Wtorek, 19 listopada 2024

imieniny: Elżbiety, Seweryny, Salomei

RSS

Na haju

14.09.2004 00:00
Jest popyt, jest podaż - rapuje pewien hip-hopowy skład. To najpełniej obrazuje zjawisko narkomanii. Jest popyt, jest podaż i na dodatek jest moda. Tu - w Raciborzu.   Przechodząc w parku obok grupki młodych ludzi, którzy emanują niezwykłym rozleniwieniem i paradoksalnie dobrym nastrojem, można czasami poczuć intensywną woń przypominającą trochę miętę. Przekrwione oczy, zamaszyste ruchy i nieustanny uśmiech są następnymi dowodami, że właśnie ci ludzie przed chwilą palili marihuanę lub haszysz - widok częstszy i coraz mniej rażący. Młodzież spotyka się w celach towarzyskich i w takich sytuacjach alkohol ustępuje miejsca tak zwanemu „ziołu”.
Kupisz wszystko
 
Na terenie Raciborza i okolic nie ma większego problemu z dostępem do narkotyków. Olek - młody chłopak „z miasta”, twierdzi: Racibórz to taka duża wiocha. Nie spot-kałem ulicznych dealerów, ale z dostępem do trawki czy haszu żadnych kłopotów. Poprzez pośredników można wszystko zdobyć. Są co prawda momenty prawie absolutnej pustki, kiedy podaż nie spełnia potrzeb, lecz ogólnie miejskie zasoby są wystarczające. Z pewnością zjawisko posiada większą skalę w wielkich miastach, a z okolicy w Rybniku, Wodzisławiu, Pszowie.
 
Sporo osób „diluje” na mniejszą skalę. Jak chcesz, to znajdziesz… Nie gadamy tu o kompocie, czy kokainie, ale o lżejszych narkotykach: amfetaminie, extasy, trawce. Z nimi nie ma żadnego problemu - relacjonuje młody mieszkaniec Krzyżanowic, Cezary. Wystarczy znać odpowiednią osobę lub numer telefonu.  Wtóruje mu 20-letni Janusz: Czasem nie musisz nawet szukać. Swoich dostawców mają w Raciborzu, który stanowi centralny punkt zbytu w powiecie. Opowiadają także o mniejszych dealerach, okresowych. Można ich spotkać też w podraciborskich wsiach. Posiadają mniejsze partie towaru i handlują do zużycia swych zapasów. Więksi dealerzy - ci, którzy stanowią hurtownię dla zwykłych płotek, zazwyczaj mieszkają w Raciborzu. Sprowadzają znaczne ilości z Grecji, Austrii, Niemiec, Holandii lub dużych miast - stamtąd, gdzie aktualnie jest najtańszy i największy asortyment. Nie parają się bezpośrednim kontaktem z klientami. Nieliczni znają ich adres i numer telefonu. Dzwonią najpierw, umawiają się, płacą, odbierają towar, a później rozprowadzają wśród detalicznych odbiorców.
 Handel jest niebezpieczny, łatwo można wpaść. Rzadkie są mimo tego przypadki aresztowań większych dostawców. To argumentuje fakt, że stosowane zabezpieczenia spełniają swój cel. Policja nie może działać skutecznie. Tomek - student z Raciborza, sądzi, że wynika to z prostego braku informacji. Środowisko dealerów nastręcza dużych trudności w penetracji. Można spot-kać też i inne opinie. To są partacze. Odwalą, co muszą i tyle. Nic nam nie mogą zrobić - stwierdza Janusz. Nawet nie ma jakiegoś strachu przed policją - dodaje jego kolega. Jakakolwiek byłaby analiza tej kwestii, aktywność policji wydaje się być niewystarczającą.

