Nerwy puściły
Spore emocje, kłótnie, pomruki niezadowolenia i głośne brawa towarzyszyły kolejnym spotkaniom prezydentów i urzędników z mieszkańcami miasta w ramach prezentacji „Kierunków rozwoju dzielnic Raciborza”.
Najpierw Stara Wieś
W spotkaniu na Starej Wsi więcej było radnych niż mieszkańców. Dyskutowano na temat nurtujących mieszkańców problemów. Jedną z poruszanych kwestii była m.in. sprawa wolontariatu, jako formy zaktywizowania osób bezrobotnych a posiadających wiele ciekawych pomysłów, które w ten sposób mogłyby realizować z pożytkiem dla lokalnej społeczności. Kolejna uwaga dotyczyła zbyt wielkiej liczby skumulowanych na stosunkowo niewielkiej przestrzeni barów piwnych i sklepów oferujących alkohol, usytuowanych blisko szkoły i kościoła. Usłyszeli, że minęły już czasy, gdy władza ingerowała w prywatną działalność gospodarczą. Do tego, zdaniem zebranych, dochodzi brak klubów oferujących pozalekcyjne zajęcia dla dzieci i młodzieży. Prezydent Osuchowski i jego zastępca Mirosław Szypowski przypomnieli, że w tym rejonie działa „Strzecha”, Młodzieżowy Dom Kultury, w pobliżu jest także lodowisko i obiekty sportowe.
Mieszkańcy zgłaszali również m.in. potrzeby remontów budynków, przyłączenia kanalizacji oraz zadbania o bezpieczeństwo całej dzielnicy. Pytali też o powstawanie nowych miejsc pracy, wskazując jako przykłady w tej dziedzinie na sąsiednie miasta. W tej ostatniej kwestii głos zabrał kolejny, obecny na spotkaniu radny Henryk Mai-nusz. Wskazujemy na Rybnik, Wodzisław, ale niech każdy z nas pomyśli, że może już czas skończyć z Holandią i otworzyć swój mały, rodzinny interes. Trzeba postarać się, aby nie robić z Raciborza sypialni, miejsca, do którego wraca się raz na kilka miesięcy - mówił. Była to jedna z niewielu kwestii, z którą zgodzili się wszyscy zebrani. Nie obyło się tu bowiem bez emocji. Najwięcej kontrowersji wzbudziła kwestia niebezpiecznego skrzyżowania ulic Reymonta z Londzina, przedstawiona przez radnego Klimę, prowadzącego tam aptekę.
Mobilizacja w Studziennej
Podobne spotkanie odbyło się w Studziennej. Tu frekwencja wśród mieszkańców była znacznie wyższa. Gorącymi tematami były sprawa SP nr 5 i kanalizacji przy ul. Hulczyńskiej. Trwało ono blisko 5 godz. W tym czasie również nie zabrakło kłótni ale też i nadziei na dojście do porozumienia. Były brawa uznania z poszczególnych wystąpień i odpowiedzi urzędników oraz pomruki niezadowolenia, gdy zebrani nie zgadzali się ze stanowiskiem magistratu. Najwięcej emocji wzbudziły sprawy związane z problemami przyłączenia kanalizacji przy ul. Hulczyńskiej (problem interpretacji przyłącza oraz wykonania prac pod drogą krajową) oraz utworzenia z SP 5, wspólnie z SP 6 w Sudole, filii SP 18.
W pierwszej kwestii mieszkańcy nie kryli swego oburzenia postępowaniem prezydenta. Wskazywali, że wiedząc, że mają problemy z kanalizacją, nasyła na nich Straż Miejską do kontroli przydomowych szamb. Ich efektem są wystawiane im mandaty. Prezydent rozpoczął wobec nas system szykan i represji. To jest pana osobista inicjatywa. Pan, panie prezydencie, chyba zapomniał, że 15 lat temu zmieniliśmy system - zarzucał J. Osuchowskiemu jeden z mieszkańców. Co bardziej zdesperowani wołali nawet, że jak nie zostanie ten problem wreszcie rozwiązany, to szambo wyleją na ulicę.
