Wieś walczy o obraz
W 1720 r., z jednego ziarenka pszenicy zasianego w miejscu wielkiego tworkowskiego stawu, wyrosły aż 83 kłosy mające od 50 do 60 ziarenek. Ten cud natury został uwieczniony na obrazie „Kłos zboża”, który kazał namalować właściciel tutejszego zamku Gottlieb von Trach. Jeszcze w 2000 r. był w Tworkowie. Teraz jest w Opolu a wieś walczy o jego odzyskanie.
Przetrwał pożary
Przed wojną obraz zdobił ścianę jadalni tworkowskiego zamku. W książce „Ze studni zapomnienia”, napisanej przez mało już dziś znanego Ludwika Bielaczka z Tworkowa, natrafić można na opis zamkowych wnętrz. „Z wielkich obrazów, płócien, które zajmowały nieraz całą ścianę sali, patrzyły przyćmione postacie jeźdźców, siedzących na barwnie przystrojonych koniach. Wszędzie stały szafy: niektóre z nich były wykładane szlachetnym drzewem, inne misternie rzeźbione. Galeria zawieszona była trofeami myśliwskimi - skórami i rogami różnych zwierząt krajowych i egzotycznych, upolowanych niegdyś przez dawnych właścicieli zamku. Cała jedna sala położona w dolnej kondygnacji, tzw. „Waffensáal”, była zawieszona wszelkiego rodzaju bronią: mieczami, szablami, rapierami”. Wejścia na klatkę schodową broniły zbroje dwóch rycerzy.
W nocy z 8 na 9 stycznia 1931 r. w zamku wybuchł pożar. Wspomniany Bielaczek relacjonuje: „ogień błyskawicznie obleciał dach i wkrótce płonął już cały zamek łącznie z wieżą zegarową. Stanowiło to dla wszystkich nie wyjaśnioną zagadkę, bowiem fasada zamku miała prawie 120 metrów długości, a z rozprzestrzeniającym się pożarem walczyło 25 sikawek i 2 motopompy z Raciborza i Opawy, a łuna widoczna była w promieniu sześćdziesięciu kilometrów”.
Przyczyna pożaru nigdy nie została wyjaśniona. Towarzystwo ubezpieczeniowe z początku odmówiło wypłacenia odszkodowania właścicielom - rodzinie Saurma-Jeltsch. Ta pozwała ubezpieczyciela do sądu, gdzie wygrała 100 tys. marek. Bielaczek sugeruje, że jaśnie państwo sami podpalili zamek, by uzyskać odszkodowanie. Przed katastrofą zlecono impregnację drewnianych elementów konstrukcji, rzekomo z powodu robactwa, a kierujący pracami z niewyjaśnionych przyczyn zmarli. Po drugie hrabia nie przejął się zbytnio stratami, nawet mimo że w swojej tworkowskiej posiadłości przebywał rzadko, latem i w czasie jesiennych polowań. Na stałe mieszkał w majątku żony w Salaberg koło Wiednia. Nie podjęto też odbudowy zamku.
Obraz przetrwał pożar z 1931 r. Potem w 1945 r. po wojnie przeniesiono go do zamkowej willi, gdzie urządzono biura PGR-u. Ten obiekt też strawiły płomienie a malowidło z nadzwyczajnym kłosem przetrwało - mówi Roman Michna, sołtys Tworkowa, która wraz z całą społecznością wsi chce powrotu obrazu z Opola.
Nikt się nim nie interesował
W 2000 r. obraz wyciągnięto zza szafy w popegeerowskich biurach i pokazano na ówczesnych dożynkach. Był w złym stanie. Malowidło było słabo widoczne. Z tyłu był napis, który odnotowałem - mówi tworkowski radny Hubert Kwaśnica. Treść odpowiadała temu, co przy okazji opisywania historii Tworkowa odnotował w XIX w. miejscowy proboszcz ks. Augustyn Weltzel.
Po dożynkach obraz wywieziono z Tworkowa do Opola, do siedziby Agencji Nieruchomości Rolnych (dawniej Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa), która zarządza popegeerowskim mieniem. Poza malowidłem trafiły tam też - z okolicznych biur PGR-ów - inne zabytkowe przedmioty. We wsi nie mają nawet zdjęcia „Kłosa zboża”.
Mieliśmy nadzieję, że obraz trafi do naszych rąk. Dbamy o swoje zabytki. Odnowiliśmy kościół. Chcieliśmy, by obraz zawisł w krypcie byłych właścicieli wsi - mówi sołtys Michna. Wspomina, że kiedy dzwoniono do Opola w sprawie malowidła, najpierw nie bardzo wiedziano, gdzie się znajduje, potem sprecyzowano, że w jednym z biur.
