Sobota, 28 grudnia 2024

imieniny: Teofili, Godzisława, Antoniego

RSS

Święty się nie obrazi...

22.10.2003 00:00
Andrzej Pochopień, rzeźbiarz amator z Kuźni Raciborskiej, nie próżnuje. Po serii płaskorzeźb, które są jego znakiem firmowym, zabrał się znów za posągi. Najnowszy ma ponad dwa metry wzrostu i waży ponad sto kilo...
Mistrz metaloznawstwa i obróbki cieplnej w Rafamecie studiował kiedyś na gliwickiej Politechnice Śląskiej i swą artystyczną karierę rozpoczął od korzenioplastyki. Wyszukiwał w górach odpowiednie formy korzeni wyrwanych z ziemi drzew. Rzeźbić na serio zaczął przypadkiem, gdy z Rabki przywiózł niewielką figurkę ludowego świątka i pomyślał, że sam może też takie wykonywać, wzorem dziadka - on także strugał świątki, a babcia woziła na Śląsk i sprzedawała. Po kilku sukcesach artystycznych, odniesionych na studiach wyjechał do Nysy i tam zarzucił rzeźbiarstwo - wrócił do niego po przeprowadzce do Kuźni. Jego specjalizacją stały się płaskorzeźby, ale nie gardził wykonaniem innych figur.

Dłutem drąży w surowych bryłach i deskach drewna już ponad 20 lat. Największa praca, jaką dotąd wykonał, miała prawie dwa metry długości i półtora szerokości. Przedstawiała uroczy pałacyk pod Nysą. Pochopień najbardziej lubi prace nad płaskorzeźbami - w nich się specjalizuje. Nie rezygnuje z innych form, choć ostatnio rzadko się nimi zajmował. Zdarzyło mu się też kiedyś wykonać wysokiego na prawie 2 metry świątka.

Ostatnio wziął się znowu za  wielki posąg. Ksiądz z naszej parafii Magdaleny, która zresztą w tym roku obchodzi jubileusz stulecia, poprosił, czy bym nie mógł wykonać figury świętego Judy Tadeusza. Pracowałem nad nim kilka tygodni - powiedział. Juda ma prawie 170 centymetrów wzrostu i waży ponad 130 kilogramów. Były przez to kłopoty z wyniesieniem go na zewnątrz piwniczki, gdzie w skąpym świetle jednej żarówki wielki kawał drewna stawał się realną postacią. A już z postawieniem go na postumencie ciężki problem. Wprawdzie posąg łatwo się podniosło na rusztowanie, ale tam było tak mało miejsca, że samo ustawianie go przy ścianie mało nie skończyło się katastrofą.  11 października odbyło się uroczyste poświęcenie posągu.  

Wbrew pozorom najtrudniejsze było nie tyle samo rzeźbienie, tylko przygotowanie samego kloca drewna. To była olcha. Leżała kilka miesięcy, żeby wyschnąć, ale potem zaczęła szybko pękać i było z tym mnóstwo kłopotów - wyjaśnił. Szpary trzeba było zabijać klinami i wygładzać, by pęknięcia nie odcinały się, ani też potem nie rozdwajały na nowo. Choć duży posąg nie wymagał wielkiej precyzji wykonania detali, szczególnie głowy i twarzy, to jednak zachowanie odpowiednich proporcji postaci dla jego wykonawcy było pierwszoplanowym zadaniem. Pierwszy rys świętego powstał na papierze, potem rysunek już tylko pomagał dopracować szczegóły. Gdy praca była skończona, samych wiórów pozostałych po niej nazbierało się siedem worków do ziemniaków.

Pochopień ma nietypowy sposób pracy nad rzeźbami. Relaksuje się przy... ciężkim rocku. I tym razem nie omieszkał włączyć magnetofonu. Święty się na pewno nie obrazi... - uśmiechał się. Kiedy z głośnika magnetofonu słyszy charakterystyczne tony elektrycznych gitar, jest w stanie pracować na pełnych obrotach przez kilka godzin. Gdy bierze się za narzędzia, w mieszkaniu albo w piwniczce, struga, aż ujawnią się w zwykłym kawałku drewna pożądane kształt. Niekiedy eksperymentuje, by uzyskać lepsze efekty końcowe - na przykład powleka drewno farbą. Przyznaje, że kiedyś spróbował nawet... pasty do butów. Choć prac wysokiej klasy ma już wiele na koncie, nadal powtarza, że ratystą to on się nie czuje. Rzeźbiarstwo jest jak hobby. Pomaga wykorzystać praktycznie wolny czas - stwierdza.   

(sem)
  • Numer: 43 (602)
  • Data wydania: 22.10.03