Drugie życie pałacu
Hotel i restauracja to pomysł na zagospodarowanie niszczejącego do niedawna pałacu. Nowy właściciel już przystąpił do prac. Za rok zabytek ma zyskać nowe oblicze.
Hotel i restauracja to pomysł na zagospodarowanie niszczejącego do niedawna pałacu. Nowy właściciel już przystąpił do prac. Za rok zabytek ma zyskać nowe oblicze.
Jeszcze cztery lata temu raciborski szpital przeprowadził tu remont. Malowano wnętrza, w toaletach położono kafelki. Leczono tu ludzi z chorobami płuc. Niedługo potem wszystkich wyprowadzono. Lecznicy nie opłacało się utrzymywać zamiejscowego oddziału skoro zaczęto oddawać do użytku nowy obiekt przy ul. Gamowskiej. Pałac opustoszał. Zamknięty kilka lat czekał na nowego właściciela. Najpierw chciano tu umieścić filię jednej z bielskich szkół wyższych. Zamysł był może i dobry, ale nie szły z nim w parze pieniądze. Dlatego upadł. Do przetargów na sprzedaż nikt nie stawał. Dopiero niedawno zgłosił się chętny, właściciel domu przyjęć Vivat na Ostrogu. Dał 800 tys. zł.
Kiedy pierwszy raz tu wszedłem, odniosłem wrażenie jakby wczoraj wyprowadzono stąd pacjentów - mówi Zbigniew Woźniak, teraz pan na wojnowickim pałacu. Na starych pocztówkach obiekt nazywany jest zamkiem. Widać zadbaną neobarokowo-klasycystyczną budowlę, zarośniętą bluszczem, otoczoną pięknym parkiem. Dziś został ów zamek i park, ale widok nie jest już tak sielski. Park zresztą bardziej przypominał dżunglę. Prawie niedostępną. Chaszcze urosły do takich rozmiarów, że zasłoniły starą bramę. Ta zaś nosiła ślady radzieckich ostrzałów z 1945 r. i wgięcie na wrotach. To od uderzenia czołgu. Czerwonoarmiści mieli taki styl walki. Najpierw mocny ogień a potem czołgiem jak taranem. Nikomu z obrońców nie chciało się już walczyć - dodaje Z. Woźniak. Dziury po kulach ma też zegar na zwieńczeniu wieżyczki. Zegar to teraz tylko znak czasu, bo swojej pierwotnej funkcji od dawna już nie spełnia.
Nie wiadomo, kiedy dokładnie wzniesiono pałac. Najprawdopodobniej na początku XIX w. i to na miejscu jakiejś starej budowli. Właścicielem dóbr wojnowickich był Johann Kuh, znany lekarz, twórca zakładu dla głuchych w Raciborzu. W Wojnowicach uruchomił znaną na Śląsku klinikę chorób oczu. W Wojnowicach spędził resztę swojego życia. Zmarł w 1872 r. O historii pałacu niewiele wiadomo. Pomijają go skrupulatni zazwyczaj Kornecki i Chrzanowski, autorzy znanego katalogu zabytków sztuki, którzy po wojnie inwentaryzowali także obiekty w powiecie raciborskim. Ma niezwykle ubogą literaturę.
Przydałaby się jakaś legenda - mówi Z. Woźniak, bo to tworzy klimat wokół pałacu. Wspomina niedawnego grilla ze znajomymi. Siedzieli na trawniku przed dziedzińcem. Była godz. 0.00. Młody wilczur, który pilnuje teraz obiektu, nagle zaczął szczekać. Był czymś wyraźnie zaniepokojony. Po chwili dopiero się uspokoił. Może to jakiś wojnowicki duch - śmieje się nowy właściciel.
W pałac trzeba włożyć wiele serca i ...pieniędzy. Prawie wszystko nadaje się do remontu. Wnętrze ma kilka zabytkowych elementów. Na parterze pięknie zdobiony piec. Na piętra prowadzą stare, wiekowe schody. Nad wejściem widnieje kartusz na datę, w górze wspomniany zegar. Poza tym kilka zdobień i to wszystko. Jest jeszcze tablica ku czci pochodzącego z Wojnowic dra Rostka, działacza polskiego i lekarza. Reszta dopasowana do potrzeb szpitala.
Do prac nad projektem adaptacji pałacu na hotel i restaurację przystąpił już architekt. Wiadomo tylko, że zewnętrzna elewacja ma zyskać ciepłe, pastelowe kolory. Reszta to tajemnica. Porządkowany jest park. Wycięto już samosiejki. Odtwarzane są alejki. Z czasem pojawią się ławeczki, stylowo oświetlone. Na wszystko potrzebuję około roku, ale obiecuję, że efekt będzie wspaniały - zapewnia Z. Woźniak.
