Błaganie o chleb i spokój
Tradycyjnie w Pogrzebieniu 4 maja odbyła się procesja św. Floriana, miejscowe święto parafialne. Z jednej strony to upamiętnienie cudownego ocalenia tutejszych ziem z wielkiego gradobicia w 1878 roku, z drugiej - błagalny pochód rolników proszących o urodzaj.
Licząca ponad 200 osób procesja (w tym 36 jeźdźców na koniach - również z Kobyli, Żytnej i Markowic) obeszła cały Pogrzebień, trasą: Klasztor Sióstr Salezjanek - ul. Lipowa - Pamiątki - Lubomska - Klasztorna - Brzeska - Oratorium. Zatrzymywała się przy 4 krzyżach oraz kapliczce św. Błażeja - wszędzie odmawiając wspólną modlitwę. Tradycją jest postój procesji na znajdującej się na tzw. Rudawcach wielkiej łące. Tam miejscowe dzieci rzucają w górę ugotowanymi jajami (jeszcze w skorupkach), po czym następuje ich smakowita konsumpcja. Rzucanie jajami nawiązuje do gradobicia z XIX w., z uwagi na wielkość ówczesnego gradu. Całość zakończył poczęstunek i mecz piłki nożnej pomiędzy strażakami miejscowego OSP a gospodarzami. Zwykle obchód Pogrzebienia kończy msza, która tym razem z uwagi na to, że procesja przypadła na niedzielę, odbyła się wcześniej. Z daleka nasza procesja wygląda jak marsz kawalerii z piechotą. Niektórzy myślą, że jakiś film tu kręcą - przyznaje Jacek Gorywoda z samorządu wiejskiego. Jesteśmy wdzięczni wszystkim za wsparcie przy organizacji procesji, a zwłaszcza Krzysztofowi Kowolowi, dyrekcji Klasztoru Sióstr Salezjanek i naszemu OSP.
Po raz drugi z rzędu była to procesja konna, w odróżnieniu od wcześniejszych - pieszych. Sołtys Eugeniusz Kura wraz z samorządem wiejskim i księdzem proboszczem Janem Dubasem co roku czuwają nad organizacją uroczystości. - Dawniej w takiej procesji szło 20-30 osób. Odkąd jest to procesja konna, uczestników jest kilka razy więcej. Konie gospodarzy z Pogrzebienia brały udział w innych procesjach, dlaczego miałoby ich zabraknąć w naszej ? - z takiego założenia wyszedł E. Kura, który co roku stara się uatrakcyjniać obchód pól. Chciałby kończyć go wyścigami, ale jak podkreśla: - Podstawowa sprawa to bezpieczeństwo, a z wyścigami bywa różnie
(ma.w)
Po raz drugi z rzędu była to procesja konna, w odróżnieniu od wcześniejszych - pieszych. Sołtys Eugeniusz Kura wraz z samorządem wiejskim i księdzem proboszczem Janem Dubasem co roku czuwają nad organizacją uroczystości. - Dawniej w takiej procesji szło 20-30 osób. Odkąd jest to procesja konna, uczestników jest kilka razy więcej. Konie gospodarzy z Pogrzebienia brały udział w innych procesjach, dlaczego miałoby ich zabraknąć w naszej ? - z takiego założenia wyszedł E. Kura, który co roku stara się uatrakcyjniać obchód pól. Chciałby kończyć go wyścigami, ale jak podkreśla: - Podstawowa sprawa to bezpieczeństwo, a z wyścigami bywa różnie
(ma.w)
Najnowsze komentarze