Gorzki posmak słodyczy
Niespodziewany regres w przychodach ze sprzedaży i duża strata netto - tyle można wyczytać z raportu finansowego Mieszka za drugi kwartał tego roku. Niedawny lider polskiej branży cukierniczej przeżywa kryzys. Ogromne inwestycje, ale i przez to ogromne długi. Do tego kłopoty ze sprzedażą produktów. Czy raciborskiego producenta słodkości czeka gorycz rynkowej porażki?
W pierwszym półroczu sprzedaż Mieszka, największego rodzimego producenta słodyczy, wyniosła 71,72 mln zł. W analogicznych okresie roku poprzedniego było to 71,77 mln zł. Taki wynik oznacza, że raciborski producent stracił dynamikę wzrostu sprzedaży, której jeszcze nie tak dawno zazdrościły mu konkurencyjne zakłady w branży, głównie krakowski Wawel i bydgoska Jutrzenka. Kiedy one miały kłopoty, Mieszko brylował na rynku zdobywając coraz większe udziały. Dziś sytuacja się zmieniła. Spółka musi już nie tylko bronić swej dawnej pozycji, ale ją odzyskać. Bez wzrostu sprzedaży może bowiem popaść w poważne kłopoty finansowe, bo nie będzie w stanie zarabiać na siebie z podstawowej działalności.
Poważne symptomy zaniepokojenia już widać. Strata netto za pół roku wynosi 8,24 mln zł, podczas gdy jeszcze w czerwcu 2002 r. firma zarobiła na czysto 3,18 mln zł. Strata wynika z różnic kursowych. Wzrost kursów walut spowodował, że musimy przekazać więcej pieniędzy na spłatę kredytów dewizowych, w sumie około 1,5 mln zł. Kolejne 1,5 mln zł to rezerwa utworzona w związku z toczącym się postępowaniem sądowym o należności. Z powodu inwestycji, wartych kilkanaście milionów dolarów, wzrosła nam wartość odpisów amortyzacyjnych, w sumie w stosunku do 2002 r.
o 70 proc. Do tego dochodzi obsługa kredytów, czyli spłata rat i odsetek - mówi Andrzej Gajdziński, przewodniczący Rady Nadzorczej spółki.
Jego zdaniem sytuacja nie jest tragiczna, bo już lipiec był znacznie lepszy i, jak zapewnia, nastąpi prognozowany wcześniej wzrost sprzedaży w stosunku do 2002 r. Nie ma jednak co liczyć na to, że dynamika ta wyniesie przewidywane 20 proc. Jeśli uda nam się zwiększyć sprzedaż o 10 proc. to będzie dobrze - dodaje A. Gajdziński. Cały rok ma się zakończyć minimalnym zyskiem.
Zdecydowane i szybkie działania wymuszają na spółce jej długi wobec banków i dostawców. Łączny poziom zobowiązań na koniec II kwartału, to 130,6 mln zł, podczas gdy na koniec czerwca 2002 r. wynosił 89,4 mln zł. Bez środków zaradczych może dojść do sytuacji, że firma będzie zwlekać z płatnościami, a to w konsekwencji może zaburzyć ciągłość dostaw.
Rynek cukierniczy w Polsce nie należy do łatwych. Osiągnięcie wzrostu sprzedaży wymaga trafnych posunięć organizacyjnych i marketingowych. A tego właśnie, co przyznaje A. Gajdziński, w pierwszym półroczu brakowało. Firma długo nie miała dyrektora handlowego. Popełniono błędy w organizacji sprzedaży poprzez hurtownie, które generują największą sprzedaż w kraju (ponad 50 proc. udziału w strukturze dystrybucji - dane spółki).
To co z jednej strony przysparza firmie kłopotów, z drugiej może jednak pomóc je przezwyciężyć. Nowe linie produkcyjne i technologie pozwolą polepszyć jakość asortymentu i zmniejszyć koszty produkcji, a przede wszystkim powiązać plany wzrostu sprzedaży z możliwościami produkcyjnymi. Na pewno mamy jeden z najnowocześniejszych parków maszynowych. Nowa linia do produkcji karmelków nie ma sobie równych w Polsce - przekonuje A. Gajdziński.
Unowocześnienie zmniejszy zapotrzebowanie na ludzi. Oficjalnie spółka oznajmia, iż nie zwiększy zatrudnienia. Nieoficjalnie już wiadomo, że zatrudnienie to będzie malało. Redukcja stanu załogi może się odbyć wprost poprzez zwolnienia lub też nie odnawianie umów okresowych. Jak bardzo maszyny są w stanie zastąpić ludzi przekonuje porównanie mocy przerobowych linii do pakowania. Pracownik jest w stanie zapakować trzysta jednostek na zmianę, robot 90 na minutę.
Duże nadzieje spółka wiąże także ze wzrostem sprzedaży eksportowej (w 2002 r. 17 proc. udział w stukturze dystrybucji), głównie do wielkich sieci w USA. W kraju nacisk zostanie położony na wzrost efektywności sprzedaży poprzez hurtownie.
W październiku spółka ma mieć nowego prezesa. Przypomnijmy, że niedawno ze stanowiska zrezygnował Tomasz Gajdziński. Razem z nim odszedł szef produkcji. Na wybór prezesa będzie miał jednak wpływ jedynie holenderski Central European Confectionary Holdings B.V. kontrolowany przez fundusz inwestycyjny Dresdner Kleinvort (zdominował go kapitał amerykański). Rodzina Gajdzińskich pozbyła się niedawno ostatniego posiadanego pakietu akcji spółki, którą niegdyś zakładali i całkowicie kontrolowali.
