Pałacyk w ruinie
Zabytkowy pałacyk w Rzuchowie koło Raciborza jeszcze kilka lat temu był siedzibą Domu Dziecka i tętnił życiem. Dziś zaniedbany obiekt niszczeje, nikt go nie chroni i nikt się nim nie interesuje.
Przewracający się płot, powybijane okna i drzwi, niszczejąca elewacja - tak wygląda obecnie pałacyk w Rzuchowie. Dostępu osobom postronnym broni tylko tablica ostrzegawcza, którą oczywiście nikt się nie przejmuje. Obiekt jest w dużo gorszym stanie niż kilka lat temu, gdy Starostwo Powiatowe w Raciborzu go sprzedawało. Widać, że nabywca nie interesuje się swoją własnością. Zaniedbany jest również zabytkowy park, w którym rosną unikalne okazy drzew. Jak mogło dojść do takiej dewastacji zabytkowego obiektu?
Zaczęło się od przeprowadzki Domu Dziecka pod koniec lat 90. XX wieku. Dzieci przeniesiono do budynku Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Wodzisławiu. Do Rzuchowa już nie wróciły.
Remont pałacyku rzeczywiście się rozpoczął, ale nigdy nie został skończony. Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że część już zainstalowanych urządzeń sanitarnych wykonawca zdemontował, gdyż nie zapłacono mu za wykonane prace. W 1999 r. ówczesne władze Starostwa w Raciborzu podjęły decyzję o sprzedaży pałacyku w Rzuchowie. Jednak nie był to jedyny pomysł związany z tym obiektem. Głośno mówiło się o możliwości stworzenia tam instytutu przyrodniczego Polskiej Akademii Nauk. Placówka miała zajmować się badaniem unikalnej przyrody rejonu Bramy Morawskiej, przewidywano też możliwość kształcenia studentów. Dla naszego regionu z pewnością taka naukowa placówka miałaby duże znaczenie - nie tylko prestiżowe. Dlaczego nie zrealizowano tego pomysłu? W raciborskim Starostwie tłumaczą, że formalna oferta ze strony PAN wpłynęła zbyt późno - list intencyjny w tej sprawie nadszedł faksem już po otwarciu przetargu w dniu 8 marca 2000 r., natomiast oryginał 13 marca. Nieco inaczej sprawę widzi Jan Duda, mieszkaniec Pogrzebienia, znany w okolicy miłośnik przyrody i ekolog.
To, że ten obiekt został sprzedany to jest hańba tych, którzy to zrobili - twierdzi Jan Duda. Nie brano pod uwagę dobra wsi, gminy, powiatu i województwa, ważne było, aby budynek sprzedać. Winę ponoszą ówczesny starosta Bugdol i wojewoda Kempski. Stworzenie instytutu naukowego miałoby wpływ na rozwój regionu i współpracy transgranicznej. Nikt nie pytał o zdanie przedstawicieli władz gminy, którzy chcieli, by pałacyk trafił w ręce Polskiej Akademii Nauk.
Wiadomo było, że zabytkowym pałacykiem interesuje się PAN, instytucja ta mogła go otrzymać bez większych problemów jako własność Skarbu Państwa. Jednak ówczesne władze powiatu zdecydowały o ogłoszeniu przetargu na sprzedaż obiektu. Potencjalnych nabywców było kilku, wybrana została oferta przedsiębiorcy z Żor. Po kilku latach okazuje się, że z pewnością nie był to dobry wybór. Co więc zadecydowało, że zabytek trafił w ręce osoby, która o niego nie dba? Z wyjaśnień otrzymanych od rzecznika prasowego Starostwa wynika, że nieruchomość sprzedano za 820 tys. zł, a decydujące okazały się względy finansowe - oferta miała być najkorzystniejsza finansowo, była poparta promesą kredytową udzieloną przez bank a także „konkretnym harmonogramem prac remontowych”. Papier jest jak wiadomo cierpliwy i napisać można wszystko. Obecnie zaś, jak tłumaczą w Starostwie, nie ma żadnej możliwości wyegzekwowania, by właściciel wywiązywał się ze zobowiązań, które przedstawił w tym harmonogramie. Jak tłumaczył nam Adam Misa, rzecznik Starostwa w Raciborzu, rozważana była możliwość wprowadzenia w akcie notarialnym zapisu, który by to gwarantował, ale polskie prawo nie przewiduje takiej możliwości.
