Piątek, 27 grudnia 2024

imieniny: Jana, Żanety, Fabioli

RSS

Cyberjarmark

09.04.2003 00:00
Cierpisz na brak gotówki? Nie chcesz brać kredytu? Nic prostszego. Przejrzyj domowe szuflady i biblioteczkę, a na pewno znajdziesz masę niepotrzebnych ci już rzeczy, na które ktoś czeka. Wystaw je na internetowej aukcji, a z twoją ofertą zapoznają się setki tysięcy internautów.
W 2002 r. obroty największej polskiej aukcji internetowej allegro (www.allegro.pl) przekroczyły 170 mln zł. O takim wyniku może marzyć wiele giełdowych spółek, nie wspominając domów aukcyjnych. Ciągotki do handlowania ludzie mają zapisane w genach. W Niemczech od dawna znane są „floumarki”, na których sprzedaje się byle co i na to byle co znajdują się klienci, nie licząc masy gapiów chcących po prostu dowiedzieć się jakim majątkiem - schowanym w szufladach i na strychach - dysponują. Cyberprzestrzeń stworzyła całkiem nowe możliwości. Aukcja internetowa daje dostęp do niezliczonej rzeszy klientów, a przede wszystkim kształtuje rzeczywistą cenę. Wszystko jak w podręczniku ekonomii: popyt kształtuje podaż, a ta cenę.

Racibórz i Ratibor

Kolekcjonerzy pamiątek związanych z Raciborzem zaglądają na aukcje częściej niż do codziennych gazet. Do wyszukiwarki wystarczy wpisać hasło „Racibórz” bądź „Ratibor” (wiele przedwojennych przedmiotów sygnowanych jest niemiecką nazwą), dodać opcję „szukaj także w opisach” i w ciągu kilku sekund na ekranie komputera mamy wykaz aktualnie wystawionych przedmiotów, najczęściej pocztówek, monet, etykiet od piwa, butelek, czasami książek, rzadziej prawdziwych antyków.

Niedawno na allegro wystawiono zegar z XVIII w. sygnowany „R. Fischer, Ratibor”. Kilka osób licytowało do ponad 12 tys. zł. Ciekawostką był kwit kelnerski z restauracji zamkowej z herbem „Schloss Brauerei Ratibor”. Sfatygowany mocno kawałek papieru poszedł za 40 zł. Był kapsel rozlewni lemoniady „Zurowietz Ratibor” (mieściła się przy ul. Opawskiej), wykopany, jak zapewniał sprzedawca z Wrocławia, w przydomowym ogródku. Cena: 3 zł.

Poza allegro, sporo rzeczy z Raciborza można znaleźć na niemieckim e-bay. To największa na świecie internetowa aukcja mająca wydania krajowe (amerykańskie, angielskie, niemieckie, włoskie, francuskie itd.). Tu trzeba wpisać koniecznie „Ratibor”. Poza kartkami pocztowymi dość często sprzedawane są pieniądze zastępcze (notgeldy), znaczki z okresu plebiscytu, znaczki wydawane przez raciborskich producentów słodkości (np. Roka Werke Sobtzika), czasami obrazy, książki itp.

Pieniądz leży...

 ... na ziemi tylko go trzeba podnieść - mówi stare porzekadło. Internet daje możliwość godziwego zarobku. Wystarczy przejrzeć wszystkie szpargały i biblioteczkę. Na pewno znajdą się pocztówki, znaczki, stare książeczki do nabożeństwa, poniemieckie książki, dokumenty, stare ludowe ciuchy po babci, okulary i fajka po dziadku, zabawki z kinder-niespodzianek, płyty winylowe, może stary patefon, przedwojenny aparat, szklanki i filiżanki pamiętające XIX i początek XX w., etykiety z piwa, liczące sobie kilkadziesiąt lat paczki po papierosach, niegdyś namiętnie zbierane, żelazka, młynki do kawy i wiele, wiele innych rzeczy.

Kluczem do sporządzenia dobrej oferty, jeśli pamiątka dotyczy jakiegoś miasta, jest prawidłowy opis. Jeśli więc mamy np. zestaw pocztówek przywiezionych przez babcię z Kresów Wschodnich, to należy podać nazwę miejscowości i powiat lub region, gdzie leży. Jeśli jest to Lwów, to w zasadzie nie ma problemu. Jeśli jednak mała miejscowość, to trzeba wskazać najbliższe duże miasto. Tylko tak, ktoś, kto interesuje się tym terenem znajdzie naszą ofertę.

