Emocje wzięły górę
Występ zespołu „Jeden Osiem L” podczas obchodów „Dni Raciborza” przyciągnął na rynek tłumy mieszkańców. Wśród nich znalazła się też grupa przeciwników tej formacji. W trakcie koncertu muzyk opluł jednego z krytykujących go młodych ludzi.
W OBRONIE HIP - HOPU
Piotr Soroka, wspólnie ze znajomymi, przyszedł na koncert, by zaprotestować przeciwko komercjalizacji hip - hopu. Ich zdaniem zespół „Jeden Osiem L” stawia tą subkulturę w złym świetle. Bezprawnie wykorzystuje w swoich utworach fragmenty muzyki innych wykonawców. Po za tym robi piosenki, które równie dobrze mogłaby zaśpiewać Edyta Górniak. Rap to muzyka z przesłaniem, ideologią - tłumaczy Piotrek.
Podczas koncertu wykrzykiwali pod adresem „Jeden Osiem L” hasła typu: „czemu kradniecie muzykę”, „idźcie do domu, bo nie jesteście hiphopowcami”. Twierdzą, że nie używali przy tym wulgaryzmów. Niecenzuralne słowa padły natomiast ze sceny. Obrażając nas, zadedykowali nam piosenkę „Jak zapomnieć”. Po koncercie grupa demonstrantów podeszła pod scenę. Chcieliśmy porozmawiać. Ale Siwy [członek zespołu - przy. red.] kazał mi się, delikatnie mówiąc, odczepić. Zapytałem więc, dlaczego kradną muzykę. Wtedy Siwy mnie opluł - opowiada Piotrek. Zapewnia, że stało się to na oczach wielu świadków. Później podeszli do muzyków, gdy ci, w towarzystwie ochroniarzy, stali już przy samochodzie. I tym razem wywiązała się między nimi kłótnia. Piotrek twierdzi, że w jej trakcie Siwy go kopnął. Po wszystkim, razem z kolegami, poszliśmy na policję i zgłosiliśmy sprawę oplucia. Dowiedzieliśmy się, że możemy sądzić się z powództwa cywilnego. Nie zależy nam na odszkodowaniu, lecz na publicznych przeprosinach.
ZWYKŁA ZAZDROŚĆ
Jedyną winą chłopaków jest to, że podobają się szerokiej publiczności i udało im się odnieść sukces - mówi Hubert Chmielewski - menedżer „Jeden Osiem L”, odpierając zarzuty o komercjalizację. W utworze „Jak zapomnieć” zespół wykorzystał 6-sekundowy fragment utworu „Overcome” amerykańskiej grupy „Live”. Zapożyczenia muzyki od innych wykonawców są w rapie normą - twierdzi Chmielewski. Jednak, m.in. z tego powodu zespół spotkał się z krytyką w środowisku muzycznym. Zdaniem Chmielewskiego to grupa demonstrantów sprowokowała członków zespołu wulgarnymi wyzwiskami i agresywnym zachowaniem. Faktem jest, że podczas koncertu na scenę poleciały jajka. Piotrek zapewnia, że on i jego koledzy nie mieli z tym nic wspólnego. Co do kopnięcia, to Chmielewski twierdzi, że do tego nie doszło, bo Siwy został powstrzymany przez ochraniarzy.
KONCERT SIĘ UDAŁ
Zespół „Jeden Osiem L” jest bardzo popularny w całej Polsce. Do Raciborza staramy się ściągać wykonawców z pierwszych miejsc list przebojów. Grupa kilku osób, które nie akceptują jakiegoś typu muzyki, nie może zabronić innym słuchania jej i przeszkadzać w zabawie. A od tego, czy ktoś wykorzystuje cudzą muzykę jest prawo autorskie - twierdzi Teresa Piasecka - inspektor ds. kultury Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu raciborskiego magistratu. Zapraszając zespół na koncert zastrzegła, by muzycy nie używali na scenie wulgaryzmów. A gdy do tego doszło, w rozmowie z jednym z nich usłyszała, że zostali sprowokowani. Obrzucenie zespołu jajkami nie służyło zapewne załagodzeniu sytuacji. O zajściu poinformowali ją też chłopcy, urażeni zachowaniem członków zespołu. Na temat tego zdarzenia Piasecka rozmawiała również z zabezpieczającymi koncert ochraniarzami. Twierdzą, że przy samochodzie doszło tylko do ostrej wymiany zdań.
Pomimo tego incydentu, zdaniem Piaseckiej, koncert się udał. Szkoda jednak, że w całości nie przebiegł w tonie dobrej zabawy - dodaje. Jednocześnie zastrzega, że magistrat w tej kwestii nie zajmuje żadnego stanowiska, ponieważ jest to sprawa osób, biorących udział w zajściu.
