Katował dziecko
Dwie bulwersujące sprawy o znęcanie się i molestowanie nieletnich toczą się przed raciborskimi organami ścigania. W jednym przypadku omal nie doszło do zakatowania dziecka.
Czteroletniemu Sebastianowi prawdopodobnie uratowano życie. Chłopiec był wychowywany przez matkę w kamienicy przy ul. Fabrycznej na Płoni. Kobieta zwróciła się o wsparcie do pomocy społecznej. Pracownik społeczny sprawdził warunki mieszkaniowe. Gdy zobaczył Sebastiana natychmiast kazał udać się do lekarza pierwszego kontaktu. Ten z kolei skierował go do szpitala. Tu nie miano wątpliwości, że mały pacjent był wielokrotnie pobity. Zawiadomiono prokuraturę. Kobiecie zabrano jeszcze dwójkę dzieci - młodszą i starszą siostrę Sebastiana.
Sąsiedzi twierdzą, że nie wiedzieli co się działo z Sebastianem. Widywano tylko jego siostry. On sam był ponoć wystawiany od czasu do czasu w oknie. W szpitalu, gdzie przebywa od 13 czerwca, nie wierzono, że można doprowadzić dziecko do takiego stanu. Był wychudzony, ważył jedynie 9 kg, na ciele miał liczne ślady pobicia i złamań ręki, obojczyka, żeber oraz pęknięcia czaszki. Ciało pokryte było strupami i bliznami. Wargi były rozcięte. Chłopczyk miał wybite zęby. Jego rehabilitacja potrwa długi czas. Jest też mocno opóźniony w rozwoju. W pierwszych dniach pobytu na oddziale dziecięcym koncentrował się jedynie na jedzeniu. Świadczy to o tym, iż przez długi czas nie dojadał. Sebastian cierpiał najprawdopodobniej przez całe swoje życie.
Matka Sebastiana była w ośrodku dla bezdomnych. Ma za sobą nieudane małżeństwo i konkubinat. Prowadzone pod nadzorem Prokuratury Rejonowej postępowanie wyjaśni, kto jest winien maltretowania Sebastiana. Sąd aresztował na trzy miesiące drugiego konkubenta matki chłopca. To on ma być sprawcą gehenny małego. Twierdzi tak zarówno matka jak i jej dwie córki, obecnie przebywające w pogotowiu opiekuńczym. Aresztowany nadużywa alkoholu. Utrzymuje się ze zbierania złomu. Znany jest policji. Dziecko katował czym się da i za byle co. Jak się okazało, był już wcześniej karany za przestępstwa przeciwko rodzinie.
Przed prokuratorem odpowie też matka Sebastiana. Postawiono jej zarzut z art. 160 kodeksu karnego. Mówi on: „kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Prokurator zbada, czy także ona biła syna. Kobieta chce odzyskać dzieci. Boi się jednak konkubenta. Miała być przez niego często bita.
Na wokandę trafi wkrótce sprawa molestowania seksualnego 7-letniego Tomka. Sprawcą tego odrażającego czynu jest jego ojciec, 49-letni rencista, po poważnej chorobie z okresu młodzieńczego, człowiek z normalnej rodziny, z wykształceniem, mający starszego syna na studiach. Matka Tomka nie żyje. Chłopczyk, w stopniu lekko upośledzonym wskutek wodogłowia, trafił do pogotowia opiekuńczego po tym, jak ojciec wysłał po niego do przedszkola przy ul. Rzeźniczej pijanego kolegę. W pogotowiu, którego rolę sprawuje rodzina zastępcza dla wielu innych dzieci, wyszło na jaw molestowanie. 7-latek obnażał się, opowiadał rzeczy, które jednoznacznie świadczyły, iż przez długi czas był wykorzystywany seksualnie. Co gorsza, uważał je za jak najbardziej normalne. Jego wypowiedzi zostały nagrane. Są dowodem oskarżenia. Ustalono, że uczestniczył w libacjach ojca, oglądał filmy pornograficzne, pojony był alkoholem. Przez jakiś czas uczęszczał do przedszkola z oddziałem specjalnym i integracyjnym. Obecnie przebywa w domu dziecka w Gliwicach, gdzie czeka na adopcję, przy czym nie może trafić do rodziny ze swoimi rówieśnikami. Wymaga stałej opieki medycznej (ma żółtaczkę typu B) i psychologa.