G. Wawoczny
Jeszcze cztery lata temu raciborski szpital przeprowadził tu remont. Malowano wnętrza, w toaletach położono kafelki. Leczono tu ludzi z chorobami płuc. Niedługo potem wszystkich wyprowadzono. Lecznicy nie opłacało się utrzymywać zamiejscowego oddziału skoro zaczęto oddawać do użytku nowy obiekt przy ul. Gamowskiej. Pałac opustoszał. Zamknięty kilka lat czekał na nowego właściciela. Najpierw chciano tu umieścić filię jednej z bielskich szkół wyższych. Zamysł był może i dobry, ale nie szły z nim w parze pieniądze. Dlatego upadł. Do przetargów na sprzedaż nikt nie stawał. Dopiero niedawno zgłosił się chętny, właściciel domu przyjęć Vivat na Ostrogu. Dał 800 tys. zł.
Kiedy pierwszy raz tu wszedłem, odniosłem wrażenie jakby wczoraj wyprowadzono stąd pacjentów - mówi Zbigniew Woźniak, teraz pan na wojnowickim pałacu. Na starych pocztówkach obiekt nazywany jest zamkiem. Widać zadbaną neobarokowo-klasycystyczną budowlę, zarośniętą bluszczem, otoczoną pięknym parkiem. Dziś został ów zamek i park, ale widok nie jest już tak sielski. Park zresztą bardziej przypominał dżunglę. Prawie niedostępną. Chaszcze urosły do takich rozmiarów, że zasłoniły starą bramę. Ta zaś nosiła ślady radzieckich ostrzałów z 1945 r. i wgięcie na wrotach. To od uderzenia czołgu. Czerwonoarmiści mieli taki styl walki. Najpierw mocny ogień a potem czołgiem jak taranem. Nikomu z obrońców nie chciało się już walczyć - dodaje Z. Woźniak. Dziury po kulach ma też zegar na zwieńczeniu wieżyczki. Zegar to teraz tylko znak czasu, bo swojej pierwotnej funkcji od dawna już nie spełnia.
Nie wiadomo, kiedy dokładnie wzniesiono pałac. Najprawdopodobniej na początku XIX w. i to na miejscu jakiejś starej budowli. Właścicielem dóbr wojnowickich był Johann Kuh, znany lekarz, twórca zakładu dla głuchych w Raciborzu. W Wojnowicach uruchomił znaną na Śląsku klinikę chorób oczu. W Wojnowicach spędził resztę swojego życia. Zmarł w 1872 r. O historii pałacu niewiele wiadomo. Pomijają go skrupulatni zazwyczaj Kornecki i Chrzanowski, autorzy znanego katalogu zabytków sztuki, którzy po wojnie inwentaryzowali także obiekty w powiecie raciborskim. Ma niezwykle ubogą literaturę.
Przydałaby się jakaś legenda - mówi Z. Woźniak, bo to tworzy klimat wokół pałacu. Wspomina niedawnego grilla ze znajomymi. Siedzieli na trawniku przed dziedzińcem. Była godz. 0.00. Młody wilczur, który pilnuje teraz obiektu, nagle zaczął szczekać. Był czymś wyraźnie zaniepokojony. Po chwili dopiero się uspokoił. Może to jakiś wojnowicki duch - śmieje się nowy właściciel.
W pałac trzeba włożyć wiele serca i ...pieniędzy. Prawie wszystko nadaje się do remontu. Wnętrze ma kilka zabytkowych elementów. Na parterze pięknie zdobiony piec. Na piętra prowadzą stare, wiekowe schody. Nad wejściem widnieje kartusz na datę, w górze wspomniany zegar. Poza tym kilka zdobień i to wszystko. Jest jeszcze tablica ku czci pochodzącego z Wojnowic dra Rostka, działacza polskiego i lekarza. Reszta dopasowana do potrzeb szpitala.
Do prac nad projektem adaptacji pałacu na hotel i restaurację przystąpił już architekt. Wiadomo tylko, że zewnętrzna elewacja ma zyskać ciepłe, pastelowe kolory. Reszta to tajemnica. Porządkowany jest park. Wycięto już samosiejki. Odtwarzane są alejki. Z czasem pojawią się ławeczki, stylowo oświetlone. Na wszystko potrzebuję około roku, ale obiecuję, że efekt będzie wspaniały - zapewnia Z. Woźniak.
G. Wawoczny
Najnowsze komentarze