W akcie desperacji
Na widok funkcjonariuszy Straży Miejskiej włożył do ust garść tabletek psychotropowych i żyletkę, grożąc, że poł-knie je przy próbie wyprowadzenia go siłą z budynku Ośrodka Pomocy Społecznej przy ul. Sienkiewicza. Popełnię samobójstwo! - ostrzegał mężczyzna. Strażnicy wezwali pogotowie. Na miejsce przybyła też policja. Postanowiliśmy srawdzić, co pchnęło mężczyznę do tak desperackiego kroku.
Jan K. w siedzibie OPS przy ul. Sienkiewicza od rana prowadził strajk głodowy. Choć cierpi na wiele poważnych dolegliwości, przez cały dzień nie przyjmował także lekarstw. W ten sposób chciał zaprotestować przeciwko odmownej decyzji przyznania jego rodzinie pomocy finansowej przez OPS. Zarzucał, że kierowano się przy tym nieprawdziwymi, krzywdzącymi ich przesłankami.
MAMY TEGO DOŚĆ
O tym, że może dojść do tragedii powiadomiła nas żona mężczyzny, Dorota K. W pełni popierała jego działania. Mamy już dosyć poniewierania nami przez opiekę społeczną! Ta decyzja pozbawiła nas środków do życia! Wcześniej nie mieli do nas zastrzeżeń, a teraz zrobili z nas alkoholików! - oburzali się. Jan K. twierdził, że pracownik opieki społecznej zastał go w domu, gdy był pod wpływem lekarstw, m.in. nitrogliceryny w aerozolu, wydzielającej zapach alkoholu. Przy moim stanie zdrowia niemożliwe jest, żebym pił alkohol - zapewnia. Trudno, poświęcę się, ale może inni, w podobnej sytuacji na tym skorzystają - mówił z ustami pełnymi tabletek.
Rodzina K. od lat korzysta z pomocy opieki społecznej. Utrzymują się z renty mężczyzny, ok. 560 zł. miesięcznie. Nie stać go na wykupienie wszystkich lekarstw. Lista chorób jest długa: rak prostaty, cukrzyca, padaczka, nadciśnienie. Proszę mi powiedzieć, jakim cudem mam utrzymać swoją rodzinę, wykupić niezbędne leki i jeszcze mieć z tego na alkohol, co sugerowała opieka? - żali się Jan K. Pomoc, o którą się starali - 260 zł, miała być przeznaczona m.in. na przybory szkolne dla córki. Uzasadnieniem decyzji odmownej było powołanie się na przeprowadzony wśród sąsiadów przez pracownika socjalnego wywiad środowiskowy. Twierdzą, że sąsiedzi, na których pracownik się powołuje, o wywiadzie nic nie wiedzą. Kolejnym argumentem było to, że K. wstawili sobie do mieszkania antywłamaniowe drzwi, które zakupili na raty (całość ok. 1300 zł). Mąż dużo czasu spędza w szpitalu. Mieszkamy w niebezpiecznej dzielnicy, zdarza się, że ktoś po pijaku, w nocy wyłamuje wszystkie drzwi na klatce. Boimy się o swoje bezpieczeństwo - tłumaczyła Dorota K.
ROBIMY CO TYLKO W NASZEJ MOCY
Halina Sacha, dyrektor raciborskiego OPS zapewnia, że rodzinie K. pomoc udzielana jest w szerokim zakresie. Każdą decyzję, a w szczególności odmowną analizuję bardzo szczegółowo. W przypadku państwa K. przeprowadzony był wywiad środowiskowy. Udzielający go sąsiedzi złożyli imienne oświadczenia. Mamy je w naszych dokumentach.
Decyzja odmowna dotyczyła przyznania zasiłku za wrzesień. O pomoc finansową K. mogą starać się w dalszym ciągu. Mogą też liczyć na wsparcie innego rodzaju niż pieniężne. Działanie pracownika socjalnego nie polega tylko na przyznawaniu pieniędzy - tłumaczy dyrektor Sacha. To również pomoc przy załatwianiu spraw urzędowych, dzięki którym podopieczni mogą się usamodzielnić, kierowanie ich na różnego rodzaju zajęcia terapeutyczne oraz dodawanie im wiary w siebie. OPS to chyba jedyna firma na świecie, której zależy na tym, by miała jak naj mniej klientów. Bo dlaczego człowiek ma dostawać 200 zł, skoro może samodzielnie zarobić znacznie więcej?
Twierdzi jednak, że ludzie, którzy przez dłuższy czas korzystają z pomocy opieki społecznej, przyzwyczajają się do swojej trudnej sytuacji, udzielają sobie wewnętrznej zgody na życie w biedzie. I to przede wszystkim w interesie pracowników socjalnych jest wyprowadzenie ich z tego stanu. Ludzie ci w większości przypadków mają dzieci, a te, nauczone przykładem rodziców, w przyszłości najprawdopodobniej powiększą rzesze dorosłych klientów ośrodka.
Choć ośrodek obejmuje swą pomocą ok. 4 tys. osób, to, jak twierdzi dyrektor H. Sacha, takie sytuacje, jak ta, do której doszło 6 października, zdarzają się bardzo rzadko. Jednak, jej zdaniem, rodzina K. znana jest z tego, że od czasu do czasu robi pracownikom opieki awantury. Później wszystko wraca do normy. K. przychodzą tu, chwalą się jakimiś swoimi sukcesami, na coś się skarżą, jak gdyby nigdy nic - mówi Sacha.
