Sobota, 28 grudnia 2024

imieniny: Teofili, Godzisława, Antoniego

RSS

Biedni i bezradni

09.07.2003 00:00
Na progu integracji europejskiej kasa raciborskiego magistratu świeci pustkami. Trzeba spłacać stare długi. Pieniądze z Unii Europejskiej mogą nam przejść koło nosa, bo nie ma pomysłu na ich wykorzystanie. Władzom miasta brakuje programu rozwoju. Kompleks Rybnika paraliżuje miejscowych włodarzy. Co czeka Racibórz w najbliższych latach?
Polskie gminy już ustawiają się na starcie. Wejście do Unii Europejskiej to możliwość zdobycia pieniędzy na rozwój. Trzeba jednak spełnić dwa warunki; mieć pomysł i pieniądze na tzw. wkład własny. Jak pod tym kątem wygląda Racibórz? Doprawdy źle. Nie dość, że koło nosa może przejść unijna dotacja na budowę obwodnicy śródmiejskiej, bo miasto w porę nie wykupiło od PKS-u działek, to kasa magistratu świeci pustkami, pozostaje problem spłaty starych długów, a pomysłów na rozwój nie ma. Obecny prezydent, przedstawiając niedawno radnym swoje wizje, oparł się na tym, co wymyślili jego poprzednicy. A ci, zasiadający w ławach opozycji, z uciechą zauważyli, że program wyboczy Jana Osuchowskiego był pełen pustych haseł.

Frustraci

Rządząca w Radzie większość i prezydent nie darzą się sympatią oraz mają, zdaje się, dziś większe problemy niż szukanie pomysłów na rozwój miasta. Dyskusje odbywają się tylko na sesjach i komisjach. Brakuje współdziałania na co dzień. Na czoło wysuwają się spory, a to o podział nadwyżki budżetowej, wygaszenie SP 4, czy też obsadzanie stanowisk kierowniczych. Prezydent o współpracy z radnymi mówi: może być tylko lepsza. Radni rządzącej koalicji krytykują głowę miasta, że kompletnie brakuje jej pomysłów, więc nie ma o czym dyskutować. Dobro Raciborza znajduje się gdzieś obok i to w sytuacji, gdy silne i sprawne władze samorządowe jednym pozwolą iść szybko do przodu, innych pozostawią w tyle.

Radni i prezydent są wyraźnie sfrustrowani, że „Rybnik idzie do przodu”. I widać, że ten kompleks ich paraliżuje, jakby to była świętość (pokazała to kampania prezydencka większości kandydatów), a nikogo w Raciborzu nie było stać na krok do przodu. Niektórzy radni coraz częściej mówią, że Racibórz pożera trąd malkontenctwa. Jest źle, bo nitk nie wierzy, że może być lepiej. Nie ma entuzjazmu, nie ma efektów - twierdzą. W tej sytuacji o wiele łatwiej o rozrachunki z przeszłością, a w nich o obciążanie kolejnych ekip rządzących. Kiedy po wyliczaniu win i zaniedbań poprzednich lat przychodzi czas na podanie własnej recepty na sukces Raciborza, nikt z radnych nie potrafi wymyśleć nic więcej poza sakramentalnym: zróbmy coś.

Goli i weseli

Poza polityką dochodzi problem finansów. Miasto zadłużało się w poprzednich kadencjach i teraz musi spłacać stare kredyty, zaciągnięte głównie na oczyszczalnię ścieków i sieć kanalizacyjną, które, rzecz jasna, musiały powstać. Zachowuje co prawda zdolność kredytową, ale dalsze zadłużanie się nie jest wyjściem z sytuacji. Już widoczny jest spadek nakładów inwestycyjnych. Budżet coraz bardziej ogranicza się do wydatków bieżących. W magistracie trwa więc gorączkowe poszukiwanie pieniędzy.

Jeśli ostatecznie uda się sfinalizować transakcję z PKS-em, to trzeba znaleźć kilka milionów złotych na udział własny w budowie obwodnicy. Ratunek jest pod Oborą. Jeśli ratusz nie sprzeda w tym roku Kamienioka pod hipermarket, to będzie musiał zaciągnąć kredyt i to komercyjny. Dla miejskich finansów oznacza to po prostu klincz. Władze liczą, że swoje mieszkania wykupią najemcy mieszkań komunalnych. Ta operacja w najlepszym przypadku może przynieść około 2 mln zł rocznie. Możliwość wykupu swoich lokali otrzymali handlowcy. Niestety kilka lat za późno. Dziś wielu z nich już na to nie stać. Przez lata nie aktualizowano opłat za wieczyste użytkowanie. Znalazło się to w planach na przyszły rok.

Wspomniana sprzedaż Kamienioka będzie tylko tabletką na ból głowy a więc chwilowo polepszy stan pacjenta. Pod warunkiem, że tabletkę dostaniemy, bo na sieci handlowe czyhają Krzanowice z terenem w Wojnowicach.

Bez wizji

Poza pieniędzmi trzeba także wizji. Strategia rozwoju obecnego prezydenta Jana Osuchowskiego została napisana przez poprzednie władze. Mowa w niej o konieczności znalezienia terenów inwestycyjnych, uruchomieniu Raciborskiej Strefy Aktywności Gospodarczej (prezydent, co jest nowością, chce by obejmowała całe miasto, a nie jedynie były Prodryn przy ul. Bosackiej), szukaniu unijnych pieniędzy, lobbowaniu na rzecz budowy zbiornika „Racibórz” czy drogi Racibórz-Żory-Pszczyna. Więcej w tym teorii, jak praktycznego spojrzenia na najbliższe lata. Na zbiornik i drogę Racibórz-Pszczyna pieniądze musi dać państwo. Marazm finansów publicznych oddala hojność centralnego budżetu. Trzeba więc na razie szukać rozwiązań lokalnych, na które miasto ma wpływ.

