Oszust w owczej skórze
Nasi koledzy z innych gazet lokalnych donoszą nam o fali oszustw telefonicznych. Sprawdziliśmy doniesienie. Co się okazało?
Na paczkę
Trzeba być ostrożnym, kiedy w twoim mieszkaniu zjawi się kurier z paczką, której się nie spodziewamy. Kurier staje w drzwiach i oświadcza, że ma dla nas przesyłkę za pobraniem 500 zł. Na paczce jest nasze imię, nazwisko i poprawnie napisany adres. Nadawcą jest firma „X”, ktorej nie znamy i w której nic nigdy nie zamawialiśmy. Kurier natychmiast reaguje na nasze zaskoczenie i oświadcza, że nic mu bliżej nie wiadomo, a jego zadaniem jest tylko dostarczenie paczki i pobranie pieniędzy, ale skoro są wątpliwości - to można je wyjaśnić od ręki telefonicznie. Kurier pyta czy może zadzwonić z naszego telefonu do firmy nadawcy i szybko wszystko wyjaśnić. Blisko 100 proc. ludzi nie podejrzewa podstępu, wpuszcza kuriera do domu i wskazuje mu gdzie jest telefon. Mężczyzna wykonuje krótkie, minutowe połączenie i niby sprawdza w firmie, czy nie zaszła pomyłka, po czym informuje, że faktycznie tak się stało, przeprasza grzecznie i wychodzi.
A co tak naprawdę zaszło? Za miesiąc otrzymamy rachunek telefoniczny na kwotę około 10 tys. dolarów w przeliczeniu. Ten jeden „niewinny krótki telefonik” obleciał bowiem cały świat przez przekierowania komercyjne, np. na Seszele, Wyspę Bali, Kajmany i wiele innych. Wszystko automatycznie, by w końcu trafić na sexlinię w Australii. Co ciekawe, kurier wykręci numer telefonu stacjonarnego, który jest zainstalowany gdzieś w jakimś wynajętym po cichu mieszkaniu i to na dodatek na „lewe papiery”. W tym mieszkaniu stoi małe niepozorne urządzenie, które natychmiast dokonuje przekierowań jak się tylko do niego dodzwonisz. Reklamacja u operatora nic nie da. Połączenie wyszło z naszego numeru telefonu, czyli za naszą zgodą. Można sprawę zgłosić policji i łapać oszustów, ale to szukanie igły w stogu siana.
Na „tepsę”
Bądźmy ostrożni, kiedy dzwoni do nas człowiek i podaje się za pracownika Telekomunikacji Polskiej S.A. po czym informuje, że właśnie wymieniono skrzynkę kablową, rozdzielczą lub cokolwiek innego. W związku z powyższym - rzekomo - monterzy TP S.A. testują połączenia i proszą o potwierdzanie ich poprawnego funkcjonowania poprzez naciśnięcie klawiszy: 9, 9#, 09, 09#, 90, 90#.
Niczego nie naciskajmy i niczego nie potwierdzajmy. Postępowanie zgodnie z instrukcją rzekomych monterów sprawi, że zostaniemy przekierowani na sexlinię do Wielkiej Brytanii przez pół świata na Pacyfiku. Przoduje wyspa Niua. Jeżeli natychmiast rzucimy słuchawkę to i tak nic to nie da. Połączenie nie skończy się przed upływem 5 minut. Koszt około 1500 zł.
Jeżeli ktokolwiek zadzwoni i powie, że coś wygraliśmy, należy natychmiast odłożyć słuchawkę. Broń Boże niczego nie naciskać. Żadnych cyfr, gwiazdek lub krzyżyków. Jeżeli ktokolwiek do nas zadzwoni kogo nie znamy, nieważne czy będzie to firma, czy też osoba prywatna, i poprosi o oddzwonienie w dowolnym czasie, nie róbmy tego. To połączenie może bowiem kosztować 320 zł. Oszuści bardzo często podszywają się pod różnego typu instytucje lub wydziały spół-dzielni mieszkaniowych.
Łańcuszek św. Antoniego
To kompletna bzdura - mówi Zbigniew Drohobycki z Biura Prasowego Telekomunikacji Polskiej S.A. w Katowicach. To co zostało wyżej opisane jest tłumaczeniem maila, który zredagowano w Wielkiej Brytanii. Krąży po całym świecie na zasadzie łańcuszka św. Antoniego. Ostatnio pojawił się w Polsce i narobił popłochu. Najprawdopodobniej chodzi o rejestrację adresów, gdzie ta wiadomość trafia. Są one potem wykorzystywane do spamowania, czyli wysyłania niechcianych reklam.