Takie szczyle…
 
Tomek pali sporadycznie marihuanę i hasz. Pierwszy raz sięgnął po takie używki, gdy miał 17 lat i po dzień dzisiejszy nie zmienił swego pozytywnego nastawienia do tak zwanego „palenia”. Twierdzi, że prawie 100 proc. jego znajomych pali lub paliło. Mało kto nie miał jeszcze do czynienia z „ziołem”. Jest powszechnie akceptowane i nie drażni już nikogo z młodych osób. Nie jest nawet żadnym sposobem imponowania otoczeniu. Pochwalisz się mówiąc: „zabakałem sobie”, a usłyszysz: „ja też, i co z tego?”. Marihuana zyskała rangę niezmiernie popularnego sposobu na urozmaicenie czasu oraz poprawę nastroju. Na sprzyjającą trawce mentalność wpływ ma w znacznym stopniu więź z Holandią, gdzie pracuje okresowo wielu młodych ludzi, a marihuana jest legalna.
 Dlaczego u nas tak nie może być? - to niezwykle częsty sposób myślenia. Znam wielu takich, co kiedyś mówili, że lepiej sobie wypić piwko niż zapalić. Byli przeciwnikami. Teraz sami palą - dodaje Tomek. Tego typu używka cieszy się aprobatą w każdym młodym środowisku.
 
Palą ją nawet dzieci w wieku 12-13 lat. Tomek opowiada, że był świadkiem tak zwanego „opalania lufy” przy szkole podstawowej. Nie był to pojedynczy przypadek. Ostatnio w jednym raciborskim sklepie spot-kałem łebków po 14 lat, którzy kupili sobie lufkę i już na miejscu próbowali, jak się ciągnie - mówi Cezary. Takie szczyle… -  sam pali, ale mówiąc o tak młodych osobnikach spuszcza wzrok. Dla nich to sposób na iluzję przedwczesnej dojrzałości,  na „szpan”.
 
Granica wieku, w którym tutejsza młodzież ma pierwszą styczność ze środkami odurzającymi, znacznie się obniżyła. To było,  jest i będzie - zauważa Cezary. Znam dziewczynę - ma 15 lub 16 lat, która co dyskotekę jest „naspeedowana”, nabuzowana czymś.

Bo to jest zabawa
 
Dyskoteki to jedno z głównych miejsc sprzyjających zażywaniu „dopalaczy”. W klubach królują tabletki extasy oraz pochodne amfetaminy - wszystkie odmiany chemicznego proszku, który dodaje energii i werwy. Bo to jest zabawa. Muzyka, techno - ocenia Janusz. W każdej dyskotece są narkotyki.
 
Takie środki cieszą się popularnością również wśród studentów. Krążący mit o niezwykłej skuteczności amfetaminy podczas intensywnej pracy intelektualnej napędza jej popyt. W Raciborzu jednak nie doszło jeszcze do tego. Tomek zapewnia, że w raciborskiej uczelni, a sam tu studiuje, nie zauważył wzrostu popularności mocnych specyfików. W całym mieście są one kojarzone z rozrywką i zabawą.
 
Faktycznie, narkotyki początkowo przynoszą same przyjemności. Dla młodego człowieka, który nie posiada perspektyw i planów, środki odurzające są doskonałą ucieczką w barwniejszy, ciekawszy świat. Tak desperackim aktem próbuje on nadać swej egzystencji jakąś wartość. Z tej grupy wywodzi się najwięcej uzależnionych. Wrażenie, że myślenie o jutrze sprawia cierpienie. Daj speeda, przecież na drugi dzień nic nie widać - takie słowa można usłyszeć na płytach słuchanych przez młodych ludzi. Ci, którzy z kolei mają zapewnioną przyszłość oraz duże zasoby finansowe, stosują „dragi” jako urozmaicenie i sposób na dobrą, nieodpowiedzialną rozrywkę. To już kwestia mody.
 
Współczesny system pop-kultury promuje wszelkiego rodzaju „dopalacze”. Nawet w filmach co chwilę pokazują jakieś dyskoteki, zabawę. A tam typy się przekręcają. Kiedyś modne były filmy, gdzie była akcja, strzelaniny. Teraz tylko takie - mówi Janusz. Jeżeli to jest zakazane, to po co pokazują? Czerwony znaczek, że to film dla dorosłych, nic nie daje. Z tego się uczy do łebka. Wszystko się kręci wokół tego - puentuje rolę narkotyków w życiu młodzieży. Muzyka, kino, otoczenie - to wszystko razem kreuje modę na używki. Wystarczy zacytować jeden z nieistniejących już zespołów hip-hopowych: Satff już nabyty, nabity. Wokół kobiety i typy z ekipy. Zapowiada się wieczór znakomity. (…) Zielony skręt jest zbity i każdy kolor rozmyty… Presja otoczenia też odgrywa dużą rolę. Czasem zażycie czegoś jest kwestią utrzymania się w towarzystwie.