Tereny inwestycyjne na Ostrogu przy Uldze nie nadają się pod zabudowę, bo grunt jest za miękki (było tu kiedyś wysypisko odpadów). Magistrat nie wie dokładnie czym dysponują prywatni właściciele. Brakuje systemu informacji o ofertach. Raciborska Strefa A-ktywności to jedynie hasło. Żaden inwestor nie wie, na jakie ulgi mógłby tu liczyć, bo prezydent po prostu nic nie wymyślił, chyba że na razie trzyma to dla siebie. Wąska strefa przy Bosackiej wisi w próżni, bo chciałaby się tu ulokować komenda policji. Nic z tego prawdopodobnie nie wyjdzie, bo policja chciałaby się przeprowadzić na koszt miasta. A miasto pieniędzy nie ma. Jedyny jak na razie namacalny efekt, to strata czasu przy uruchamianiu strefy.

Czytając program rozwoju obecnego prezydenta widać, że więcej w nim sloganów niż gotowych recept. Nie ma w nim pomysłów na wydawanie pieniędzy, które oferuje nam Unia.

Rozwój czy propaganda?

Ostatni czynnik rozwoju to ludzie. Tworzony w poprzednich latach magistracki Wydział Rozwoju i Współpracy Zagranicznej leży dziś w gruzach. Była szefowa, która miała niemały wpływ na pozyskanie 2 mln euro z Brukseli, przeszła do Rybnika, gdzie szefuje podobnemu wydziałowi w tamtejszym ratuszu. Nie widziała możliwości współpracy z Janem Osuchowskim. Prezydent zaraz po objęciu funkcji zatrudnił w jej wydziale byłego propagandystę PZPR-u, który wygrał konkurs na to stanowisko z rzeszą młodych ludzi po studiach i znających języki. Były członek przewodniej siły narodu języków nie zna, we własnym biznesie nie radził sobie najlepiej, za to teraz ma tworzyć analizy pod programy rozwoju. Były zastępca naczelniczki, po krótkim okresie pracy w ministerstwie gospodarki, został zaangażowany przez Starostwo. Reanimowanie wydziału spadło na barki 30-letniego Rafała Jasińskiego.

Przy obecnym stanie rządzenia miastem za kilka lat może się okazać, iż rzeczywiście żyjemy w zielonym, prowincjonalnym miasteczku, wraz ze spadkiem liczby mieszkańców będziemy mieć mniej liczną radę gminy, a prezydent zostanie burmistrzem, o ile nie wójtem. I oby receptą na rozwój Raciborza kolejnych ekip nie było wspomniane sakramentalne: zróbmy coś.

Grzegorz Wawoczny

Na każde 3 euro uzyskane z Unii Europejskiej gminy muszą dać jedno euro z własnej kieszeni. Zadłużenie samorządów w Polsce stanowi istotny czynnik hamujący możliwość korzystania z unijnych dotacji. Gminy czekają na nowe uregulowania w ustawie o finansach publicznych, która otworzy drogę do sięgania po pieniądze państwowe, i zwiększenie udziału w podatkach płaconych przez obywateli i firmy. Państwo polskie nie jest jednak tak bogate, by sprostać tym wszystkim oczekiwaniom. Finansowanie samorządów nadal jest więc niezadowalające, a gminy i powiaty same muszą szukać dodatkowych dochodów. Część gmin potrafi skutecznie realizować strategie rozwoju szukając pieniędzy w sprzedaży mienia, aktywnym poszukiwaniu inwestorów, którzy płacą potem podatki od nieruchomości, wdrażaniu nowatorskich rozwiązań i promowaniu własnych walorów. Dowodzą tego ogólnopolskie rankingi, np. złota setka samorządów „Rzeczypospolitej”, w której nie ma Raciborza, a jest Rybnik.

Niespodzianki kryją się w tegorocznym budżecie. Najważniejszym źródłem dochodów miasta jest udział w podatku dochodowym płaconym przez obywateli i firmy. Po pięciu miesiącach rokowania na wykonanie planu są złe. Z zaplanowanych 14,37 mln zł wpłynęło raptem 3,84 mln zł, czyli 27 proc. Firmy miały dać 750 tys. zł, a wpłynęło 165,2 tys. zł. Firmy mają też wpłacić 17,3 mln zł podatku od nieruchomości. Do końca maja wpłynęło tylko 38 proc. tej kwoty. 

Racibórz boryka się z problemem władzy. Na jednym biegunie prezydent z SLD, na drugim Rada Miasta zdominowana przez radnych Ruchu Samorządowego „Racibórz 2000” i Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej. Rada dzieli budżet i bez jej wsparcia prezydent nie jest w stanie sprawnie prowadzić polityki finansowej. Z drugiej strony radni nie mają wpływu na bieżące zarządzanie miastem. Każda opcja stoi na straży swoich interesów politycznych. Nie ma porozumienia ani woli współpracy. Podobne problemy mają i inne samorządy w Polsce. Słychać coraz częściej głosy, iż prezydenta nadal miała wybierać rada, bo gwarantowałoby to współpracę obu organów.
  • Numer: 28 (587)
  • Data wydania: 09.07.03