A dlaczego zakup drzwi był jednym z powodów odmówienia im finansowej zapomogi? Skoro stać ich na zaciągnięcie kredytu na kupno, to znaczy, że sytuacja materialna nie była taka zła. Poza tym mogli się z tym zwrócić do nas, w tej sprawie też byśmy im pomogli - odpowiada szefowa OPS.
CO DALEJ
Straż Miejska została wezwana, ponieważ K. nie chciał opuścić budynku OPS, choć zakończyły się już godziny urzędowania. Nie można było zamknąć placówki. Po kilkudziesięciu minutach negocjacji mężczyzna o własnych siłach wyszedł z budynku. Strażnicy miejscy odwieźli go do domu.
Niedługo po tym zdarzeniu rodzina K. złożyła nowy wniosek o zasiłek okresowy, który tym razem został im przyznany. Nie miało to związku z groźbami K., ani awanturą, jaką urządzili. Szantaże tego typu nie mogą wpływać na moje decyzje. Tym razem po prostu spełnili kilka postawionych im przez pracownika socjalnego warunków - stanowczo podkreśla Halina Sacha.
Innego zdania jest Jan. K. Na drugi dzień po tym odwiedziła nas pracownica opieki, która wcześniej przedstawiła nas w niekorzystnym świetle. Podeszła do nas zupełnie inaczej. Zdała sobie sprawę, że wyrządziła nam krzywdę i tym razem wystawiła nam lepszą opinię. Wierzę, że w ten sposób wywalczyłem coś nie tylko dla siebie, lecz także dla innych, którzy nie mają na tyle odwagi by upominanć się o sprwiedliwość.
(Adk)
ROBIMY CO TYLKO W NASZEJ MOCY
Halina Sacha, dyrektor raciborskiego OPS zapewnia, że rodzinie K. pomoc udzielana jest w szerokim zakresie. Każdą decyzję, a w szczególności odmowną analizuję bardzo szczegółowo. W przypadku państwa K. przeprowadzony był wywiad środowiskowy. Udzielający go sąsiedzi złożyli imienne oświadczenia. Mamy je w naszych dokumentach.
Decyzja odmowna dotyczyła przyznania zasiłku za wrzesień. O pomoc finansową K. mogą starać się w dalszym ciągu. Mogą też liczyć na wsparcie innego rodzaju niż pieniężne. Działanie pracownika socjalnego nie polega tylko na przyznawaniu pieniędzy - tłumaczy dyrektor Sacha. To również pomoc przy załatwianiu spraw urzędowych, dzięki którym podopieczni mogą się usamodzielnić, kierowanie ich na różnego rodzaju zajęcia terapeutyczne oraz dodawanie im wiary w siebie. OPS to chyba jedyna firma na świecie, której zależy na tym, by miała jak naj mniej klientów. Bo dlaczego człowiek ma dostawać 200 zł, skoro może samodzielnie zarobić znacznie więcej?
Twierdzi jednak, że ludzie, którzy przez dłuższy czas korzystają z pomocy opieki społecznej, przyzwyczajają się do swojej trudnej sytuacji, udzielają sobie wewnętrznej zgody na życie w biedzie. I to przede wszystkim w interesie pracowników socjalnych jest wyprowadzenie ich z tego stanu. Ludzie ci w większości przypadków mają dzieci, a te, nauczone przykładem rodziców, w przyszłości najprawdopodobniej powiększą rzesze dorosłych klientów ośrodka.
Choć ośrodek obejmuje swą pomocą ok. 4 tys. osób, to, jak twierdzi dyrektor H. Sacha, takie sytuacje, jak ta, do której doszło 6 października, zdarzają się bardzo rzadko. Jednak, jej zdaniem, rodzina K. znana jest z tego, że od czasu do czasu robi pracownikom opieki awantury. Później wszystko wraca do normy. K. przychodzą tu, chwalą się jakimiś swoimi sukcesami, na coś się skarżą, jak gdyby nigdy nic - mówi Sacha.
A dlaczego zakup drzwi był jednym z powodów odmówienia im finansowej zapomogi? Skoro stać ich na zaciągnięcie kredytu na kupno, to znaczy, że sytuacja materialna nie była taka zła. Poza tym mogli się z tym zwrócić do nas, w tej sprawie też byśmy im pomogli - odpowiada szefowa OPS.
CO DALEJ
Straż Miejska została wezwana, ponieważ K. nie chciał opuścić budynku OPS, choć zakończyły się już godziny urzędowania. Nie można było zamknąć placówki. Po kilkudziesięciu minutach negocjacji mężczyzna o własnych siłach wyszedł z budynku. Strażnicy miejscy odwieźli go do domu.
Niedługo po tym zdarzeniu rodzina K. złożyła nowy wniosek o zasiłek okresowy, który tym razem został im przyznany. Nie miało to związku z groźbami K., ani awanturą, jaką urządzili. Szantaże tego typu nie mogą wpływać na moje decyzje. Tym razem po prostu spełnili kilka postawionych im przez pracownika socjalnego warunków - stanowczo podkreśla Halina Sacha.
Innego zdania jest Jan. K. Na drugi dzień po tym odwiedziła nas pracownica opieki, która wcześniej przedstawiła nas w niekorzystnym świetle. Podeszła do nas zupełnie inaczej. Zdała sobie sprawę, że wyrządziła nam krzywdę i tym razem wystawiła nam lepszą opinię. Wierzę, że w ten sposób wywalczyłem coś nie tylko dla siebie, lecz także dla innych, którzy nie mają na tyle odwagi by upominanć się o sprwiedliwość.
(Adk)
Najnowsze komentarze