Piątek, 27 grudnia 2024

imieniny: Jana, Żanety, Fabioli

RSS

Prezydent pod obserwacją

09.04.2003 00:00
Lokalnych polityków wszystkich opcji zajmuje dziś poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, czy w Raciborzu dojdzie do przedterminowych wyborów prezydenta, a jeśli tak, to kiedy? Politycznie osamotniony prezydent Jan Osuchowski wrócił wprawdzie do pracy po kilkutygodniowej chorobie, ale na samorządowej scenie rozpoczęło się wielkie czuwanie. Każdy chce być przygotowany na ewentualną przedterminową elekcję głowy miasta.
Prezydentura nie służy zdrowiu. Trzeba mieć końską kondycję, by podołać kilkunastogodzinnemu dniowi pracy, trawić wszelkie stresy i niepowodzenia. Tej presji ulegli zarówno Andrzej Markowiak jak i Adam Hajduk. Obaj wylądowali na leczeniu szpitalnym, gdzie generalnemu przeglądowi poddano ich serca. Jakkolwiek obaj czterdziestolatkowie wrócili do kondycji i dalej pracowali przecinając wszelkie spekulacje, to przy 66-letnim Janem Osuchowskim pojawia się wiele znaków zapytania. Obecny prezydent spędził kilka ostatnich tygodni w szpitalu na oddziale okulistycznym, a potem na rekonwalescencji w domu. Miastem rządził pierwszy zastępca Mirosław Szypowski.

Czy król jest nagi?

Jan Osuchowski poza wspomnianym M. Szypowskim nie ma dziś w swoim kręgu nikogo, kto podpierałby go na duchu. Dawni partyjni sojusznicy z SLD oficjalnie manifestują swoje poparcie, ale na zapleczu układają scenariusz działań na wypadek, gdyby z różnorakich względów (najczęściej wymienia się zdrowotne) prezydent zrezygnował z funkcji. Wiedzą, że z racji wieku odejdzie od czynnej polityki, więc muszą znaleźć nowego lidera, zdolnego pociągnąć podzielone dziś powiatowe SLD.

Paradoksalnie źródłem tego podziału był sam Osuchowski. Wielu działaczy nie chciało, by kandydował na prezydenta. Widziano go jako radnego, który tradycyjnie zdobędzie kilkaset głosów i wciągnie do Rady kolejnego kandydata. Nagrodą miała być prestiżowa, ale nie przemęczająca funkcja przewodniczącego Rady
Miasta.

Te głosy były jednak zbyt słabe, a sam Osuchowski mocno postawił na swoim, oświadczając ponoć kolegom z SLD, że jest skłonny założyć własne ugrupowanie i wystartować samotnie bez ich poparcia. Miał też glejt od
Jadwigi Hyrczyk, byłej szefowej Rady Powiatowej (pracowała w magistracie za czasów pierwszej prezydentury Osuchowskiego), obecnie radnej wojewódzkiej, która z kolei zapewniła błogosławieństwo Rady Wojewódzkiej Sojuszu. A że SLD dyscypliną - jeszcze wówczas bynajmniej - stało, dyskusje o innym kandydacie (mówiono o Wojciechu Nazarce) przecięto.

Wybory pokazały, że upór Osuchowskiego uchronił SLD przed blamażem. Słaby wynik wyborczy do Rady Miasta i Powiatu skazał partię na ławy opozycji wespół z przedwyborczym koalicjantem Forum Samorządowym (środowiska AWS-u). Prezydent zdobył więcej głosów niż wszyscy kandydaci Sojuszu razem wzięci, co miejscowych polityków przekonało, iż na lokalnej scenie tak naprawdę liczy się nazwisko, a nie przynależność partyjna. Gdyby było inaczej, SLD powinno dziś rządzić przynajmniej w mieście.

Układ modliszki

Po wyborach prezydent znów pos-tawił na swoim odrzucając zdroworozsądkową - jak się wydaje - propozycję mających większość w Radzie Miasta Ruchu Samorządowego „Racibórz 2000” i Towarzystwa Miłośników Ziemi Raciborskiej. Lider tych ugrupowań Tadeusz Wojnar chciał odstąpić SLD swój fotel przewodniczącego Rady w zamian za wiceprezydenta. W odpowiedzi usłyszał, że to „układ modliszki, która pożera partnera zarówno w trakcie jak i po kopulacji”.

Stało się jasne, że prezydent i Rada będą zmuszeni szukać kompromisu w każdej ze spraw z osobna, przy czym rola radnych stała się niewspółmiernie łatwiejsza, bo inicjatorem działań miała być głowa miasta, a rajcy jedynie recenzentami. Rządzenie Osuchowskiego w tych warunkach od początku postępowało jak po grudzie. Najpierw był niewypał z powołaniem na zastępcę Marka Bugdola, byłego starosty, który pewnego ranka w poniedziałek wpadł do ratusza, rzucił rezygnacją i wyszedł pozostawiając osłupionego prezydenta. Do grudnia trwało szukanie - niezależnego, jak do reklamowano - Andrzeja Barteli z Rafako.