Sołtys, w imieniu społeczności wsi, wysłał pismo z prośbą o interwencję do wójta Leonard Fulneczka. Ten zwrócił się do opolskiej Agencji z prośbą o zwrot obrazu. Tu niestety pojawiły się problemy. Agencja poinformowała bowiem, że decyzją wojewody śląskiego malowidło zostało włączone do jej zasobu, co oznacza, że jest własnością skarbu państwa w zarządzie Agencji właśnie. Urzędnicy uznali, że pozostawienie „Kłosa zboża” w Tworkowie mogło spowodować dalszą degradację malowidła. „Agencja wielokrotnie daje wyraz dbałości o dobra kultury także i w tym przypadku podjęła kroki w celu uratowania obrazu podejmując się jego renowacji, której całkowity koszt wyniósł około 20 tys. zł” - napisano w piśmie do wójta.
Stanowisko zastępcy dyrektora ANR Mieczysława Strzeleckiego nie pozostawia już wątpliwości do tego, że Agencja nie ma zamiaru zwracać obrazu: „(…) Uznając, że historia obrazu nie stanowi właściwego świadectwa nad jego opieką, obecnie zainteresowanych osób, Agencja Nieruchomości Rolnych uważa, że na dzień dzisiejszy właściwym miejscem jego przechowywania jest nasze biuro w Opolu, gdzie obraz pozostanie pod opieką wisząc na eksponowanym miejscu”.
A może jednak
Przecież nie pod naszą pieczą obraz uległ degradacji. Jak mogliśmy o niego zadbać, skoro był w rękach PGR-u a potem szybko przewieziony do Opola. Te 20 tys. zł na renowację to też chyba gruba przesada - mówi sołtys Michna. Tworków chce mieć obraz z powrotem i basta.
Za mieszkańcami ujął się wójt. Do Opola wysłano kolejne pisma z prośbą o ponowne przemyślenie prośby. Jak się okazuje, stanowisko Agencji nie jest tak sztywne, jak z początku. Powiedziano nam, że przepisy zabraniają przekazania zabytku mieszkańcom wsi czy parafii. Nie wykluczono jednak, że miejscem jego przechowywania i eksponowania mogłoby być raciborskie Muzeum - powiedział nam zastępca wójta Maksymilian Lamczyk, który uczestniczył w rozmowach z dyrektorem Jerzym Kołodziejem. Lepsze już to - mówią w Urzędzie Gminy - niż przechowywanie go w Opolu.
(waw)
Przed wojną obraz zdobił ścianę jadalni tworkowskiego zamku. W książce „Ze studni zapomnienia”, napisanej przez mało już dziś znanego Ludwika Bielaczka z Tworkowa, natrafić można na opis zamkowych wnętrz. „Z wielkich obrazów, płócien, które zajmowały nieraz całą ścianę sali, patrzyły przyćmione postacie jeźdźców, siedzących na barwnie przystrojonych koniach. Wszędzie stały szafy: niektóre z nich były wykładane szlachetnym drzewem, inne misternie rzeźbione. Galeria zawieszona była trofeami myśliwskimi - skórami i rogami różnych zwierząt krajowych i egzotycznych, upolowanych niegdyś przez dawnych właścicieli zamku. Cała jedna sala położona w dolnej kondygnacji, tzw. „Waffensáal”, była zawieszona wszelkiego rodzaju bronią: mieczami, szablami, rapierami”. Wejścia na klatkę schodową broniły zbroje dwóch rycerzy.
W nocy z 8 na 9 stycznia 1931 r. w zamku wybuchł pożar. Wspomniany Bielaczek relacjonuje: „ogień błyskawicznie obleciał dach i wkrótce płonął już cały zamek łącznie z wieżą zegarową. Stanowiło to dla wszystkich nie wyjaśnioną zagadkę, bowiem fasada zamku miała prawie 120 metrów długości, a z rozprzestrzeniającym się pożarem walczyło 25 sikawek i 2 motopompy z Raciborza i Opawy, a łuna widoczna była w promieniu sześćdziesięciu kilometrów”.
Przyczyna pożaru nigdy nie została wyjaśniona. Towarzystwo ubezpieczeniowe z początku odmówiło wypłacenia odszkodowania właścicielom - rodzinie Saurma-Jeltsch. Ta pozwała ubezpieczyciela do sądu, gdzie wygrała 100 tys. marek. Bielaczek sugeruje, że jaśnie państwo sami podpalili zamek, by uzyskać odszkodowanie. Przed katastrofą zlecono impregnację drewnianych elementów konstrukcji, rzekomo z powodu robactwa, a kierujący pracami z niewyjaśnionych przyczyn zmarli. Po drugie hrabia nie przejął się zbytnio stratami, nawet mimo że w swojej tworkowskiej posiadłości przebywał rzadko, latem i w czasie jesiennych polowań. Na stałe mieszkał w majątku żony w Salaberg koło Wiednia. Nie podjęto też odbudowy zamku.