Najdroższe możliwe w Polsce do zrealizowania połączenie komercyjne kosztuje ok. 10 zł. Nie ma mowy, by ktoś w ciągu minuty „nabił” nam w rachunku kilka tysięcy dolarów - dodaje Z. Drohobycki. Kurierzy są zawsze wyposażeni w telefony służbowe, firmowe ubrania i identyfikatory. Jeśli kurier nie ma odpowiednich dokumentów lub własnego telefonu należy poprosić go aby skorzystał sobie z automatu telefonicznego na ulicy, w końcu taka „pomyłka” to jego problem a nie nasz. Ostrożność trzeba zachować zawsze, kiedy decydujemy się wpuścić do mieszkania kogoś obcego, nigdy nie wiadomo jakie są prawdziwe zamiary takiej osoby, nieważne za kogo się podającej - słyszymy od rzecznika TP.
Przekierowanie „na tepsę”, jak się okazuje, to też bajka. Podobna usługa jest co prawda możliwa, ale nie ma możliwości technicznych, które pozwalałyby dokonać przekierowania połączenia w trakcie trwania rozmowy. Jedyną możliwością aby zaprogramować przeniesienie połączenia na przykład na swój telefon komórkowy jest następująca procedura: Należy podnieść słuchawkę, zaczekać na sygnał centrali, wprowadzić kod: *AB*0501XXXXXX# przy czym AB - to cyfrowy kod usługi przeniesienia, a 501xxxxxx to przykładowy numer telefonu komórkowego, po wykonaniu tej czynności należy poczekać na sygnał centrali (sygnał przerywany), po odłożeniu słuchawki usługa jest aktywna. Za rozmowę przekierowaną płaci wyłącznie osoba, która jest właścicielem telefonu na którym ustawione jest przekierowanie, a więc jeśli ktoś zadzwoni na numer, na którym jest ustawione przekierowanie to osoba ta płaci tylko za normalne połączenie. Za przekierowane połączenie płaci zaś osoba, która ma je ustawione na swoim telefonie. Dodam także, że nasi pracownicy nigdy nie proszą klienta o wciskanie klawiszy telefonu w czasie rozmowy - po prostu do niczego to nie służy. Nie jest także możliwe, żeby połączenie trwało po odłożeniu słuchawki - objaśniają nam obszernie w TP S.A.
Jaki więc jest morał? Rozsyłanie takich historii jak „na paczkę” lub „na tepsę” jest nieuczciwym działaniem hakerów i spamerów. To nie ze strony operatorów telefonii stacjonarnej możemy się spodziewać nieprzyjemnych niespodzianek, ale tych, którzy rzekomo nas ostrzegają.
(waw)
Trzeba być ostrożnym, kiedy w twoim mieszkaniu zjawi się kurier z paczką, której się nie spodziewamy. Kurier staje w drzwiach i oświadcza, że ma dla nas przesyłkę za pobraniem 500 zł. Na paczce jest nasze imię, nazwisko i poprawnie napisany adres. Nadawcą jest firma „X”, ktorej nie znamy i w której nic nigdy nie zamawialiśmy. Kurier natychmiast reaguje na nasze zaskoczenie i oświadcza, że nic mu bliżej nie wiadomo, a jego zadaniem jest tylko dostarczenie paczki i pobranie pieniędzy, ale skoro są wątpliwości - to można je wyjaśnić od ręki telefonicznie. Kurier pyta czy może zadzwonić z naszego telefonu do firmy nadawcy i szybko wszystko wyjaśnić. Blisko 100 proc. ludzi nie podejrzewa podstępu, wpuszcza kuriera do domu i wskazuje mu gdzie jest telefon. Mężczyzna wykonuje krótkie, minutowe połączenie i niby sprawdza w firmie, czy nie zaszła pomyłka, po czym informuje, że faktycznie tak się stało, przeprasza grzecznie i wychodzi.
A co tak naprawdę zaszło? Za miesiąc otrzymamy rachunek telefoniczny na kwotę około 10 tys. dolarów w przeliczeniu. Ten jeden „niewinny krótki telefonik” obleciał bowiem cały świat przez przekierowania komercyjne, np. na Seszele, Wyspę Bali, Kajmany i wiele innych. Wszystko automatycznie, by w końcu trafić na sexlinię w Australii. Co ciekawe, kurier wykręci numer telefonu stacjonarnego, który jest zainstalowany gdzieś w jakimś wynajętym po cichu mieszkaniu i to na dodatek na „lewe papiery”. W tym mieszkaniu stoi małe niepozorne urządzenie, które natychmiast dokonuje przekierowań jak się tylko do niego dodzwonisz. Reklamacja u operatora nic nie da. Połączenie wyszło z naszego numeru telefonu, czyli za naszą zgodą. Można sprawę zgłosić policji i łapać oszustów, ale to szukanie igły w stogu siana.
