Kanty dyrektora
O sprawie dyrektora raciborskich placówek katowickiej fundacji S.O.S. Dzieciom było głośno kilka miesięcy temu. Władze miasta - zaniepokojone licznymi doniesieniami o nieprawidłowościach - postanowiły sprawdzić, czy budżetowe pieniądze wydawane na prowadzone przez fundację placówki (dom dla bezdomnych i ośrodek samotnej matki z hostelem dla ofiar przemocy) są prawidłowo wydawane.
Okazało się wówczas, że nie ma za bardzo czego kontrolować, bo dokumentacja księgowa miała istotne braki. Pojawiły się zarzuty o złe zarządzanie. Zarząd fundacji zawiesił dyrektora, a miasto nadal przekazuje pieniądze na dom dla bezdomnych i ośrodek samotnej matki, ale gotówką mają już prawo operować jedynie kierownicy tych placówek. Ratusz zyskał gwarancję, że pieniądze trafią do naprawdę potrzebujących.
O nieprawidłowościach prezydent miasta zawiadomił Prokuraturę Rejonową. Ta niedawno zakończyła dochodzenie, a akt oskarżenia trafił do sądu. Nie potwierdzono niezgodnego z prawem wydawania pieniędzy publicznych. Dyrektorowi przedstawiono jednak jedenaście innych zarzutów. Okazało się bowiem, że przy badaniu sprawy wyszły na jaw liczne kanty szefa S.O.S. Dzieciom.
Chodzi m.in. o przywłaszczenie sobie podarowanego fundacji oleju opałowego i bramy garażowej. Wszystko to, warte ponad 1400 zł, trafiło do Mierzęcina, gdzie dom ma konkubina oskarżonego. Do tych czynów dyrektor się przyznał.
Dziewięć innych zarzutów, które odpiera, dotyczy przywłaszczenia materiałów budowlanych podarowanych fundacji na remont swojego mieszkania na Ostrogu, pobrania gotówki z kasy na prace w biurze w Baborowie, do których nie doszło oraz wprowadzenia w błąd pracownicy co do przepracowanych dyżurów w ośrodkach fundacji. Kobieta wypłacała wynagrodzenia, podczas gdy dyrektora na dyżurach nie było, co więcej, nie było też potrzeby ich organizowania. Wartość zagarniętego mienia wynosi ponad 31,6 tys. zł.
Oskarżony ma 38 lat. Nigdy wcześniej nie był karany. Z wykształcenia jest handlowcem. Ma nakaz powstrzymania się od prowadzenia fundacji i innych podmiotów wykorzystujących środki pochodzące ze źródeł publicznych.
Prowadzone przez S.O.S. Dzieciom placówki działały w ramach raciborskiego programu wychodzenia z bezdomności. Polegał on na umieszczeniu osoby w domu dla bezdomnych, poddaniu programom profilaktycznym, m.in. w zakresie leczenia nałogów czy wykształcenia zaradności życiowej i - na końcu - umieszczeniu w mieszkaniu readaptacyjnym. Po nim bezdomny miał już rozpoczynać nowe życie. Program wielokrotnie nagradzano. Korzystał on z finansowego wsparcia magistratu, głównie z funduszu przeciwdziałania alkoholiz-mowi.
Jesienią minionego roku odbyła się nawet w Raciborzu ogólnopolska konferencja na jego temat, której patronowała wiceminister pracy. Już wtedy jednak nad fundacją zbierały się chmury. Jakkolwiek idea programu nie została zanegowana, to do władz miasta poprzedniej kadencji dochodziły sygnały o nieprawidłowościach dyrektora. Placówki działały właściwie siłą woli pensjonariuszy i kierowników. Dokładną lustrację sytuacji w fundacji rozpoczęły władze miasta nowej kadencji. Umowy z S.O.S. Dzieciom ostatecznie zerwano, a placówki prowadzi stowarzyszenie Tęcza.
(waw)
O nieprawidłowościach prezydent miasta zawiadomił Prokuraturę Rejonową. Ta niedawno zakończyła dochodzenie, a akt oskarżenia trafił do sądu. Nie potwierdzono niezgodnego z prawem wydawania pieniędzy publicznych. Dyrektorowi przedstawiono jednak jedenaście innych zarzutów. Okazało się bowiem, że przy badaniu sprawy wyszły na jaw liczne kanty szefa S.O.S. Dzieciom.
Chodzi m.in. o przywłaszczenie sobie podarowanego fundacji oleju opałowego i bramy garażowej. Wszystko to, warte ponad 1400 zł, trafiło do Mierzęcina, gdzie dom ma konkubina oskarżonego. Do tych czynów dyrektor się przyznał.
Dziewięć innych zarzutów, które odpiera, dotyczy przywłaszczenia materiałów budowlanych podarowanych fundacji na remont swojego mieszkania na Ostrogu, pobrania gotówki z kasy na prace w biurze w Baborowie, do których nie doszło oraz wprowadzenia w błąd pracownicy co do przepracowanych dyżurów w ośrodkach fundacji. Kobieta wypłacała wynagrodzenia, podczas gdy dyrektora na dyżurach nie było, co więcej, nie było też potrzeby ich organizowania. Wartość zagarniętego mienia wynosi ponad 31,6 tys. zł.
Oskarżony ma 38 lat. Nigdy wcześniej nie był karany. Z wykształcenia jest handlowcem. Ma nakaz powstrzymania się od prowadzenia fundacji i innych podmiotów wykorzystujących środki pochodzące ze źródeł publicznych.
Prowadzone przez S.O.S. Dzieciom placówki działały w ramach raciborskiego programu wychodzenia z bezdomności. Polegał on na umieszczeniu osoby w domu dla bezdomnych, poddaniu programom profilaktycznym, m.in. w zakresie leczenia nałogów czy wykształcenia zaradności życiowej i - na końcu - umieszczeniu w mieszkaniu readaptacyjnym. Po nim bezdomny miał już rozpoczynać nowe życie. Program wielokrotnie nagradzano. Korzystał on z finansowego wsparcia magistratu, głównie z funduszu przeciwdziałania alkoholiz-mowi.
Jesienią minionego roku odbyła się nawet w Raciborzu ogólnopolska konferencja na jego temat, której patronowała wiceminister pracy. Już wtedy jednak nad fundacją zbierały się chmury. Jakkolwiek idea programu nie została zanegowana, to do władz miasta poprzedniej kadencji dochodziły sygnały o nieprawidłowościach dyrektora. Placówki działały właściwie siłą woli pensjonariuszy i kierowników. Dokładną lustrację sytuacji w fundacji rozpoczęły władze miasta nowej kadencji. Umowy z S.O.S. Dzieciom ostatecznie zerwano, a placówki prowadzi stowarzyszenie Tęcza.
(waw)
Najnowsze komentarze