Do spraw będziemy jeszcze powracać na łamach Nowin Raciborskich.
(w)
Sąsiedzi twierdzą, że nie wiedzieli co się działo z Sebastianem. Widywano tylko jego siostry. On sam był ponoć wystawiany od czasu do czasu w oknie. W szpitalu, gdzie przebywa od 13 czerwca, nie wierzono, że można doprowadzić dziecko do takiego stanu. Był wychudzony, ważył jedynie 9 kg, na ciele miał liczne ślady pobicia i złamań ręki, obojczyka, żeber oraz pęknięcia czaszki. Ciało pokryte było strupami i bliznami. Wargi były rozcięte. Chłopczyk miał wybite zęby. Jego rehabilitacja potrwa długi czas. Jest też mocno opóźniony w rozwoju. W pierwszych dniach pobytu na oddziale dziecięcym koncentrował się jedynie na jedzeniu. Świadczy to o tym, iż przez długi czas nie dojadał. Sebastian cierpiał najprawdopodobniej przez całe swoje życie.
Matka Sebastiana była w ośrodku dla bezdomnych. Ma za sobą nieudane małżeństwo i konkubinat. Prowadzone pod nadzorem Prokuratury Rejonowej postępowanie wyjaśni, kto jest winien maltretowania Sebastiana. Sąd aresztował na trzy miesiące drugiego konkubenta matki chłopca. To on ma być sprawcą gehenny małego. Twierdzi tak zarówno matka jak i jej dwie córki, obecnie przebywające w pogotowiu opiekuńczym. Aresztowany nadużywa alkoholu. Utrzymuje się ze zbierania złomu. Znany jest policji. Dziecko katował czym się da i za byle co. Jak się okazało, był już wcześniej karany za przestępstwa przeciwko rodzinie.
Przed prokuratorem odpowie też matka Sebastiana. Postawiono jej zarzut z art. 160 kodeksu karnego. Mówi on: „kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Prokurator zbada, czy także ona biła syna. Kobieta chce odzyskać dzieci. Boi się jednak konkubenta. Miała być przez niego często bita.
Na wokandę trafi wkrótce sprawa molestowania seksualnego 7-letniego Tomka. Sprawcą tego odrażającego czynu jest jego ojciec, 49-letni rencista, po poważnej chorobie z okresu młodzieńczego, człowiek z normalnej rodziny, z wykształceniem, mający starszego syna na studiach. Matka Tomka nie żyje. Chłopczyk, w stopniu lekko upośledzonym wskutek wodogłowia, trafił do pogotowia opiekuńczego po tym, jak ojciec wysłał po niego do przedszkola przy ul. Rzeźniczej pijanego kolegę. W pogotowiu, którego rolę sprawuje rodzina zastępcza dla wielu innych dzieci, wyszło na jaw molestowanie. 7-latek obnażał się, opowiadał rzeczy, które jednoznacznie świadczyły, iż przez długi czas był wykorzystywany seksualnie. Co gorsza, uważał je za jak najbardziej normalne. Jego wypowiedzi zostały nagrane. Są dowodem oskarżenia. Ustalono, że uczestniczył w libacjach ojca, oglądał filmy pornograficzne, pojony był alkoholem. Przez jakiś czas uczęszczał do przedszkola z oddziałem specjalnym i integracyjnym. Obecnie przebywa w domu dziecka w Gliwicach, gdzie czeka na adopcję, przy czym nie może trafić do rodziny ze swoimi rówieśnikami. Wymaga stałej opieki medycznej (ma żółtaczkę typu B) i psychologa.
Do spraw będziemy jeszcze powracać na łamach Nowin Raciborskich.
(w)
Najnowsze komentarze