Przykład. Ktoś w Małopolsce znajduje pocztówkę z nazwą Tunskirch (w czasach hitlerowskich tak nazywał się Tworków). Szuka w internecie jej tłumaczenia, znajduje, że jest to Tworków w dawnym Kreis Ratibor i wszystkie te dane zamieszcza w opisie. Osoby szukające wszystkiego związanego z Raciborzem łatwo odnajdą ofertę. Inaczej zginie ona w gąszczu setek tysięcy innych cybertowarów, bo mało kto ma czas wpisywać do wyszukiwarki nazwy wszystkich miejscowości powiatu raciborskiego z nazwami współczesnymi, przed 1936 i po 1936 r.

Symboliczna złotówka

Kiedyś, kuszeni chęcią zysku, mogliśmy się udać do antykwariatu lub do handlarza starociami. Zawsze pozostawało przekonanie, że ktoś na nas zarobi. Allegro albo e-bay dają gwarancję, że dostaniemy tyle, ile rzeczywiście jest to teraz warte. Jedyny koszt, to prowizja dla operatora aukcji.

Transakcje są bezpieczne. Moża zażądać najpierw wpłaty na konto wraz z kosztami przesyłki, a dopiero potem wysłać rzecz. Każdy użytkownik ma swoją kartotekę rekomendacji wystawianych przez kontrahentów. Jeśli jest uczciwy dostaje oceny pozytywne, jeśli nawalił wspisuje się rekomendację negatywną.

Pozostaje jeszcze problem ustalenia ceny wywoławczej. Zbyt duża odstraszy potencjalnych kontrahentów. Symboliczna zachęci do licytowania. Jeśli chcemy otrzymać za swój przedmiot minimum 100 zł, wówczas ustalamy taką cenę minimalną, co nie przeszkadza rozpocząć licytacji od symbolicznej złotówki. Jeśli nie dojdzie do 100 zł, wówczas nie mamy obowiązku sprzedania rzeczy.

Transakcje finalizowane są zazwyczaj kilka sekund przed upływem czasu na licytowanie. Specjalne programy (tzw. snipy) zrobią to za nas. Ustawiamy tylko maksymalną kwotę, jaką jesteśmy w stanie zapłacić. Czasami dobrze zrobić to na samym początku aukcji. Wówczas inna osoba będzie musiała tak długo licytować, aż przekroczy ustanowione przez nas maksimum. Daje to duży atut, bo - odwracając rolę - to my musielibyśmy przelicytowywać kogoś, kto wcześniej upatrzył sobie jakąś rzecz. Przykład. Jeśli jakaś rzecz jest warta 150 zł (np. litografia z widokiem Raciborza z przełomu wieków), to złożenie oferty gwarantuje nam, że to nam właśnie przypadnie zapłacić w granicach ceny rynkowej. Inny będzie ją musiał przekroczyć, czyli przepłacić. Tak więc nieraz kto pierwszy ten lepszy.

Keine grenzen

Handel internetowy nie zna praktycznie granic. Wartościowe rzeczy można sprzedawać do Niemiec i kupować w Niemczech. Jedyna bariera to język i koszty. Sporadycznie zdarza się, że sprzedający nie wyrazi zgody na wysyłkę poza granice. Robią to często Niemcy. Tu jednak w sukurs mogą nam przyjść krewni zza zachodniej granicy, którzy mogą kupować na nasze zlecenie.

Trzeba też pamiętać, że poczta czasami gubi listy, a jej pracownicy nie stronią od inwigilacji. Przy przesył-kach wartych kilkaset złotych warto pokusić się o ich ubezpieczenie, czyli wysłanie tzw. listem wartościowym. Jeśli przesyłka zaginie, wówczas przynajmniej odzyskamy pieniądze.

Ważka jest też kwestia zabezpieczeń. Muszą być tak skonstruowane, by jakakolwiek ingerencja z zewnątrz pozostawiła swoje ślady. Inaczej ktoś może wyjąć zawartość doprowadzając kopertę do stanu pierwotnego.

Żadna praca nie hańbi

Wiele osób z handlu internetowego uczyniło sobie stałe źródło dochodu. W gazetach nieraz można znaleźć ogłoszenia typu „kupię zawartość starych biblioteczek”, „antyki, starocie kupię” itp. Wszystkie te przedmioty trafiają na aukcje typu allegro czy e-bay lub też do stałych odbiorców.

Na allegro stale sprzedaje kilka osób z Raciborszczyzny. Ukryci są pod pseudonimami, choć można też trafić na wskazówkę lokalizacyjną „Racibórz”. Handlują książkami i starociami.

Grzegorz Wawoczny
  • Numer: 15 (574)
  • Data wydania: 09.04.03