Na „tepsę”
Bądźmy ostrożni, kiedy dzwoni do nas człowiek i podaje się za pracownika Telekomunikacji Polskiej S.A. po czym informuje, że właśnie wymieniono skrzynkę kablową, rozdzielczą lub cokolwiek innego. W związku z powyższym - rzekomo - monterzy TP S.A. testują połączenia i proszą o potwierdzanie ich poprawnego funkcjonowania poprzez naciśnięcie klawiszy: 9, 9#, 09, 09#, 90, 90#.
Niczego nie naciskajmy i niczego nie potwierdzajmy. Postępowanie zgodnie z instrukcją rzekomych monterów sprawi, że zostaniemy przekierowani na sexlinię do Wielkiej Brytanii przez pół świata na Pacyfiku. Przoduje wyspa Niua. Jeżeli natychmiast rzucimy słuchawkę to i tak nic to nie da. Połączenie nie skończy się przed upływem 5 minut. Koszt około 1500 zł.
Jeżeli ktokolwiek zadzwoni i powie, że coś wygraliśmy, należy natychmiast odłożyć słuchawkę. Broń Boże niczego nie naciskać. Żadnych cyfr, gwiazdek lub krzyżyków. Jeżeli ktokolwiek do nas zadzwoni kogo nie znamy, nieważne czy będzie to firma, czy też osoba prywatna, i poprosi o oddzwonienie w dowolnym czasie, nie róbmy tego. To połączenie może bowiem kosztować 320 zł. Oszuści bardzo często podszywają się pod różnego typu instytucje lub wydziały spół-dzielni mieszkaniowych.
Łańcuszek św. Antoniego
To kompletna bzdura - mówi Zbigniew Drohobycki z Biura Prasowego Telekomunikacji Polskiej S.A. w Katowicach. To co zostało wyżej opisane jest tłumaczeniem maila, który zredagowano w Wielkiej Brytanii. Krąży po całym świecie na zasadzie łańcuszka św. Antoniego. Ostatnio pojawił się w Polsce i narobił popłochu. Najprawdopodobniej chodzi o rejestrację adresów, gdzie ta wiadomość trafia. Są one potem wykorzystywane do spamowania, czyli wysyłania niechcianych reklam.
Najdroższe możliwe w Polsce do zrealizowania połączenie komercyjne kosztuje ok. 10 zł. Nie ma mowy, by ktoś w ciągu minuty „nabił” nam w rachunku kilka tysięcy dolarów - dodaje Z. Drohobycki. Kurierzy są zawsze wyposażeni w telefony służbowe, firmowe ubrania i identyfikatory. Jeśli kurier nie ma odpowiednich dokumentów lub własnego telefonu należy poprosić go aby skorzystał sobie z automatu telefonicznego na ulicy, w końcu taka „pomyłka” to jego problem a nie nasz. Ostrożność trzeba zachować zawsze, kiedy decydujemy się wpuścić do mieszkania kogoś obcego, nigdy nie wiadomo jakie są prawdziwe zamiary takiej osoby, nieważne za kogo się podającej - słyszymy od rzecznika TP.
Przekierowanie „na tepsę”, jak się okazuje, to też bajka. Podobna usługa jest co prawda możliwa, ale nie ma możliwości technicznych, które pozwalałyby dokonać przekierowania połączenia w trakcie trwania rozmowy. Jedyną możliwością aby zaprogramować przeniesienie połączenia na przykład na swój telefon komórkowy jest następująca procedura: Należy podnieść słuchawkę, zaczekać na sygnał centrali, wprowadzić kod: *AB*0501XXXXXX# przy czym AB - to cyfrowy kod usługi przeniesienia, a 501xxxxxx to przykładowy numer telefonu komórkowego, po wykonaniu tej czynności należy poczekać na sygnał centrali (sygnał przerywany), po odłożeniu słuchawki usługa jest aktywna. Za rozmowę przekierowaną płaci wyłącznie osoba, która jest właścicielem telefonu na którym ustawione jest przekierowanie, a więc jeśli ktoś zadzwoni na numer, na którym jest ustawione przekierowanie to osoba ta płaci tylko za normalne połączenie. Za przekierowane połączenie płaci zaś osoba, która ma je ustawione na swoim telefonie. Dodam także, że nasi pracownicy nigdy nie proszą klienta o wciskanie klawiszy telefonu w czasie rozmowy - po prostu do niczego to nie służy. Nie jest także możliwe, żeby połączenie trwało po odłożeniu słuchawki - objaśniają nam obszernie w TP S.A.
Jaki więc jest morał? Rozsyłanie takich historii jak „na paczkę” lub „na tepsę” jest nieuczciwym działaniem hakerów i spamerów. To nie ze strony operatorów telefonii stacjonarnej możemy się spodziewać nieprzyjemnych niespodzianek, ale tych, którzy rzekomo nas ostrzegają.
(waw)
Najnowsze komentarze