Przywitało słońce, żegnał deszcz
Grupa dzieci z gminy przebywała 10 dni nad Bałtykiem w ramach letnich kolonii. Zwiedziły okolicę, pływały stateczkiem, brały udział też w warsztatach rekreacyjnych i profilaktycznych.
Grupa z Pietrowic Wielkich wyruszyła do Tymienia nad Bałtykiem 1 sierpnia - w sumie 25 osób wraz z opiekunem. Celem wyjazdu było prowadzenie warsztatów rekreacyjno - profilaktycznych dla dzieci i młodzieży z grup ryzyka - wyjaśnił Damian Tunk, nadzorujący wyjazd, który zorganizowano przy współpracy Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej i wójta Andrzeja Wawrzynka.
Po całonocnej podróży pociągiem grupa dotarła na miejsce biwaku, ale początkowo przywitał ją deszcz. Już na wstępie atrakcją stała się nauka pływania z rybkami w morzu i plażowanie, a wieczorem dyskoteka rekreacyjna. W kolejnych dniach, których program okazywał się coraz ciekawszy, odbywano nie tylko wycieczki nad morze, ale też różne ćwiczenia. Starsza grupa brała udział w terapii zajęciowej, poznawała na przykład znaczenie różnych słów, uczyła się wyrażania emocji, otwarcia się i mówienia o różnych problemach. Odbywały się też zajęcia ruchowe, muzykoterapi, konkursy plastyczne i prezentacje skeczy. Młodsze dzieci przenosiły się za to w „Krainę stumilowego lasu”, poznając Kubusia Puchatka poznawały też siebie.
Nie zabrakło w programie kolonii eskapad w ciekawe miejsca - grupa zwiedziła kołobrzeskie molo, latarnie morskie w Gąskach, okręt muzeum ORP „Fala”, brała udział w morskiej przygodzie na pokładzie statku wycieczkowego „Santa Maria”, spotkała się z Neptunem i jego świtą i zobaczyła chrzest morski. W inne dni przebywała w wiosce kowbojskiej z Indianami i kowbojami, widziała węgierskiego listonosza galopującego na koniach. Dzieci doiły też kozy, piekły kiełbaski z bizona w prawdziwym indiańskim wigwamie, tańczyły w saloonie, wspinały się na skały, tańczyły z Indianami, a nawet wykuwały w kuźni podkowy. Dużo zabawy było przy konkursach, gdy prowadzący je kowboj oświadczał, że „ten wygrał, bo mi się podoba...”, w wiosce rządził szeryf dysponujący westernowym więzieniem i stryczkiem. Nie sposób wymienić wszystkich atrakcji i zadań, jakie realizowały dzieci na koloniach, jednak ogólnym celem było poznawanie innych kultur i mentalności cudzoziemskiej. Mam nadzieję, że przez ten krótki dziesięciodniowy wyjazd w dzieciach obudziła się nadzieja na lepsze jutro, a w dorosłym życiu będą wspominać przeszłość słowami Edith Piaf: „Nie żałuję niczego, ani złego, ani dobrego” - stwierdził opiekun grupy. Dzieci przyjechały nad morze, gdy padał deszcz - wyjeżdżały skąpane morską wodą i rozgrzane słońcem.
(sem), dt.
Po całonocnej podróży pociągiem grupa dotarła na miejsce biwaku, ale początkowo przywitał ją deszcz. Już na wstępie atrakcją stała się nauka pływania z rybkami w morzu i plażowanie, a wieczorem dyskoteka rekreacyjna. W kolejnych dniach, których program okazywał się coraz ciekawszy, odbywano nie tylko wycieczki nad morze, ale też różne ćwiczenia. Starsza grupa brała udział w terapii zajęciowej, poznawała na przykład znaczenie różnych słów, uczyła się wyrażania emocji, otwarcia się i mówienia o różnych problemach. Odbywały się też zajęcia ruchowe, muzykoterapi, konkursy plastyczne i prezentacje skeczy. Młodsze dzieci przenosiły się za to w „Krainę stumilowego lasu”, poznając Kubusia Puchatka poznawały też siebie.
Nie zabrakło w programie kolonii eskapad w ciekawe miejsca - grupa zwiedziła kołobrzeskie molo, latarnie morskie w Gąskach, okręt muzeum ORP „Fala”, brała udział w morskiej przygodzie na pokładzie statku wycieczkowego „Santa Maria”, spotkała się z Neptunem i jego świtą i zobaczyła chrzest morski. W inne dni przebywała w wiosce kowbojskiej z Indianami i kowbojami, widziała węgierskiego listonosza galopującego na koniach. Dzieci doiły też kozy, piekły kiełbaski z bizona w prawdziwym indiańskim wigwamie, tańczyły w saloonie, wspinały się na skały, tańczyły z Indianami, a nawet wykuwały w kuźni podkowy. Dużo zabawy było przy konkursach, gdy prowadzący je kowboj oświadczał, że „ten wygrał, bo mi się podoba...”, w wiosce rządził szeryf dysponujący westernowym więzieniem i stryczkiem. Nie sposób wymienić wszystkich atrakcji i zadań, jakie realizowały dzieci na koloniach, jednak ogólnym celem było poznawanie innych kultur i mentalności cudzoziemskiej. Mam nadzieję, że przez ten krótki dziesięciodniowy wyjazd w dzieciach obudziła się nadzieja na lepsze jutro, a w dorosłym życiu będą wspominać przeszłość słowami Edith Piaf: „Nie żałuję niczego, ani złego, ani dobrego” - stwierdził opiekun grupy. Dzieci przyjechały nad morze, gdy padał deszcz - wyjeżdżały skąpane morską wodą i rozgrzane słońcem.
(sem), dt.
Najnowsze komentarze