Szansą na porozumienie zakończyła się z kolei dyskusja na temat przekształcenia tamtejszej szkoły w filię SP 18. Zdaniem magistratu za takim rozwiązaniem przemawiają względy ekonomiczne. Mieszkańcy nie chcą się z tym zgodzić. Do odstąpienia od tej decyzji próbowali przekonać urzędników za pomocą licznych argumentów. Jednym z nich jest bezpieczeństwo dzieci, które zmuszone zostaną do poruszania się niebezpieczną, uczęszczaną także przez ciężarówki drogą. Kolejnym argumentem był aspekt kulturalny takiej palcówki. Jest to w dzielnicy jedyne tego typu miejsce, które integruje lokalną społeczność. Wielu rodziców było zaangażowanych w rozwój szkoły, samodzielnie wykonując wiele prac. Nauczyciele wskazywali na korzyści płynące z uczenia dzieci w małych klasach. Starsi przypominali wreszcie, że kilkadziesiąt lat temu były już próby likwidacji szkoły. Zapewnili, że skoro wtedy rodzicom udało się ją uratować, stanie się tak również obecnie. Poprosili wreszcie o rok dla szkoły. W tym czasie postarają się znaleźć sposób na efektywne jej funkcjonowanie, bez zbędnego obciążania miejskiej kasy. W końcu prezydent Osuchowski obiecał, że zorganizuje spotkanie z udziałem władz kuratorium, które w tej sprawie ma najwięcej do powiedzenia, dyrektorów zainteresowanych szkół oraz przedstawicieli społeczności Studziennej i Sudołu.
Tak liczne uczestnictwo mieszkańców dzielnicy na spotkaniu z prezydentem nie było kwestią przypadku. Już wcześniej rozmawialiśmy wspólnie na temat nurtujących nas problemów, które trzeba poruszyć - powiedział nam po spotkaniu Roman Wałach, prezes działającego Stowarzyszenia Na Rzecz Rozwoju Dzielnicy Studzienna w Raciborzu. Świadczy to o tym, że nawet najmniejsze społeczności mogą się zorganizować i przyjąć wspólną linię obrony swych interesów, wykorzystując do tego lokalnych radnych a nie zdawać się tylko na nikłe efekty politycznych przepychanek i wzajemnemu robieniu sobie na złość.
(A. Dik)
W spotkaniu na Starej Wsi więcej było radnych niż mieszkańców. Dyskutowano na temat nurtujących mieszkańców problemów. Jedną z poruszanych kwestii była m.in. sprawa wolontariatu, jako formy zaktywizowania osób bezrobotnych a posiadających wiele ciekawych pomysłów, które w ten sposób mogłyby realizować z pożytkiem dla lokalnej społeczności. Kolejna uwaga dotyczyła zbyt wielkiej liczby skumulowanych na stosunkowo niewielkiej przestrzeni barów piwnych i sklepów oferujących alkohol, usytuowanych blisko szkoły i kościoła. Usłyszeli, że minęły już czasy, gdy władza ingerowała w prywatną działalność gospodarczą. Do tego, zdaniem zebranych, dochodzi brak klubów oferujących pozalekcyjne zajęcia dla dzieci i młodzieży. Prezydent Osuchowski i jego zastępca Mirosław Szypowski przypomnieli, że w tym rejonie działa „Strzecha”, Młodzieżowy Dom Kultury, w pobliżu jest także lodowisko i obiekty sportowe.
Mieszkańcy zgłaszali również m.in. potrzeby remontów budynków, przyłączenia kanalizacji oraz zadbania o bezpieczeństwo całej dzielnicy. Pytali też o powstawanie nowych miejsc pracy, wskazując jako przykłady w tej dziedzinie na sąsiednie miasta. W tej ostatniej kwestii głos zabrał kolejny, obecny na spotkaniu radny Henryk Mai-nusz. Wskazujemy na Rybnik, Wodzisław, ale niech każdy z nas pomyśli, że może już czas skończyć z Holandią i otworzyć swój mały, rodzinny interes. Trzeba postarać się, aby nie robić z Raciborza sypialni, miejsca, do którego wraca się raz na kilka miesięcy - mówił. Była to jedna z niewielu kwestii, z którą zgodzili się wszyscy zebrani. Nie obyło się tu bowiem bez emocji. Najwięcej kontrowersji wzbudziła kwestia niebezpiecznego skrzyżowania ulic Reymonta z Londzina, przedstawiona przez radnego Klimę, prowadzącego tam aptekę.