O informacje na temat sytuacji pałacyku w Rzuchowie zwróciliśmy się do wojewódzkich służb konserwatorskich. Jak wyjaśniono nam w biurze Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody, właściciel obiektu wystąpił pod koniec zimy zeszłego roku o zgodę na wycięcie części drzew w parku. Zabytkowy park wymaga wielu zabiegów pielęgnacyjnych, ale nie ma możliwości przymuszenia właściciela do ich wykonania. Wyrażono nadzieję, że pomocna okaże się publikacja prasowa. Zainteresowanie się sprawą pałacyku w Rzuchowie przez „Nowiny Raciborskie” spowodowało wyznaczenie wizji lokalnej na terenie tego obiektu przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Odbędzie się ona na początku marca. Potem będą podejmowane dalsze działania, wobec właściciela nieruchomości. Jak nam powiedziano, przystąpienie do remontu przez właściciela będzie trudne do wyegzekwowania.
Tymczasem zabytkowi po prostu grozi zniszczenie. Drzwi i okna stoją otworem, więc wejść do środka może każdy. Ci co korzystają z tej możliwości na pewno nie są miłośnikami zabytków. Wystarczy, że komuś przyjdzie do głowy np. rozpalenie ogniska wewnątrz budynku, by pałacyk po prostu poszedł z dymem.
Jak się dowiedzieliśmy, na nieruchomości jest obciążenie hipoteczne. Pałacyk wraz z parkiem jest zabezpieczeniem kredytu zaciągniętego przez nowego właściciela w jednym z banków. Pożyczka opiewa na okrągłą sumę 3 mln zł. Pieniądze z pewnością nie zostały wykorzystane na remont obiektu.
Do ówczesnych władz powiatu raciborskiego można mieć uzasadnione pretensje o niedochowanie odpowiedniej dbałości przy sprzedaży zabytku. Ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami przewiduje, że na nabywcę należy nałożyć obowiązek przeprowadzenia w określonym terminie niezbędnych prac konserwatorskich jeśli wymaga tego stan zabytku. I z pewnością już wówczas stan zabytku tego wymagał. Tymczasem zadowolono się przedstawionym przez oferenta harmonogramem, z którego nic nie wynika. Odrzucono inne oferty, które mogły lepiej zagwarantować doprowadzenie zabytku do odpowiedniego stanu - ale były „mniej korzystne finansowo”.
Co dalej? Po wizji konserwator zabytków z pewnością skieruje odpowiednie wnioski pokontrolne do właściciela. Niewywiązanie się z tych zaleceń grozi karą grzywny. Gdyby właściciel uchylał się od podjęcia koniecznych robót ustawa przewiduje zastępcze wykonanie prac konserwatorskich, których koszt obciążałby hipotekę nieruchomości. Ale hipoteka jest już i tak obciążona ogromnym kredytem. Zobaczymy więc czy uda się doprowadzić do tego, by właściciel zainteresował się swoją własnością i wywiązał ze swoich zobowiązań przedstawionych w ofercie przetargowej. Ustawa o ochronie zabytków przewiduje nawet karę aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny dla osób, które dopuściły do uszkodzenia i niszczenia zabytków.
(jak)
Zaczęło się od przeprowadzki Domu Dziecka pod koniec lat 90. XX wieku. Dzieci przeniesiono do budynku Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Wodzisławiu. Do Rzuchowa już nie wróciły.
Remont pałacyku rzeczywiście się rozpoczął, ale nigdy nie został skończony. Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że część już zainstalowanych urządzeń sanitarnych wykonawca zdemontował, gdyż nie zapłacono mu za wykonane prace. W 1999 r. ówczesne władze Starostwa w Raciborzu podjęły decyzję o sprzedaży pałacyku w Rzuchowie. Jednak nie był to jedyny pomysł związany z tym obiektem. Głośno mówiło się o możliwości stworzenia tam instytutu przyrodniczego Polskiej Akademii Nauk. Placówka miała zajmować się badaniem unikalnej przyrody rejonu Bramy Morawskiej, przewidywano też możliwość kształcenia studentów. Dla naszego regionu z pewnością taka naukowa placówka miałaby duże znaczenie - nie tylko prestiżowe. Dlaczego nie zrealizowano tego pomysłu? W raciborskim Starostwie tłumaczą, że formalna oferta ze strony PAN wpłynęła zbyt późno - list intencyjny w tej sprawie nadszedł faksem już po otwarciu przetargu w dniu 8 marca 2000 r., natomiast oryginał 13 marca. Nieco inaczej sprawę widzi Jan Duda, mieszkaniec Pogrzebienia, znany w okolicy miłośnik przyrody i ekolog.
To, że ten obiekt został sprzedany to jest hańba tych, którzy to zrobili - twierdzi Jan Duda. Nie brano pod uwagę dobra wsi, gminy, powiatu i województwa, ważne było, aby budynek sprzedać. Winę ponoszą ówczesny starosta Bugdol i wojewoda Kempski. Stworzenie instytutu naukowego miałoby wpływ na rozwój regionu i współpracy transgranicznej. Nikt nie pytał o zdanie przedstawicieli władz gminy, którzy chcieli, by pałacyk trafił w ręce Polskiej Akademii Nauk.
