Kość niezgody
Mieszkańcy Brzezia nadal ostro protestują przeciwko prowadzeniu drogi Racibórz-Pszczyna obecną ulicą Rybnicką. Rada Miasta w końcu dostrzegła, że w trzeba z nimi rozmawiać. Ale po co, skoro jednocześnie przegłosowywane są uchwały wbrew ich interesom?
Pępowina subregionu
Przypomnijmy, że mieszkańcy Brzezia, części położonej od Dębicza do granic z Kornowacem, nie chcą, by droga Racibórz-Rybnik-Pszczyna, mająca łączyć nasze miasto z autostradą A-1 północ-południe, biegła tzw. starym śladem ulicy Rybnickiej. Proponują, by wytyczyć jej trasę polami, pomiędzy Brzeziem a Kobylą. Uważają, że będzie to znacznie tańsze rozwiązanie, spójne z projektem gminy Kornowac, która „puszcza” drogę właśnie polami między Kornowacem a Łańcami. Twierdzą, że nie skomplikuje im to życia. Nie będą mieli pod oknami czterech pasów jezdni. Wielu z nich nie straci swoich gruntów, które będą potrzebne pod budowę nowej drogi.
Trasa Racibórz-Rybnik-Pszczyna jest na razie w fazie projektu. Mówi się o niej jako o pępowinie, która połączy zachodnią ścianę województwa śląskiego z autostradą. Koszt jej budowy szacowany jest na setki milionów. W kręgach samorządowych słychać, że na razie droga ta jest tylko marzeniem. Państwa oraz gmin i powiatów regionu raciborsko-wodzisławsko-rybnickiego, skupionych w tzw. Subregionie Zachodnim, nie stać na jej budowę. Nadzieja w funduszach unijnych, ale te w pierwszej kolejności kierowane są na budowę autostrad.
W czym więc problem? To, co dziś jest niemożliwe, za kilka lat może być wcielone w życie. Niewydolny system komunikacji subregionu zachodniego powoli staje się istotną barierą w jego rozwoju, przez co parcie gmin i władz wojewódzkich na budowę drogi będzie coraz większe. Sęk w tym, jaki przebieg projektowanej arterii zostanie wytyczony planach zagospodarowania przestrzennego. Jest to o tyle istotne, że nowy plan będzie bezpośrednią podstawą do wydania decyzji pozwolenia na budowę (wcześniej wymagana była jeszcze decyzja o warunkach zabudowy).
Tak chce magistrat
Władze Raciborza przy opracowaniu planu założyły, że droga pobiegnie starym śladem. Dlaczego? Bo tak kilka lat temu założono w studium zagospodarowania przestrzennego, tak chce Wojewódzki Zarząd Dróg, który na dziś byłby inwestorem (trwają rozwowy o przekazaniu drogi Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad) i takie rozwiązanie, nawet zakładając wykup gruntów, ma być rzekomo tańsze niż prowadzenie obwodnicy między Brzeziem a Kobylą.
Nie zgadzają się z tym mieszkańcy. Plany magistratu nazywają wprost „przykładem bezmyślności, krótkowzroczności, urzędniczej arogancji i marnotrawienia środków publicznych”. Ich zdaniem poprowadzenie drogi polami będzie tańsze i mniej uciążliwe dla ludzi, których domy będą się stykać z czteropasmówką. Nie spowoduje też konieczność wywłaszczeń, wyburzeń domów i rozbudowy dróg lokalnych w Brzeziu, które będą jedynym panaceum na problemy z komunikacją w dzielnicy przeciętej na pół czterema pasami jezdni.