Mobilizacja w Studziennej
Podobne spotkanie odbyło się w Studziennej. Tu frekwencja wśród mieszkańców była znacznie wyższa. Gorącymi tematami były sprawa SP nr 5 i kanalizacji przy ul. Hulczyńskiej. Trwało ono blisko 5 godz. W tym czasie również nie zabrakło kłótni ale też i nadziei na dojście do porozumienia. Były brawa uznania z poszczególnych wystąpień i odpowiedzi urzędników oraz pomruki niezadowolenia, gdy zebrani nie zgadzali się ze stanowiskiem magistratu. Najwięcej emocji wzbudziły sprawy związane z problemami przyłączenia kanalizacji przy ul. Hulczyńskiej (problem interpretacji przyłącza oraz wykonania prac pod drogą krajową) oraz utworzenia z SP 5, wspólnie z SP 6 w Sudole, filii SP 18.
W pierwszej kwestii mieszkańcy nie kryli swego oburzenia postępowaniem prezydenta. Wskazywali, że wiedząc, że mają problemy z kanalizacją, nasyła na nich Straż Miejską do kontroli przydomowych szamb. Ich efektem są wystawiane im mandaty. Prezydent rozpoczął wobec nas system szykan i represji. To jest pana osobista inicjatywa. Pan, panie prezydencie, chyba zapomniał, że 15 lat temu zmieniliśmy system - zarzucał J. Osuchowskiemu jeden z mieszkańców. Co bardziej zdesperowani wołali nawet, że jak nie zostanie ten problem wreszcie rozwiązany, to szambo wyleją na ulicę.
Szansą na porozumienie zakończyła się z kolei dyskusja na temat przekształcenia tamtejszej szkoły w filię SP 18. Zdaniem magistratu za takim rozwiązaniem przemawiają względy ekonomiczne. Mieszkańcy nie chcą się z tym zgodzić. Do odstąpienia od tej decyzji próbowali przekonać urzędników za pomocą licznych argumentów. Jednym z nich jest bezpieczeństwo dzieci, które zmuszone zostaną do poruszania się niebezpieczną, uczęszczaną także przez ciężarówki drogą. Kolejnym argumentem był aspekt kulturalny takiej palcówki. Jest to w dzielnicy jedyne tego typu miejsce, które integruje lokalną społeczność. Wielu rodziców było zaangażowanych w rozwój szkoły, samodzielnie wykonując wiele prac. Nauczyciele wskazywali na korzyści płynące z uczenia dzieci w małych klasach. Starsi przypominali wreszcie, że kilkadziesiąt lat temu były już próby likwidacji szkoły. Zapewnili, że skoro wtedy rodzicom udało się ją uratować, stanie się tak również obecnie. Poprosili wreszcie o rok dla szkoły. W tym czasie postarają się znaleźć sposób na efektywne jej funkcjonowanie, bez zbędnego obciążania miejskiej kasy. W końcu prezydent Osuchowski obiecał, że zorganizuje spotkanie z udziałem władz kuratorium, które w tej sprawie ma najwięcej do powiedzenia, dyrektorów zainteresowanych szkół oraz przedstawicieli społeczności Studziennej i Sudołu.
Tak liczne uczestnictwo mieszkańców dzielnicy na spotkaniu z prezydentem nie było kwestią przypadku. Już wcześniej rozmawialiśmy wspólnie na temat nurtujących nas problemów, które trzeba poruszyć - powiedział nam po spotkaniu Roman Wałach, prezes działającego Stowarzyszenia Na Rzecz Rozwoju Dzielnicy Studzienna w Raciborzu. Świadczy to o tym, że nawet najmniejsze społeczności mogą się zorganizować i przyjąć wspólną linię obrony swych interesów, wykorzystując do tego lokalnych radnych a nie zdawać się tylko na nikłe efekty politycznych przepychanek i wzajemnemu robieniu sobie na złość.
(A. Dik)
Najnowsze komentarze