Wiadomo było, że zabytkowym pałacykiem interesuje się PAN, instytucja ta mogła go otrzymać bez większych problemów jako własność Skarbu Państwa. Jednak ówczesne władze powiatu zdecydowały o ogłoszeniu przetargu na sprzedaż obiektu. Potencjalnych nabywców było kilku, wybrana została oferta przedsiębiorcy z Żor. Po kilku latach okazuje się, że z pewnością nie był to dobry wybór. Co więc zadecydowało, że zabytek trafił w ręce osoby, która o niego nie dba? Z wyjaśnień otrzymanych od rzecznika prasowego Starostwa wynika, że nieruchomość sprzedano za 820 tys. zł, a decydujące okazały się względy finansowe - oferta miała być najkorzystniejsza finansowo, była poparta promesą kredytową udzieloną przez bank a także „konkretnym harmonogramem prac remontowych”. Papier jest jak wiadomo cierpliwy i napisać można wszystko. Obecnie zaś, jak tłumaczą w Starostwie, nie ma żadnej możliwości wyegzekwowania, by właściciel wywiązywał się ze zobowiązań, które przedstawił w tym harmonogramie. Jak tłumaczył nam Adam Misa, rzecznik Starostwa w Raciborzu, rozważana była możliwość wprowadzenia w akcie notarialnym zapisu, który by to gwarantował, ale polskie prawo nie przewiduje takiej możliwości.
O informacje na temat sytuacji pałacyku w Rzuchowie zwróciliśmy się do wojewódzkich służb konserwatorskich. Jak wyjaśniono nam w biurze Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody, właściciel obiektu wystąpił pod koniec zimy zeszłego roku o zgodę na wycięcie części drzew w parku. Zabytkowy park wymaga wielu zabiegów pielęgnacyjnych, ale nie ma możliwości przymuszenia właściciela do ich wykonania. Wyrażono nadzieję, że pomocna okaże się publikacja prasowa. Zainteresowanie się sprawą pałacyku w Rzuchowie przez „Nowiny Raciborskie” spowodowało wyznaczenie wizji lokalnej na terenie tego obiektu przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Odbędzie się ona na początku marca. Potem będą podejmowane dalsze działania, wobec właściciela nieruchomości. Jak nam powiedziano, przystąpienie do remontu przez właściciela będzie trudne do wyegzekwowania.
Tymczasem zabytkowi po prostu grozi zniszczenie. Drzwi i okna stoją otworem, więc wejść do środka może każdy. Ci co korzystają z tej możliwości na pewno nie są miłośnikami zabytków. Wystarczy, że komuś przyjdzie do głowy np. rozpalenie ogniska wewnątrz budynku, by pałacyk po prostu poszedł z dymem.
Jak się dowiedzieliśmy, na nieruchomości jest obciążenie hipoteczne. Pałacyk wraz z parkiem jest zabezpieczeniem kredytu zaciągniętego przez nowego właściciela w jednym z banków. Pożyczka opiewa na okrągłą sumę 3 mln zł. Pieniądze z pewnością nie zostały wykorzystane na remont obiektu.
Do ówczesnych władz powiatu raciborskiego można mieć uzasadnione pretensje o niedochowanie odpowiedniej dbałości przy sprzedaży zabytku. Ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami przewiduje, że na nabywcę należy nałożyć obowiązek przeprowadzenia w określonym terminie niezbędnych prac konserwatorskich jeśli wymaga tego stan zabytku. I z pewnością już wówczas stan zabytku tego wymagał. Tymczasem zadowolono się przedstawionym przez oferenta harmonogramem, z którego nic nie wynika. Odrzucono inne oferty, które mogły lepiej zagwarantować doprowadzenie zabytku do odpowiedniego stanu - ale były „mniej korzystne finansowo”.
Co dalej? Po wizji konserwator zabytków z pewnością skieruje odpowiednie wnioski pokontrolne do właściciela. Niewywiązanie się z tych zaleceń grozi karą grzywny. Gdyby właściciel uchylał się od podjęcia koniecznych robót ustawa przewiduje zastępcze wykonanie prac konserwatorskich, których koszt obciążałby hipotekę nieruchomości. Ale hipoteka jest już i tak obciążona ogromnym kredytem. Zobaczymy więc czy uda się doprowadzić do tego, by właściciel zainteresował się swoją własnością i wywiązał ze swoich zobowiązań przedstawionych w ofercie przetargowej. Ustawa o ochronie zabytków przewiduje nawet karę aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny dla osób, które dopuściły do uszkodzenia i niszczenia zabytków.
(jak)
Najnowsze komentarze