Piątek, 3 maja 2024

imieniny: Marii, Aleksandra, Stanisława

RSS

Ludziom się podobało

06.11.2002 00:00
Trzeci sezon archeologicznych poszukiwań prowadzonych przez ekipę profesora Bogusława Gintera z Uniwersytetu Jagiellońskiego niedaleko Kietrza był skromny, ale potwierdził wagę stanowiska. Ludziom nieźle się tu żyło już tysiące lat temu.

Płaskowyż Głubczycki od kilku lat jest rajem dla archeologów, specjalizujących się w paleolicie. A szczególnie okolice Kietrza. Już pierwsze prace terenowe, prowadzone w 2000 r. pod Dzierżyslawiem dały dowody istnienia w tym rejonie najstarszych siedzib ludzkich. W tym roku ekipa profesora Bogusława Gintera z Krakowa kontynuowała, choć tylko przez dwa tygodnie, prace w naszym regionie. Potwierdzono fakt istnienia niewielkiego obozowiska. Tym razem rewelacji nie było - jednak znaleziska kamiennych przedmiotów i resztek prymitywnych szałasów powiększyły wiedzę ekipy o epoce sprzed prawie 14 tysięcy lat.
 
Pierwsze poważniejsze odkrywki, zresztą jeszcze nie zakrojone na dużą skalę, prowadzone przez ekipy krakowskich archeologów 2 lata temu przyniosły sensacyjne znalezisko - figurkę kobiety, wyrzeźbioną w hematycie. Venus, licząca sobie około 14 tys. lat jest dziś uważana za jedno z najbardziej znaczących odkryć. Zaklasyfikowana została jako ślad po tzw. kulturze magdaleńskiej. Rok po odkryciu Venus nie zabrakło kolejnych zaskakujących znalezisk - a najbardziej spektakularne okazały się szczątki niewielkiej kamiennej lampki. To był absolutny ewenement na skalę krajową. Profesor Ginter, znany ostatnio z innych ciekawych znalezisk paleolitycznych w Grecji (odnalazł resztki wytopów metali) zamierza zebrać monografię na temat Venus i lampki. Wciąż brakuje mu jednak szczegółowych danych - stąd powrotne eskapady. Większość odkrytych przedmiotów trafiła do Muzeum Śląska Opolskiego.
 
Znaleziska sprzed roku zachęciły ekipę jagiellońskich archeologów do ponownego przybycia pod Kietrz. Stanowiska okazały się kopalnią śladów po grupie ludzi, która bytowała w tych okolicach przez co najmniej kilkadziesiąt lat. Dzięki temu udało  się z grubsza zrekonstruować nie tylko wygląd okolicy przed tysiącami lat, ale i życie przebywającej tu społeczności. Wiadomo już prawie na pewno, że niegdyś płynęła tu niewielka rzeka, zasilana wodami lodowców. Roślinność nie była zbyt bujna, przypominała tundrę, gdzieniegdzie porośniętą lasami - przeważała w nich zwierzyna płowa, główne źródło pożywienia pierwszych praosadników. Przybyli oni tu prawdopodobnie z południa. W zakolu rzeki zbudowali prymitywne, choć solidne szałasy.
 
Prace archeologiczne prowadzone były tego roku w trudnych warunkach. Gleba jest tu wilgotna i szybko, przy większym deszczu teren zamienia się w bagnisko. Z tego powodu ekipa musiała pracować na pół gwizdka. Nie znaleziono do dziś żadnych śladów po kościach, zarówno z prawdopodobnych ludzkich pochówków, jak i po narzędziach. Rozpadły się szybko. Przetrwały jedynie krzemienie i drewno. Odnaleziono też kilka innych kawałków hematytu, jednak w tak złym stanie, że rozpadały się w oczach. Trudno dziś dojść, czy były to resztki po innych miniaturowych rzeźbach, czy jedynie odpadki - zbytnio zdeformowane.
 
W tym sezonie prace na terenie dawnej osady były jednak dość skromne - a to z uwagi na mniejsze możliwości finansowe ekipy. Trudno było też o naukową obsadę - większość archeologów „goni” teraz w środkowej Polsce za wykopaliskami „autostradowymi”, spodziewając się nowych odkryć. Profesor Ginter żartobliwie ubolewa, że w regionie raciborskim i głubczyckim nie ma żadnej budowy nowej drogi...

(sem)

  • Numer: 45 (552)
  • Data wydania: 06.11.02