Mądry Polak po szkodzie
Kto ma rację? Tego nie wiadomo, bo o planach urzędu mieszkańcy dowiedzieli się, gdy prace były już mocno zaawansowane. Nikt z nimi nie rozmawiał, nie przedstawiał racji urzędu, nie wysłuchał ich argumentów. Napięta i nerwowa dyskusja toczy się w momencie, gdy bez udziału ludzi podjęto decyzje. Ich dalsze forsowanie może być teraz trudne, bo mieszkańcy zapowiadają, że wyczerpią wszelkie możliwości środki prawne, by do budowy drogi nie dopuścić. A co to oznacza, władze wiedzą w związku z przedłużającymi się przygotowaniami do budowy Auchan
Na spotkaniu władz z mieszkańcami naczelnik Wydziału Inwestycji i Urbanistyki mówiła, że zmiana lokalizacji drogi jest jeszcze możliwa. Rychło okazało się, że jednak nie, co wiceprezydent Andrzej Bartela skomentował: „padło o jedno słowo za dużo”. Z jego stanowiskiem zgadza się Rada Miasta, która konsekwentnie przyjmuje uchwały wbrew lokalnej społeczności. Słychać co prawda głosy, że z „ludźmi trzeba rozmawiać” oraz wypracować kompromis, którym miałaby być na przykład droga trzypasmowa; z dwoma pod górę, i jednym na dół.
Cała sytuacja przypomina lepienie plastrów na ranę, która zamiast się goić wykazuje tendencje do ropienia. Tymczasem w interesie Raciborza jest sprawny system komunikacji: od wschodu droga szybkiego ruchu łącząca miasto - przez Rybnik - z autostradą północ-południe; od północy sprawne połączenie z autostradą A 4 pod Gliwicami; od południa włączenie - poprzez Opawę - w system czeskich austrad.
Sytuacja z Brzeziem pokazuje, że tak ważne, strategiczne sprawy, jak połączenie Raciborza ze światem, topi się w społecznych sporach przez urzędnicze błędy. Unijne dyrektywy mówią zaś wprost, że finansowane przez Brukselę inwestycje muszą mieć społeczne akceptacje. A ta w Brzeziu najwyraźniej nie ma.
Co będzie, jeśli okaże, się, że mieszkańcy w tym sporze mieli rację? Że proponowany przez nich przebieg drogi jest tańszy i łatwiejszy w zrealizowaniu. Powtórka prac nad planem? Opóźnienie w budowie drogi? A może obniżenie kosztów inwestycji przez pominięcie Raciborza?
Czy rzekomo kompromisowa propozycja trzech pasów jest sposobem na załagodzenie konfliktu, czy też wyrazem małomiasteczkowych i krótkowzrocznych ambicji radnych. Chyba, niestety, tym drugim.
G. Wawoczny
Przypomnijmy, że mieszkańcy Brzezia, części położonej od Dębicza do granic z Kornowacem, nie chcą, by droga Racibórz-Rybnik-Pszczyna, mająca łączyć nasze miasto z autostradą A-1 północ-południe, biegła tzw. starym śladem ulicy Rybnickiej. Proponują, by wytyczyć jej trasę polami, pomiędzy Brzeziem a Kobylą. Uważają, że będzie to znacznie tańsze rozwiązanie, spójne z projektem gminy Kornowac, która „puszcza” drogę właśnie polami między Kornowacem a Łańcami. Twierdzą, że nie skomplikuje im to życia. Nie będą mieli pod oknami czterech pasów jezdni. Wielu z nich nie straci swoich gruntów, które będą potrzebne pod budowę nowej drogi.
Trasa Racibórz-Rybnik-Pszczyna jest na razie w fazie projektu. Mówi się o niej jako o pępowinie, która połączy zachodnią ścianę województwa śląskiego z autostradą. Koszt jej budowy szacowany jest na setki milionów. W kręgach samorządowych słychać, że na razie droga ta jest tylko marzeniem. Państwa oraz gmin i powiatów regionu raciborsko-wodzisławsko-rybnickiego, skupionych w tzw. Subregionie Zachodnim, nie stać na jej budowę. Nadzieja w funduszach unijnych, ale te w pierwszej kolejności kierowane są na budowę autostrad.
W czym więc problem? To, co dziś jest niemożliwe, za kilka lat może być wcielone w życie. Niewydolny system komunikacji subregionu zachodniego powoli staje się istotną barierą w jego rozwoju, przez co parcie gmin i władz wojewódzkich na budowę drogi będzie coraz większe. Sęk w tym, jaki przebieg projektowanej arterii zostanie wytyczony planach zagospodarowania przestrzennego. Jest to o tyle istotne, że nowy plan będzie bezpośrednią podstawą do wydania decyzji pozwolenia na budowę (wcześniej wymagana była jeszcze decyzja o warunkach zabudowy).