Obraz przetrwał pożar z 1931 r. Potem w 1945 r. po wojnie przeniesiono go do zamkowej willi, gdzie urządzono biura PGR-u. Ten obiekt też strawiły płomienie a malowidło z nadzwyczajnym kłosem przetrwało - mówi Roman Michna, sołtys Tworkowa, która wraz z całą społecznością wsi chce powrotu obrazu z Opola.
Nikt się nim nie interesował
W 2000 r. obraz wyciągnięto zza szafy w popegeerowskich biurach i pokazano na ówczesnych dożynkach. Był w złym stanie. Malowidło było słabo widoczne. Z tyłu był napis, który odnotowałem - mówi tworkowski radny Hubert Kwaśnica. Treść odpowiadała temu, co przy okazji opisywania historii Tworkowa odnotował w XIX w. miejscowy proboszcz ks. Augustyn Weltzel.
Po dożynkach obraz wywieziono z Tworkowa do Opola, do siedziby Agencji Nieruchomości Rolnych (dawniej Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa), która zarządza popegeerowskim mieniem. Poza malowidłem trafiły tam też - z okolicznych biur PGR-ów - inne zabytkowe przedmioty. We wsi nie mają nawet zdjęcia „Kłosa zboża”.
Mieliśmy nadzieję, że obraz trafi do naszych rąk. Dbamy o swoje zabytki. Odnowiliśmy kościół. Chcieliśmy, by obraz zawisł w krypcie byłych właścicieli wsi - mówi sołtys Michna. Wspomina, że kiedy dzwoniono do Opola w sprawie malowidła, najpierw nie bardzo wiedziano, gdzie się znajduje, potem sprecyzowano, że w jednym z biur.
Sołtys, w imieniu społeczności wsi, wysłał pismo z prośbą o interwencję do wójta Leonard Fulneczka. Ten zwrócił się do opolskiej Agencji z prośbą o zwrot obrazu. Tu niestety pojawiły się problemy. Agencja poinformowała bowiem, że decyzją wojewody śląskiego malowidło zostało włączone do jej zasobu, co oznacza, że jest własnością skarbu państwa w zarządzie Agencji właśnie. Urzędnicy uznali, że pozostawienie „Kłosa zboża” w Tworkowie mogło spowodować dalszą degradację malowidła. „Agencja wielokrotnie daje wyraz dbałości o dobra kultury także i w tym przypadku podjęła kroki w celu uratowania obrazu podejmując się jego renowacji, której całkowity koszt wyniósł około 20 tys. zł” - napisano w piśmie do wójta.
Stanowisko zastępcy dyrektora ANR Mieczysława Strzeleckiego nie pozostawia już wątpliwości do tego, że Agencja nie ma zamiaru zwracać obrazu: „(…) Uznając, że historia obrazu nie stanowi właściwego świadectwa nad jego opieką, obecnie zainteresowanych osób, Agencja Nieruchomości Rolnych uważa, że na dzień dzisiejszy właściwym miejscem jego przechowywania jest nasze biuro w Opolu, gdzie obraz pozostanie pod opieką wisząc na eksponowanym miejscu”.
A może jednak
Przecież nie pod naszą pieczą obraz uległ degradacji. Jak mogliśmy o niego zadbać, skoro był w rękach PGR-u a potem szybko przewieziony do Opola. Te 20 tys. zł na renowację to też chyba gruba przesada - mówi sołtys Michna. Tworków chce mieć obraz z powrotem i basta.
Za mieszkańcami ujął się wójt. Do Opola wysłano kolejne pisma z prośbą o ponowne przemyślenie prośby. Jak się okazuje, stanowisko Agencji nie jest tak sztywne, jak z początku. Powiedziano nam, że przepisy zabraniają przekazania zabytku mieszkańcom wsi czy parafii. Nie wykluczono jednak, że miejscem jego przechowywania i eksponowania mogłoby być raciborskie Muzeum - powiedział nam zastępca wójta Maksymilian Lamczyk, który uczestniczył w rozmowach z dyrektorem Jerzym Kołodziejem. Lepsze już to - mówią w Urzędzie Gminy - niż przechowywanie go w Opolu.
(waw)
Najnowsze komentarze