Mózg w zaniku
  
Olek opowiada o znajomych mu osobach, które przez narkotyki zniszczyły sobie życie. Znałem chłopaka, który palił aż 4 lata. Mózg w zaniku… Dopiero zjarany poznawał ludzi. Na trzeźwo nie funkcjonował normalnie. Teraz wstąpił do sekty. Innego poznałem w Holandii. Brał mocne dragi, heroinę chyba też. Zachowywał się jak grypser, miał „krzywe akcje”, rzucał tekstami jak z przedszkola. Nie mam na tyle cofniętego aparatu mowy, żeby je powtórzyć. Wylądował ostatecznie w pudle. Olek nie sięgnął nigdy po mocny narkotyk. Palił „zioło” przez 6 lat. Teraz i z niego zrezygnowałem. Urwany film. Za duże braki w życiorysie - tłumaczy tę decyzję. Takich przypadków można znaleźć krocie. Pocieszającym jest fakt, o którym mówi Tomek:  Amfetaminy ludzie się boją. Nie jest już to temat tabu i każdy wie, czym to grozi. Sam nie zażywa niczego poza trawką i haszem.
 Wielu palących wychodzi z założenia, że naturalny produkt nie grozi negatywnymi skutkami. Młody raciborzanin nakreśla jednak tendencję do poszukiwania coraz mocniejszych odmian marihuany - wzmacnianych różnymi chemikaliami, takimi jak eter, a nawet środki owadobójcze. To z kolei niesie ze sobą ryzyko sięgnięcia po na prawdę mocne specyfiki.
 
Cezary opanował się. Zrezygnował z regularnego stosowania amfetaminy i extasy, nie przekroczył zgubnej bariery. Opowiada natomiast o swoim koledze, który przekroczył tę cienką granicę: Przeholował. Był krok od śmierci. Zryło go całkiem. Był nawet u doktora, a ten mu powiedział, że wymknął się śmierci. Jednak nie wziął sobie tego do serca i nadal bierze. Z nim nie da się pogadać. Chrzani głupoty. Nieodwracalne szkody na psychice to jeden aspekt, degradacja organizmu to drugi. Ktoś, kto dłużej „wciąga” amfetaminę lub połyka tabletki extasy, ma zniszczoną cerę, zęby, odwodnione ciało, a przy narkotykowym kacu robi się nerwowy, agresywny lub wręcz przeciwnie: ospały i wyraźnie nie zainteresowany całym otoczeniem. Mimo wszystko organizm można jeszcze wyleczyć, splądrowaną osobowość już nie. Odbicie się od dna i w efekcie powrót do normalnego życia stanowi prawie niewykonalny wyczyn.
 
Jedno jest pewne. Istniejąca moda na narkotyki nie przynosi pozytywnych skutków. Marihuana to szeroko spotykana atrakcja, używka poprawiającą samopoczucie, bo takie jest działanie jej głównego składnika - THC. Tendencyjne twierdzenie, że to ona rozpoczyna prawdziwy romans z narkotykami, nie zawsze się sprawdza. Wiele osób oddziela wyraźnie popularną trawkę od silnych środków, wiele też zadawala się tylko jej spożyciem. Popularność trawki wydaje się więc być niezachwianą. Alarmuje natomiast zażywanie speedu, extasy, grzybów halucynogennych, które szybko uzależniają i niszczą jednostkę.
 
Tomek zastrzega, że nie zauważył zwiększenia ich ilości na raciborskim rynku. Uważa, że mentalność ogółu nadal nie sprzyja prawdziwym „dragom”. Nikt nawet się nie chwali, że coś wciągał. Kiedyś powiedziałeś, że zapaliłeś, a popatrzono na ciebie, jak na ćpuna. Teraz się to zmieniło, ale amfa na szczęście spotyka się z dezaprobatą. Podaje też, iż liczba młodych osób mających kontakt z takimi środkami nie przekracza 20-30 proc. Cezary zażywał je intensywnie jeszcze rok temu. Przerwał. Mówi o sobie: głupek. Wraz z kolegą z Krzyżanowic chciałby cofnąć czas i nie spróbować już narkotyków.

Dariusz Wróbel

* imiona zostały zmienione na prośbę rozmówców

  • Numer: 38 (648)
  • Data wydania: 14.09.04