(Adk)
Piotr Soroka, wspólnie ze znajomymi, przyszedł na koncert, by zaprotestować przeciwko komercjalizacji hip - hopu. Ich zdaniem zespół „Jeden Osiem L” stawia tą subkulturę w złym świetle. Bezprawnie wykorzystuje w swoich utworach fragmenty muzyki innych wykonawców. Po za tym robi piosenki, które równie dobrze mogłaby zaśpiewać Edyta Górniak. Rap to muzyka z przesłaniem, ideologią - tłumaczy Piotrek.
Podczas koncertu wykrzykiwali pod adresem „Jeden Osiem L” hasła typu: „czemu kradniecie muzykę”, „idźcie do domu, bo nie jesteście hiphopowcami”. Twierdzą, że nie używali przy tym wulgaryzmów. Niecenzuralne słowa padły natomiast ze sceny. Obrażając nas, zadedykowali nam piosenkę „Jak zapomnieć”. Po koncercie grupa demonstrantów podeszła pod scenę. Chcieliśmy porozmawiać. Ale Siwy [członek zespołu - przy. red.] kazał mi się, delikatnie mówiąc, odczepić. Zapytałem więc, dlaczego kradną muzykę. Wtedy Siwy mnie opluł - opowiada Piotrek. Zapewnia, że stało się to na oczach wielu świadków. Później podeszli do muzyków, gdy ci, w towarzystwie ochroniarzy, stali już przy samochodzie. I tym razem wywiązała się między nimi kłótnia. Piotrek twierdzi, że w jej trakcie Siwy go kopnął. Po wszystkim, razem z kolegami, poszliśmy na policję i zgłosiliśmy sprawę oplucia. Dowiedzieliśmy się, że możemy sądzić się z powództwa cywilnego. Nie zależy nam na odszkodowaniu, lecz na publicznych przeprosinach.
ZWYKŁA ZAZDROŚĆ
Jedyną winą chłopaków jest to, że podobają się szerokiej publiczności i udało im się odnieść sukces - mówi Hubert Chmielewski - menedżer „Jeden Osiem L”, odpierając zarzuty o komercjalizację. W utworze „Jak zapomnieć” zespół wykorzystał 6-sekundowy fragment utworu „Overcome” amerykańskiej grupy „Live”. Zapożyczenia muzyki od innych wykonawców są w rapie normą - twierdzi Chmielewski. Jednak, m.in. z tego powodu zespół spotkał się z krytyką w środowisku muzycznym. Zdaniem Chmielewskiego to grupa demonstrantów sprowokowała członków zespołu wulgarnymi wyzwiskami i agresywnym zachowaniem. Faktem jest, że podczas koncertu na scenę poleciały jajka. Piotrek zapewnia, że on i jego koledzy nie mieli z tym nic wspólnego. Co do kopnięcia, to Chmielewski twierdzi, że do tego nie doszło, bo Siwy został powstrzymany przez ochraniarzy.
KONCERT SIĘ UDAŁ
Zespół „Jeden Osiem L” jest bardzo popularny w całej Polsce. Do Raciborza staramy się ściągać wykonawców z pierwszych miejsc list przebojów. Grupa kilku osób, które nie akceptują jakiegoś typu muzyki, nie może zabronić innym słuchania jej i przeszkadzać w zabawie. A od tego, czy ktoś wykorzystuje cudzą muzykę jest prawo autorskie - twierdzi Teresa Piasecka - inspektor ds. kultury Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu raciborskiego magistratu. Zapraszając zespół na koncert zastrzegła, by muzycy nie używali na scenie wulgaryzmów. A gdy do tego doszło, w rozmowie z jednym z nich usłyszała, że zostali sprowokowani. Obrzucenie zespołu jajkami nie służyło zapewne załagodzeniu sytuacji. O zajściu poinformowali ją też chłopcy, urażeni zachowaniem członków zespołu. Na temat tego zdarzenia Piasecka rozmawiała również z zabezpieczającymi koncert ochraniarzami. Twierdzą, że przy samochodzie doszło tylko do ostrej wymiany zdań.
Pomimo tego incydentu, zdaniem Piaseckiej, koncert się udał. Szkoda jednak, że w całości nie przebiegł w tonie dobrej zabawy - dodaje. Jednocześnie zastrzega, że magistrat w tej kwestii nie zajmuje żadnego stanowiska, ponieważ jest to sprawa osób, biorących udział w zajściu.
(Adk)
Najnowsze komentarze