Jaka będzie przyszłość Mieszka? Zdaniem A. Gajdzińskiego firma jest zbyt duża i zbyt nowoczesna, z niemałym udziałem w rynku, by przejściowe trudności mogły mieć wpływ na jej dalszy byt i przyszłość. Czeka ją na pewno dużo działań restrukturyzacyjnych, a to w jakim kierunku pójdą, zależy od nowych właścicieli. Docelowo wydaje się, że Mieszka przejmie zachodni inwestor - potentat w branży cukierniczej. Fundusze takie jak Dresdner Kleinvort inwestują w firmy, które po kilku latach sprzedają z zyskiem.
Grzegorz Wawoczny
Poważne symptomy zaniepokojenia już widać. Strata netto za pół roku wynosi 8,24 mln zł, podczas gdy jeszcze w czerwcu 2002 r. firma zarobiła na czysto 3,18 mln zł. Strata wynika z różnic kursowych. Wzrost kursów walut spowodował, że musimy przekazać więcej pieniędzy na spłatę kredytów dewizowych, w sumie około 1,5 mln zł. Kolejne 1,5 mln zł to rezerwa utworzona w związku z toczącym się postępowaniem sądowym o należności. Z powodu inwestycji, wartych kilkanaście milionów dolarów, wzrosła nam wartość odpisów amortyzacyjnych, w sumie w stosunku do 2002 r.
o 70 proc. Do tego dochodzi obsługa kredytów, czyli spłata rat i odsetek - mówi Andrzej Gajdziński, przewodniczący Rady Nadzorczej spółki.
Jego zdaniem sytuacja nie jest tragiczna, bo już lipiec był znacznie lepszy i, jak zapewnia, nastąpi prognozowany wcześniej wzrost sprzedaży w stosunku do 2002 r. Nie ma jednak co liczyć na to, że dynamika ta wyniesie przewidywane 20 proc. Jeśli uda nam się zwiększyć sprzedaż o 10 proc. to będzie dobrze - dodaje A. Gajdziński. Cały rok ma się zakończyć minimalnym zyskiem.
Zdecydowane i szybkie działania wymuszają na spółce jej długi wobec banków i dostawców. Łączny poziom zobowiązań na koniec II kwartału, to 130,6 mln zł, podczas gdy na koniec czerwca 2002 r. wynosił 89,4 mln zł. Bez środków zaradczych może dojść do sytuacji, że firma będzie zwlekać z płatnościami, a to w konsekwencji może zaburzyć ciągłość dostaw.
Rynek cukierniczy w Polsce nie należy do łatwych. Osiągnięcie wzrostu sprzedaży wymaga trafnych posunięć organizacyjnych i marketingowych. A tego właśnie, co przyznaje A. Gajdziński, w pierwszym półroczu brakowało. Firma długo nie miała dyrektora handlowego. Popełniono błędy w organizacji sprzedaży poprzez hurtownie, które generują największą sprzedaż w kraju (ponad 50 proc. udziału w strukturze dystrybucji - dane spółki).
To co z jednej strony przysparza firmie kłopotów, z drugiej może jednak pomóc je przezwyciężyć. Nowe linie produkcyjne i technologie pozwolą polepszyć jakość asortymentu i zmniejszyć koszty produkcji, a przede wszystkim powiązać plany wzrostu sprzedaży z możliwościami produkcyjnymi. Na pewno mamy jeden z najnowocześniejszych parków maszynowych. Nowa linia do produkcji karmelków nie ma sobie równych w Polsce - przekonuje A. Gajdziński.
Unowocześnienie zmniejszy zapotrzebowanie na ludzi. Oficjalnie spółka oznajmia, iż nie zwiększy zatrudnienia. Nieoficjalnie już wiadomo, że zatrudnienie to będzie malało. Redukcja stanu załogi może się odbyć wprost poprzez zwolnienia lub też nie odnawianie umów okresowych. Jak bardzo maszyny są w stanie zastąpić ludzi przekonuje porównanie mocy przerobowych linii do pakowania. Pracownik jest w stanie zapakować trzysta jednostek na zmianę, robot 90 na minutę.
Duże nadzieje spółka wiąże także ze wzrostem sprzedaży eksportowej (w 2002 r. 17 proc. udział w stukturze dystrybucji), głównie do wielkich sieci w USA. W kraju nacisk zostanie położony na wzrost efektywności sprzedaży poprzez hurtownie.
W październiku spółka ma mieć nowego prezesa. Przypomnijmy, że niedawno ze stanowiska zrezygnował Tomasz Gajdziński. Razem z nim odszedł szef produkcji. Na wybór prezesa będzie miał jednak wpływ jedynie holenderski Central European Confectionary Holdings B.V. kontrolowany przez fundusz inwestycyjny Dresdner Kleinvort (zdominował go kapitał amerykański). Rodzina Gajdzińskich pozbyła się niedawno ostatniego posiadanego pakietu akcji spółki, którą niegdyś zakładali i całkowicie kontrolowali.
Jaka będzie przyszłość Mieszka? Zdaniem A. Gajdzińskiego firma jest zbyt duża i zbyt nowoczesna, z niemałym udziałem w rynku, by przejściowe trudności mogły mieć wpływ na jej dalszy byt i przyszłość. Czeka ją na pewno dużo działań restrukturyzacyjnych, a to w jakim kierunku pójdą, zależy od nowych właścicieli. Docelowo wydaje się, że Mieszka przejmie zachodni inwestor - potentat w branży cukierniczej. Fundusze takie jak Dresdner Kleinvort inwestują w firmy, które po kilku latach sprzedają z zyskiem.
Grzegorz Wawoczny
Najnowsze komentarze