsiębiorstwach i małych firmach. Wspomniał też o trudnościach, jakie inwestorzy z zewnątrz mają w naszym mieście, jako przykład podając problemy z Auchan na Oborze czy stacją paliw przy ul. Łąkowej. Zdaniem A. Barteli te przedsięwzięcia generowałyby bowiem kolejne miejsca pracy. W jednym miejscu 10, w drugim miejscu 10 i tym sposobem mogłoby powstać ich 30 czy w końcu 100 - tłumaczył. Inwestorów z Raciborza odstraszają środki masowej informacji, piszące o naszych problemach - powiedział prezydent Osuchowski. Jedna z obecnych na sali osób zauważyła, że media przecież opisują a nie kreują działania władz.

Mało ludzi, dużo pytań
 
Kolejną sprawą była strefa płatnego parkowania. Jadę do sklepu, staję na kawałku chodnika a muszę płacić za parking. Podbiegają do mnie jakieś „ufoludki” i biorą za to pieniądze - mówiła kolejna z obecnych osób. Temat ten podjęli też inni. Wiceprezydent Bartela tłumaczył, że nie chodzi o parkingi, lecz o strefę płatnego parkowania, a to ma na celu ułatwić kierowcom znalezienie miejsca do postoju. Poruszano też m.in. temat małego targowiska przy ul. Opawskiej czy raciborskiego dworca PKP, stanowiących swym wyglądem niechlubną wizytówkę miasta. W pierwszej kwestii usłyszeli, że targowisko, dla wielu stanowiących miejsca pracy, będzie istniało tak długo, póki nie skonkretyzują się plany, co powstanie na jego miejscu. W drugiej sprawie prezydent odpowiedział, że gmina nie ma wpływu na działania PKP, rozdrobnionych na wiele spółek i nie jest w stanie też dworca przejąć.

Aleksandra Dik
  • Numer: 10 (673)
  • Data wydania: 08.03.05