Dobrobyt demoralizuje
Jeden z głównych bloków tematycznych Strategii Lizbońskiej poświęcony jest zagadnieniom spójności społecznej, czyli kształtowaniu nowych rozwiązań państwa aktywnego społecznie. W SL uznano, że konieczna jest radykalna zmiana europejskiego modelu społecznego, który będzie odpowiadał na współ-czesne wyzwania ekonomiczne, procesy globalizacji oraz starzenia się społeczeństwa Europy.
Bez energicznych działań w tym zakresie, w 2050 roku w Europie liczba pracujących w państwach europejskich będzie równa liczbie żyjących z ich pracy! A tego nie wytrzyma żadna gospodarka świata.
Z omawianych do tej pory blasków i cieni realizacji SL w jej różnych obszarach wyłania się obraz szans, ale i wielu niewykorzystanych możliwości i zaniedbań. Jednak dokonania państw Unii Europejskiej w obszarze społecznym (w stosunku do ambitnych planów) trudno określić inaczej niż... klęską! Dlaczego? Przypomnijmy, że kiedy powstawała SL, europejska gospodarka rozkwitała. Trwał internetowy, hurraoptymistyczny boom wielkich nadziei na niesłychany i zyskowny rozwój wszelkiego rodzaju „dotcomów” i innych wirtualnych przedsiębiorstw działających jak swoiste perpetuum mobile”. Niestety, „internetowa bańka” pękła, a niezreformowane, stare przemysły pozostały. Mimo początkowych, dobrych zwiastunów (np. 2 mln nowych miejsc pracy w latach 2000-2002) europejskie gospodarki nie tworzą dziś wielu nowych miejsc pracy, a jeszcze mniej tych - zakładanych w Strategii - „lepszych jakościowo” , które miała stwarzać rozwijająca się dynamicznie gospodarka oparta na wiedzy. Przyczyniło się do tego zahamowanie wzrostu gospodarczego, a do tego z kolei wiele zaniechań działań, które SL wyraźnie postulowała. Najważniejsze z nich to niemrawe bądź w ogóle nie zaczęte reformy rynku pracy, brak wyraźnych korekt systemów ubezpieczeń społecznych, reform przepisów emerytalnych. Utknęły one w ślepych uliczkach bądź zostały spowolnione, najczęściej przez roszczeniowe postawy przywykłych do dobrobytu społeczeństw państw europejskiej „15” i kunktatorstwo ich rządów. Boją się one powiedzieć wyborcom, że trwająca wiele lat socjalno-ekonomiczna „prosperity” chyli się ku końcowi i bez stanowczych samoograniczeń, niestety czasem bolesnych, tak dalej po prostu się nie da.
O paradoksie, nam biednym społeczeństwom Polski, Czech, Estonii i innych krajów „10”, które w maju wstąpiły do UE, może być łatwiej zbudować nowoczesne, oszczędne i adekwatne do współ-czesnych wyzwań systemy ubezpieczeń społecznych oraz elastyczne rynki pracy. Wprawdzie tęsknimy za bogactwem Zachodu, a wiele grup społecznych żyje wręcz na granicy wytrzymałości, ale jeszcze nie obrośliśmy rozleniwiającą warstwą tłuszczyku powstałego przez lata dobrobytu. A to przy naszej pracowitości i głodzie gospodarczego sukcesu, wspartych wytrwałością i determinacją może dać korzystne i szybkie efekty.
Z omawianych do tej pory blasków i cieni realizacji SL w jej różnych obszarach wyłania się obraz szans, ale i wielu niewykorzystanych możliwości i zaniedbań. Jednak dokonania państw Unii Europejskiej w obszarze społecznym (w stosunku do ambitnych planów) trudno określić inaczej niż... klęską! Dlaczego? Przypomnijmy, że kiedy powstawała SL, europejska gospodarka rozkwitała. Trwał internetowy, hurraoptymistyczny boom wielkich nadziei na niesłychany i zyskowny rozwój wszelkiego rodzaju „dotcomów” i innych wirtualnych przedsiębiorstw działających jak swoiste perpetuum mobile”. Niestety, „internetowa bańka” pękła, a niezreformowane, stare przemysły pozostały. Mimo początkowych, dobrych zwiastunów (np. 2 mln nowych miejsc pracy w latach 2000-2002) europejskie gospodarki nie tworzą dziś wielu nowych miejsc pracy, a jeszcze mniej tych - zakładanych w Strategii - „lepszych jakościowo” , które miała stwarzać rozwijająca się dynamicznie gospodarka oparta na wiedzy. Przyczyniło się do tego zahamowanie wzrostu gospodarczego, a do tego z kolei wiele zaniechań działań, które SL wyraźnie postulowała. Najważniejsze z nich to niemrawe bądź w ogóle nie zaczęte reformy rynku pracy, brak wyraźnych korekt systemów ubezpieczeń społecznych, reform przepisów emerytalnych. Utknęły one w ślepych uliczkach bądź zostały spowolnione, najczęściej przez roszczeniowe postawy przywykłych do dobrobytu społeczeństw państw europejskiej „15” i kunktatorstwo ich rządów. Boją się one powiedzieć wyborcom, że trwająca wiele lat socjalno-ekonomiczna „prosperity” chyli się ku końcowi i bez stanowczych samoograniczeń, niestety czasem bolesnych, tak dalej po prostu się nie da.
O paradoksie, nam biednym społeczeństwom Polski, Czech, Estonii i innych krajów „10”, które w maju wstąpiły do UE, może być łatwiej zbudować nowoczesne, oszczędne i adekwatne do współ-czesnych wyzwań systemy ubezpieczeń społecznych oraz elastyczne rynki pracy. Wprawdzie tęsknimy za bogactwem Zachodu, a wiele grup społecznych żyje wręcz na granicy wytrzymałości, ale jeszcze nie obrośliśmy rozleniwiającą warstwą tłuszczyku powstałego przez lata dobrobytu. A to przy naszej pracowitości i głodzie gospodarczego sukcesu, wspartych wytrwałością i determinacją może dać korzystne i szybkie efekty.
Najnowsze komentarze