Tak chce magistrat
Władze Raciborza przy opracowaniu planu założyły, że droga pobiegnie starym śladem. Dlaczego? Bo tak kilka lat temu założono w studium zagospodarowania przestrzennego, tak chce Wojewódzki Zarząd Dróg, który na dziś byłby inwestorem (trwają rozwowy o przekazaniu drogi Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad) i takie rozwiązanie, nawet zakładając wykup gruntów, ma być rzekomo tańsze niż prowadzenie obwodnicy między Brzeziem a Kobylą.
Nie zgadzają się z tym mieszkańcy. Plany magistratu nazywają wprost „przykładem bezmyślności, krótkowzroczności, urzędniczej arogancji i marnotrawienia środków publicznych”. Ich zdaniem poprowadzenie drogi polami będzie tańsze i mniej uciążliwe dla ludzi, których domy będą się stykać z czteropasmówką. Nie spowoduje też konieczność wywłaszczeń, wyburzeń domów i rozbudowy dróg lokalnych w Brzeziu, które będą jedynym panaceum na problemy z komunikacją w dzielnicy przeciętej na pół czterema pasami jezdni.
Mądry Polak po szkodzie
Kto ma rację? Tego nie wiadomo, bo o planach urzędu mieszkańcy dowiedzieli się, gdy prace były już mocno zaawansowane. Nikt z nimi nie rozmawiał, nie przedstawiał racji urzędu, nie wysłuchał ich argumentów. Napięta i nerwowa dyskusja toczy się w momencie, gdy bez udziału ludzi podjęto decyzje. Ich dalsze forsowanie może być teraz trudne, bo mieszkańcy zapowiadają, że wyczerpią wszelkie możliwości środki prawne, by do budowy drogi nie dopuścić. A co to oznacza, władze wiedzą w związku z przedłużającymi się przygotowaniami do budowy Auchan
Na spotkaniu władz z mieszkańcami naczelnik Wydziału Inwestycji i Urbanistyki mówiła, że zmiana lokalizacji drogi jest jeszcze możliwa. Rychło okazało się, że jednak nie, co wiceprezydent Andrzej Bartela skomentował: „padło o jedno słowo za dużo”. Z jego stanowiskiem zgadza się Rada Miasta, która konsekwentnie przyjmuje uchwały wbrew lokalnej społeczności. Słychać co prawda głosy, że z „ludźmi trzeba rozmawiać” oraz wypracować kompromis, którym miałaby być na przykład droga trzypasmowa; z dwoma pod górę, i jednym na dół.
Cała sytuacja przypomina lepienie plastrów na ranę, która zamiast się goić wykazuje tendencje do ropienia. Tymczasem w interesie Raciborza jest sprawny system komunikacji: od wschodu droga szybkiego ruchu łącząca miasto - przez Rybnik - z autostradą północ-południe; od północy sprawne połączenie z autostradą A 4 pod Gliwicami; od południa włączenie - poprzez Opawę - w system czeskich austrad.
Sytuacja z Brzeziem pokazuje, że tak ważne, strategiczne sprawy, jak połączenie Raciborza ze światem, topi się w społecznych sporach przez urzędnicze błędy. Unijne dyrektywy mówią zaś wprost, że finansowane przez Brukselę inwestycje muszą mieć społeczne akceptacje. A ta w Brzeziu najwyraźniej nie ma.
Co będzie, jeśli okaże, się, że mieszkańcy w tym sporze mieli rację? Że proponowany przez nich przebieg drogi jest tańszy i łatwiejszy w zrealizowaniu. Powtórka prac nad planem? Opóźnienie w budowie drogi? A może obniżenie kosztów inwestycji przez pominięcie Raciborza?
Czy rzekomo kompromisowa propozycja trzech pasów jest sposobem na załagodzenie konfliktu, czy też wyrazem małomiasteczkowych i krótkowzrocznych ambicji radnych. Chyba, niestety, tym drugim.
G. Wawoczny
Najnowsze komentarze