Wiceprezydent Bartela był jednocześnie policzkiem dla SLD, które zaczęło się domagać stanowisk. Partia wskazała, by na wiceprezydenta powołać Mariusza Marchwiaka (prowadził restaurację, którą zamknął jesienią 2002 r.), a potem Zdzisława Śliwińskiego, przedsiębiorcę, byłego wiceprzewodniczącego Rady Powiatu. Marchwiak był dla prezydenta zbyt mało doświadczony, zaś Śliwiński, uważany za śmiertelnego wroga Wojnara, politycznie niebezpieczny, bo kilka tygodni sprawowania władzy pokazało, że owej „kopulacji” [trzymając się terminologii używanej przez J. Osuchowskiego] do końca wykluczyć się nie da, skoro Rada dzierży pieniądze, bez których rządzenie przypomina partię warcabów o przysłowiową czapkę gruszek.

Zimowe przesilenie

Kilka tygodni po wyborach, kiedy do drzwi nie pukali już zwolennicy chcący złożyć gratulacje, Osuchowski zaczął tak naprawdę rządzić. Próba nakłonienia nabywcy browaru do ponownego jego uruchomienia (inwestor wybrał ostatecznie Siemianowice), przygotowania uchwały o prywatyzacji mieszkań komunalnych za znaczną bonifikatą, poszukiwania nowych szefów straży miejskiej i Miejskiego Zarządu Budynków - to przykłady, które sprawiały wrażenie ruchu „w interesie”.

Prawdopodobnie jednak samorządowa codzienność przekonała prezydenta, że czekają go cztery lata ciężkiej pracy, której efekty mogą się dalece rozminąć z deklaracjami zgłaszanymi podczas wyborów. Działacze SLD mówią, że uwolniły się pokłady stresu, zrodziła się świadomość bezsilności, doszedł strach przed negatywnym odbiorem społecznym, którego siłę Osuchowski zapewne odczuł po zatrudnieniu w ratuszu byłego propagandysty Komitetu Miejskiego PZPR (dziwnym trafem wygrał konkurs z około dwudziestką młodych ludzi po studiach) jak i przyjęciu od radnych bez żadnego sprzeciwu najwyższej z możliwych pensji (razem z emeryturą prezydent ma co miesiąc grubo ponad 10 tys. zł).

W lutym prezydent wylądował w szpitalu. Pojawiły się kłopoty ze wzrokiem. Leczenie trwało do końca marca.

Warianty awaryjne

Polityka to pole dla wszelkich domysłów. Absencja prezydenta zrodziła zasadnicze pytanie: czy Racibórz czekają kolejne wybory? Oficjalnie nikt nie chce tego potwierdzić, bo „nie dzieli się skóry na niedźwiedziu”, zaś z SLD słyszy się głosy życzenia powrotu zdrowia, które jednak, jak powiedział nam jeden z członków Rady Powiatowej, spotkały się z ostrą reakcją Osuchowskiego. Prezydent miał się wyrazić: „nie szyjcie mi mundurku pogrzebowego”, kiedy przy okazji nieopatrznie zapytano go o plany na przyszłość, w domyśle, czy nie zamierza zrezygnować z funkcji.

Jakkolwiek „mundurku” SLD kroić nie musi, to jednak chce się przygotować na ewentualną przedterminową elekcję. W partii nastąpiły zasadnicze zmiany. Po ostatnim zjeździe do władzy w Radzie Powiatowej doszła opcja Bogusława Berki. Prezydent nie wszedł do jej składu. Odsunięto w cień Jadwigę Hyrczyk i Mariusza Marchwiaka. Stało się jasne, że kto inny będzie rozdawał karty, czyli nominacje na listy wyborcze i na pewno nie po myśli Osuchowskiego, co już przekłada się na opinię, iż Mirosław Szypowski - emerytowany pogranicznik w stopniu pułkownika nie będzie prawdopodobnie naturalnym sukcesorem swojego pryncypała.

Jako potencjalnego kandydata na stanowisko prezydenta, Sojusz wskaże być może Andrzeja Gajdzińskiego, szefa Rady Nadzorczej i twórcę sukcesów Mieszka, obecnie członka nowego zarządu Rady Powiatowej SLD. To dobra kandydatura, godna rozważenia - powiedział nam Zdzisław Śliwiński, również członek zarządu Rady. Sam Andrzej Gajdziński stwierdził w rozmowie z nami, że „nie jest to teraz temat do dyskusji”.

RS „Racibórz 2000” T. Wojnara i Towarzystwo Miłośników Ziemi Raciborskiej chcą się skupić na pracy Rady. Prezydent ma nam przedstawić program swojego działania na lata 2003-2006, który miał już powstać w minionym roku, ale termin wciąż jest przekładany. Liczymy, że dojdzie do tego w lipcu - mówi Wojnar. Zastrzega jednak, że ewentualna dłuższa absencja chorobowa będzie nie do przyjęcia, bo większość w Radzie musi mieć partnera do rozmów. Tym partnerem może być tylko prezydent, wybrany i odpowiedzialny przed wyborcami. Na razie obserwujemy i dostrzegamy, iż w zasadzie, poza zwykłym administrowaniem, nic w mieście się nie dzieje - dodaje lider RS-u i TMZR-u.

Jest rzeczą oczywistą, że jeśli do wyborów by doszło, wówczas oba ugrupowania zechcą mieć swojego prezydenta. Naturalnym kandydatem wydaje się Mirosław Lenk, obecnie sekretarz w Starostwie, który poległ w starciu z Osuchowskim, choć wygrał zdecydowanie I turę. Niektórzy radni RS-u i TMZR mówią, iż należałoby rozważyć kandydowanie Adama Hajduka, byłego prezydenta, obecnie wicestarosty.

Grzegorz Wawoczny
  • Numer: 15 (574)
  • Data wydania: 09.04.03